zimowe zabawy

Jest siarczysty mróz, trochę ruchu na świeżym powietrzu by nie zamarznąć jest bardzo wskazana. Zorka zaprasza koty do zabawy…
  
  
Miluś podjął grę, najpierw gonitwa…
  
Następnie zabawa w chowanego…
  
Popis umiejętności chodzenia po cienkich brzozowych gałązkach…
  
  
  
…ale my cierpliwie na Ciebie kotku poczekamy…
  

zwykłe niezwykłe

Widok jeźdźca przemierzającego konno leśne dukty, polne drogi, pozamiejskie ścieżki, zaśnieżone pagórki.. nie powinien nikogo dziwić. Przecież koń od zawsze wpisany jest w wiejski, polski krajobraz. Niestety jednak coraz rzadziej te piękne i mądre zwierzęta służą człowiekowi jako towarzysze wspólnych wędrówek. Dlatego więc takie obrazy, ze względu na swą niecodzienność, budzą jednak zdziwienie, ale przede wszystkim sympatię i rodzą pozytywne emocje.  
  
  
  
  
  

na tropie

…wybieram się do lasu, tam gdzie zimą przebywa dzika zwierzyna…
  
… czyli do leśnego paśnika, podchodzę powoli i cicho, aby nie przestraszyć ewentualnych leśnych domowników…
…niestety żadnych zwierząt posilających się w tym miejscu nie widzę…
  
  
…kiedy tak spokojnie stoję i przyglądam się ten leśnej stołówce słyszę, jakieś odgłosy, chrumkanie, jakby roześmianych zwierząt, idą dwa dziki, zobaczyły mnie i natychmiast zmieniły kierunek, szybko robię zdjęcie, ale widać tylko dwie oddalające się sylwetki…
…strasznie rozgadana i wesoła była to para…
  
…idę dalej na skraj lasu, słyszę głośne ćwierkanie i dostrzegam grupę ślicznych ptaszków, to gile, one jednak  w popłochu odlatują, jeden z nich chowa się przede mną w gałęziach, widać tylko jego pomarańczowy brzuszek…
  
…nie mam dziś szczęścia do bliskiego spotkania z mieszkańcami lasu, nie mówiąc już o ich pozowaniu do aparatu…  może na polu kogoś spotkam…
 
 
…to co ukazuje się przede mną wygląda jak mapa, lecz są to liczne krzyżujące się ze sobą tropy zwierząt…
  
…no cóż, dobrze jest zobaczyć chociaż tropy zwierząt i upewnić się, że zwierzyna wciąż jeszcze tu jest…
…kieruję się w stronę domu, a na koniec mojego dzisiejszego spaceru z zagajnika wychodzą dwie sarenki…  🙂
  

bielszy odcień bieli

Na moje słowa „idziemy na spacer nad jezioro” Zorka z radości zaczyna piszczeć i nadstawia mordkę, aby założyć jej obrożę, koty leniwym krokiem, zaspane, ziewając i przeciągając się wychodzą z najskrytszych zakamarków domu, pojawiają się w sieni i czekają, aż będę gotowa do wyjścia. Skoro idziemy nad jezioro, to zwierzaki obierają ten właśnie kierunek…
  
  
Mimo tego, że śniegu jest sporo i prószą wciąż drobne płatki, cała ferajna chętnie idzie na spacer …
Wszystko jest białe, biała ziemia, białe drzewa, białe niebo… 
  
Nawet jezioro jest białe, pokryte cieniutką warstwą lodu, w nocy temperatura spada do -7 st., co wystarcza aby na wodzie powstała biała lodowa skorupa…
  
  
Koty zdziwione patrzą na jezioro, ostatnio wyglądało przecież zupełnie inaczej…
  
Kicia postanawia osobiście sprawdzić co z jeziorem się stało  i nim zdążyłam zaprotestować weszła na lód.  
  
Ciągnie ją oczywiście do tych najcieńszych warstw lodu, gdzie przebija woda. Robi mi się gorąco z niepokoju o nią, bo słyszę jak lód trzeszczy, nawet pod tak małym ciężarem jaki stanowi mała kotka. Wołam ją aby wróciła…
  
Zorka i Miluś również są zaniepokojone, spoglądają to na mnie, to na Kicię. Po tonie mojego głosu, wnioskują, że kotce grozi niebezpieczeństwo. Czekają jednak grzecznie na brzegu..
 
