bielszy odcień bieli

Na moje słowa „idziemy na spacer nad jezioro” Zorka z radości zaczyna piszczeć i nadstawia mordkę, aby założyć jej obrożę, koty leniwym krokiem, zaspane, ziewając i przeciągając się wychodzą z najskrytszych zakamarków domu, pojawiają się w sieni i czekają, aż będę gotowa do wyjścia. Skoro idziemy nad jezioro, to zwierzaki obierają ten właśnie kierunek…
  
  
Mimo tego, że śniegu jest sporo i prószą wciąż drobne płatki, cała ferajna chętnie idzie na spacer …
Wszystko jest białe, biała ziemia, białe drzewa, białe niebo… 
  
Nawet jezioro jest białe, pokryte cieniutką warstwą lodu, w nocy temperatura spada do -7 st., co wystarcza aby na wodzie powstała biała lodowa skorupa…
  
  
Koty zdziwione patrzą na jezioro, ostatnio wyglądało przecież zupełnie inaczej…
  
Kicia postanawia osobiście sprawdzić co z jeziorem się stało  i nim zdążyłam zaprotestować weszła na lód.  
  
Ciągnie ją oczywiście do tych najcieńszych warstw lodu, gdzie przebija woda. Robi mi się gorąco z niepokoju o nią, bo słyszę jak lód trzeszczy, nawet pod tak małym ciężarem jaki stanowi mała kotka. Wołam ją aby wróciła…
  
Zorka i Miluś również są zaniepokojone, spoglądają to na mnie, to na Kicię. Po tonie mojego głosu, wnioskują, że kotce grozi niebezpieczeństwo. Czekają jednak grzecznie na brzegu..
 
 
Kotka przestraszyła się zapewne dźwięku pękającego lodu i mojego niespokojnego wołania, bo  kieruje się na szczęście do brzegu… 
  
  
Ponieważ łapki i nosy zwierzaków są zimne, wracamy do domu. Miluś i Zorka pędzą z przodu, z nadzieją na drugie śniadanie. A wystraszona i skruszona swoim nieposłusznym zachowaniem Kicia przez całą drogę idzie przy mojej nodze…