turystyka szuwarowo – bagienna

Kajak wodujemy z dala od śmiechów i krzyków, w znacznej odległości od opalających i  kąpiących się w jeziorach Pojezierza Brodnickiego lipcowych  turystów,  wodujemy kajak w  ustronnym miejscu  na rzece Skarlance,  na szczęście są jeszcze są takie miejsca!

Przemieszczamy się wśród soczystozielonej trzciny, rozkwitłych paproci, puszących się turzyc, panoszących się wszędzie wodorostów, żółtych grążeli i białych nenufarów.. płyniemy Skarlanką i jeziorem Kurzyny.

Docieramy do jeziora Robotno… a tu zmieniła się pogoda…

Po kilku chwilach burzowego napięcia znowu słońce rozświetliło niebo. Znajdujemy piękny zakątek, w sam raz na kąpiel w promieniach gorącego słońca..

Po słonecznej i wodnej kąpieli  płyniemy z powrotem, przepływamy pod naszym ulubionym mostkiem, wśród suchych konarów unoszących się na rzece, podziwiamy jak niebo i drzewa przeglądają się w niebiesko-zielonym lustrze..

Przesmyk szuwarowej bramy, pochyła ławeczka, samotna wyspa z mchu i paproci, leniwie płynaca w swym szerokim korycie Skarlanka… 

sernik na zimno, najprostszy na świecie

Najprostszy na świecie sernik na zimno.

Na dnie szklanego prostokątnego naczynia układam biszkopty lub ostatnio tak lubiane przeze mnie petit beurre. W połowie wody (250 ml) rozpuszczam żółtą, cytrynową galaretkę,  kiedy ostygnie  dodaję  do  niej  i delikatnie rozprowadzam 4 serki homogenizowane (800 g) o waniliowym smaku. Kiedy serki z galaretką lekko stężeją zalewam nimi biszkopty tudzież wspomniane ciasteczka petit beurre. Naczynie z serkową masą umieszczam w lodówce, przygotowuję owoce,  pachnące słodyczą ostatnie już tegoroczne truskawki, kwaskowe wiśnie z sąsiedzkiego sadu, pachnące lasem soczyste owoce malin, słodko-kwaśne czarne jagody, skąpane w poranny blasku słońca bergmanowskie poziomki  tudzież.. inne sezonowe owoce, które układam na homogenizowanej waniliowo-cytrynowej masie. Owoce te  zalewam  czerwoną truskawkową  galaretką i oczekuję na podniebny, wysmakowany owocowo-sernikowy efekt.. 

Jabłonka, las, jagody i ja

W gorące lipcowe południe, zaraz po powtórnym przebudzeniu, po podwójnej filiżance aromatycznej kawy, po śniadaniu trwającym dłużej niż zazwyczaj udajemy się do lasu na jagody. Jagodowe ciemnofioletowe owoce połyskują gdzieniegdzie wśród jasnozielonych liści, Jabłonka oddaje się jagodowym poszukiwaniom, a ja jak zwykle podglądam rzeczywistość.