 
Kotka przestraszyła się zapewne dźwięku pękającego lodu i mojego niespokojnego wołania, bo  kieruje się na szczęście do brzegu… 
  
  
Ponieważ łapki i nosy zwierzaków są zimne, wracamy do domu. Miluś i Zorka pędzą z przodu, z nadzieją na drugie śniadanie. A wystraszona i skruszona swoim nieposłusznym zachowaniem Kicia przez całą drogę idzie przy mojej nodze…
  
  

zima w Leśnym Siedlisku

Do Leśnego Siedliska zawitała prawdziwa zima, łagodnie mroźna, lekko śnieżna, odrobinę słońcem rozświetlona. Patrzę na nią przez kuchenne okno, pijąc pierwszą poranną kawę, choć to już dochodzi godzina 10. 
  
Kiedy wychodzę na zewnątrz, okazuje się, że śniegu napadało całkiem sporo, śnieżne płatki oblepiają drzewa, zakrywają oblicza Dobrym Duszkom pilnującym domu… 
  
  
 Wstępna analiza wielkości opadów czyniona przeze mnie przez okno, okazuje się błędna. Śniegu wszędzie jest pełno, nawiało go także pod wiatę kominkową, która chroniona jest dachem. Drzewa, dachy uginają się pod jego ciężarem.
  
   
  
  
Trzeba odszukać pług i odśnieżyć drogę do Siedlika, auta mogą się tutaj niestety zawiesić na śnieżnych przeszkodach.
  
  
…i ciszyć się, cieszyć zimą… bo przecież każdy dzień to niespodzianka od losu…
  
  
  

domowy twaróg

Pozostając pod urokiem śnieżnobiałej pierzynki postanowiłam zrobić twaróg. Często kupuję domowy twaróg u Gospodarzy, zimą jednak mam więcej czasu na kulinarne przyjemności, więc robię go własnoręcznie. Kilka dni temu nabyłam świeże mleko, takie prosto od krowy, wlałam je do emaliowanego garnka, postawiłam w ciepłym miejscu, obok kuchenki i czekałam, aż zrobi się z mleka mleko zsiadłe. Dzisiaj rano, po trzech dniach uznałam, że jest już gotowe, aby poddać je dalszej obróbce. Na malutkim ogniu, najmniejszym z możliwych zaczęłam zsiadłe mleko ogrzewać, od czasu do czasu mieszając. Po przeszło dwóch godzinach mleko zaczęło ścinać się w postaci grudek i oddzielać od serwatki. Na misce położyłam durszlak wyłożony płócienną ściereczką i ostrożnie przelałam zawartość garnka. Do miski zaczęła ściekać serwatka, a na sicie pozostał biały ser. Po kilku godzinach ściereczkę zawiązałam na całości sera i obciążyłam, aby cała serwatka mogła się odsączyć. Następnie przełożyłam na drugie sito i można już biały ser spożywać… jest delikatny, puszysty i bardzo smaczny :-))) Zorka czeka już aby twaróg ze smakiem wpałaszować, a koty upominają się o serwatkę, wiedzą co dobre! wypijając po miseczce…
  
Dla mnie też trochę twarogu zostało, zjem go sobie z pełnoziarnistym chlebem, który wyjęłam z piekarnika, ale dopiero na kolację, aż chlebek przestygnie. Tylko czy przy tych wszystkich łakomczuchach kręcących się po domu twaróg do kolacji doczeka…???
  
Przepis na chleb z mąki razowej, na prawdziwym zakwasie podawałam 06.01.2011r. polecam, piekę taki chleb już kilka lat, raz lub dwa razy w tygodniu, jest zdrowy i smaczny.

styczniowe poranki

Patrzę jak styczniowy świat budzi się ze snu, jak rozpraszają się ostatnie wiązki uciekającej we mgłę czerni nocy, jak zagubione w chmurach słońce usiłuje przebić się na powierzchnię istnienia… 
Przyglądam się wyłaniającym z porannego przebudzenia krajobrazom, detalom, rysującym się nieugiętą linią na tle sennego nieba, poszarzałej ziemi… by doczekać się dobroczynnej dawki energii, przejawiającej się w igrających promykami słońca iskierkom, rozświetlającym delikatne igły świerkowych gałązek…
  
  
  
  
  
  
  
  
  

Kicia i jej choinkowe implikacje

Od kiedy w domu pojawiła się świąteczna choinka, życie Kici skupiło się wokół jej białych światełek, kolorowych bombek, zwisających fantazyjnie girland, całej otaczającej drzewko magicznej aury…
Kilka godzin dziennie, szczególnie wieczornych, kiedy choinka jest roziskrzona, spędza zatem Kicia na wpatrywaniu się w zachęcająco dla niej mieniące się  drzewko…
  
 
 
…bardzo długo i intensywnie się wpatrujemy…
  
…dotykamy…
  
…wąchamy…
  
…ależ nudna jest ta choinka jednak!…
  
… 
…lepiej utnę sobie małą drzemkę…
   
…albo zasnę snem kamiennym… na tacy, w końcu to jest najlepsze na świecie miejsce do spania…