..w krainie baśni

…w krainie baśni, gdzie tajemnice, trolle i skrzaty panują, gdzie zacierają się kształty, kolory i obrazy…
przebywam…
  
  
  
  
  
…a teraz spoglądam w drugą stronę…
  
  

z wizytą u miejscowego artysty

Wybrałam się dzisiaj z wizytą do pracowni rzeźbiarskiej p.Ryszarda Wojtkiewicza, która znajduje się niedaleko od mojego Siedliska, w miejscowości Zbiczno. Pan Ryszard tworzy rysunki satyryczne oraz rzeźbi w drewnie, głównie w nadającym się do tego wprost idealnie, drewnie lipowym. Mogłam podziwiać tu najróżniejsze rzeźby: zwierzęta, skrzaty, anioły, satyryki, akty, sztukę użytkową, rzeźby i płaskorzeźby o tematyce religijnej… i wiele innych dzieł.
  
  
  
  
  
  
Dwie rzeźby z tej ogromnej kolekcji, której nie sposób pokazać w całości, pojechały ze mną do domu 🙂
  
  

gdy kot ma swoje wejście

  
Gdy kot ma swoje wejście i wyjście, rzecz jasna, staje się kotem niezależnym. O dowolnej porze dnia i nocy może samodzielnie wyjść, załatwić nietuzinkowy wachlarz kocich spraw i… wrócić do domu. Mogę spokojnie wyjechać na kilka godzin i nie martwić się czy koty czasem nie mokną lub nie marzną na zewnątrz. Najważniejsze jednak jest to, że nie budzą mnie w środku nocy lub nad ranem z prośbą o  otwarcie drzwi. Równo rok temu owo „wejście dla kota” zostało zainstalowane, Kicia i Miluś już po kilku godzinach wiedziały w jakim celu i bawiły się wchodząc i wychodząc jedno za drugim. Dzięki tym drzwiczkom nauczyły się korzystać z toalety na zewnątrz, tak więc odpadł zupełnie problem codziennego czyszczenia kuwety.
Ciekawe czy kiedyś jakiś obcy kociak tędy do domu wparuje 😉
 …
   

jak sójka za morze

Sójki, ptaki które jesienią są niezwykle aktywne, sprawiają wrażenie jakby szykowały się do odlotu, pakowały walizki.. One jednak nigdzie się nie wybierają. Krzątają się w pośpiechu robiąc zapasy na zimę, poszukując bezpiecznego miejsca, aby owe skarby skrzętnie ukryć, najchętniej w mięciutkim mchu, grubych warstwach ściółki leśnej, pod płatkami kory czy w opuszczonych ptasich gniazdach. Wypełniają swoje spiżarki żołędziami, nasionami, owocami drzew. Sójki są więc bardzo zapobiegliwe, ale również zapominalskie ponieważ często o swoich licznych spiżarkach nie pamiętają lub nie mogą czy nie potrafią odnaleźć zapasów pod pokrywą śniegu i lodu. A dzięki temu żołędzie, które w takiej spiżarce pozostawiono, na wiosnę zaczynają kiełkować, dają początek młodym dębom. Dąb jest gatunkiem ciężkonasiennym, jego nasiona nie mogą unosić się na wietrze, tak jak nasiona innych drzew. Gdyby nie zimowa zapobiegliwość sójek, żołędzie mogłyby kiełkować tylko tam, gdzie upadną czyli pod koroną drzewa macierzystego. Tak więc sójki przyczyniają się do rozsiewania dębów 🙂 
  
Zapewniam, to jest sójka… światło już nie takie o 15.00
  
  
  
  

snuję się…

Po kilku dniach osnutych gęstą nieprzyjazną mgłą, dniach smaganych porywistym, zimnym wiatrem… powoli… zza granatowych chmur wynurza się upragnione słońce. Świat od razu, mimo wielu przeciwności losu, piękniejszym i lepszym się wydaje… Z optymizmem i nadzieją w sercu snuję się po lesie, a intrygująca, wszędobylska, jesienna mgiełka snuje się wraz ze mną, wśród drzew, krzewów i zeschniętych liści. Poszukuję ostatnich rozświetlonych słońcem listopadowych akcentów…
  
  
  
  
  
  

pod błękitnym parasolem jesieni

Polubiłam listopad, wiem.. to niepojętym się wydaje, lecz w ten stan fascynacji wprawiło mnie nienarzucające się, przyjaźnie grzejące słońce, urokliwe barwy przyrody, niedbale opadające, kolorowe liście, optymalna temperatura…..  Kiedyś, gdy mieszkałam w mieście jesień była dla mnie nieprzyjazna, płaczliwa, nostalgiczna, mroczna, depresyjna. Od kiedy mieszkam na wsi, każda jesień jest piękna, tego roku szczególnie… Spacerowałam dziś wpatrzona w niebo, błękitne, listopadowe… a na jego tle pojawiały się niesamowite kształty, igieł, szyszek, drzew  prawie liści pozbawionych, jednak w swym majestacie dostojnych i pięknych… 
  
  
 
 … 
 … 
  
 …
 

kwadratura koła czyli jesienna droga do domu

Przyszedł czas na pokazanie mojej jesiennej drogi do domu. Była droga zimowa wśród lodu i śniegu, wiosenna wśród kwitnących drzew i krzewów, była droga, którą jechałam latem w gorące południe, między dojrzewającym zbożem i pachnącym igłami lasem. Tym razem droga jesienna… wśród złotych liści, półnagich brzózek, grabów, olch i wierzb, wśród zawsze zielonych sosen. Tak jak poprzednio jadę autem i przez szybę robię zdjęcia, jadę od strony miasteczka Zbiczna, mijam jezioro Sosno, skręcam w drogę szutrową, która prowadzi wzdłuż lasu po prawej stronie, a pól uprawnych po lewej, dalej odbijam wprost do lasu do Leśnego Siedliska..
  
  
  
  
  
  
  
  
  

w listopadowym słońcu

Tegorocznej jesieni moc listopadowego słońca jest niezwykle intensywna, zbieram więc te wiązki energii sączące się po lesie, snujące wszędzie gdzie nie spojrzę… migocące między drzewami, spływające po gałęziach, szeleszczące w brązowych, opadłych liściach, plączące się  w trzaskających pod nogami szyszkach… Ostatnie promyki słońca cieszą wszystkie istoty, którym owo słońce do życia jest niezbędne, z rozkoszą grzeją się w słonecznym blasku…
  
  
  
  
  
..
Na jeziorze z głowami wtulonymi w szare i kolorowe pióra wygrzewają się dzikie kaczki, łaknąc słońca jak powietrza.. Nie odleciały na południe, pozostały na jeziorach kołysząc się ze stoickim spokojem, jakby pewne, że zima tego roku wcale lodem jeziora nie skuje… Czyżby miały rację..?
..
  
  
  
..