żarnowiec miotlasty

Żarnowiec miotlasty, żółto kwitnący gatunek krzewu rośnie dziko i gęsto w bezkresnych lasach Pojezierza Brodnickiego. Krzew ten lubi piaszczyste, suche zbocza, ugory, poręby, wrzosowiska, lubi towarzystwo sosen i brzóz, lubi osłonięte, ciepłe i słoneczne stanowiska, lubi… leśne siedliska. Natomiast ja lubię oryginalne, miotlaste, wiotkie, motylkowate, żółto kwitnące pędy żarnowca. Krzew ten jest mało odporny na mroźne i surowe zimy, dlatego moje ulubione okazy okrywam na zimę włókniną aby na wiosnę cieszyć się ich jasno zielonymi pędami, w maju i czerwcu miodowo-żółtymi kwiatami, a w sierpniu owocami, jedwabistymi strąkami, które w upalne dni skręcają się, pękają z trzaskiem i wyrzucają nasiona na znaczną odległość.

Gdy majowe słońce ukrywa się za deszczową chmurką kwitnące pędy żarnowca rozświetlają Siedlisko.

rzepak po horyzont

Z białej szutrowej drogi schodzę na łąkę, z ledwie zaznaczonymi jaśniejszym odcieniem zieleni śladami sporadycznie jeżdżących tu pojazdów. Jest maj, połowa najpiękniejszego miesiąca w roku. Pogoda jest wręcz idealna na wiosenne wędrówki, jest ciepło, przyjemnie, wieje lekki wiatr, śpiewają ptaki, a aromat ziół oszałamia swą intensywnością. Idę przez łąkę, z jednej strony szumią wysokie, dorodne drzewa i wybujałe krzewy, z drugiej delikatnie szepcą liście młodych brzózek. Przez zagajnik i las przechodzę na pola.

Idę miedzą, miedzą zieloną, długie lniane spodnie chronią mnie przed gęsto rosnącymi tu pokrzywami. Słońce, wiatr, kwitnące rzepakiem pola,  zapach wsi, trawy, ziół – tak pachnie i wygląda maj. 

Jestem w samym sercu rzepakowej plantacji, z każdej strony widzę wysokie, rozgałęzione łodygi o żółtych płatkach. 

Wędruję przez malownicze pagórki, wzdłuż wijących się niczym wstęga cieków wodnych u których końca kwitną zieloną rzęsą małe sadzawki.

Kilka metrów dalej ziemia jest wyschnięta i popękana,  rzepak rośnie tu zdecydowanie słabiej. 

Docieram do niewielkiego wzniesienia, gdzie ukazuje się kolejne intensywnie żółte, miododajne, rzepakowe pole…

Polecam śródpolne przechadzki, oczywiście zawsze miedzą, miedzą zieloną, aby nie zniszczyć upraw. Z tak bliskiej perspektywy świat wygląda inaczej, niż widziany z drogi, zza okien samochodu.  Tu natura pozwala aby ją poczuć wszystkimi zmysłami, pozwala stać się jej częścią. 

kominiarz czy iluzjonista?

Zawsze po sezonie grzewczym prosimy pana Jędrzeja, sympatycznego kominiarza o wyczyszczenie wszystkich siedliskowych kominów.  Tym razem jednak oprócz sadzy pan Jędrzej odnalazł w kominie zadomowionych tam mieszkańców… 

Kominiarz wchodzi na dach i czyści komin pierwszy…

pan Jędrzej uśmiecha się…

…z komina wylatuje sikorka bogatka, zdezorientowana nagłym wtargnięciem do jej gniazda przysiada na trawniku…

…  zabiera się do poszukiwania jedzenia…

…tymczasem pan Jędrzej czyści komin drugi…

…uśmiecha się…

…z komina wylatuje pliszka siwa, ląduje na trawniku…

…i od razu posila się dorodną gąsienica…

kominiarz,  już bez czapki, w popłochu opuszcza dach…

…lecz.. pozostał komin trzeci…

…z niedowierzaniem… coś ciężkiego?

…z impetem z komina wylatuje… bażant, na odpoczynek obiera sobie przyległe sitowie…

 …pan Jędrzej z zapałem zapisuje sobie w notesie termin kolejnej w Siedlisku wizyty…

drozd śpiewak

Śpiewa z wierzchołka wysokiego drzewa, śpiewa dynamicznie, intensywnie, żarliwie, swoją melodię przeplatając fletowymi gwizdami. Pieśń jego składa się z dwu- lub czterokrotnie powtórzonej frazy po której następuje krótka przerwa, później pojawia się nowy motyw, który znów zostanie kilkakrotnie powtórzony. Drozd śpiewak. Śpiewa od dwóch dni, ciągle śpiewa…

...pięknie śpiewa, melodia wiatrem niesiona korony drzew urzeka…

..wiatr porywa ją, gna po pachnących wiosną polach..

...kocie drapieżniki melodią zahipnotyzowane, nasłuchują..

…kołyszą się w takt muzyki wygrzewając w promieniach słońca ..

…śpiew drozda spływa na ziemię, budząc ze snu tulipanowe cebulki…

…drozd śpiewak, najmilszy kompan pierwszych wiosennych dni…

siódmy dzień kwietnia

W lesie i nad jeziorem wciąż króluje zima, tu śnieg topnieje powoli, wysokie drzewa uniemożliwiają słabym promykom słońca dotrzeć do ziemi pokrytej śnieżną powłoką czy roztopić kilkunastocentymetrowy lód utrzymujący się na jeziorze. 

Tu wiosny niestety nie widać, natomiast słychać ją bardzo wyraźnie, śpiewają bowiem kosy, bogatki i inne sikory, krzyczą żurawie, widzę je lecą w kierunku północnym,  za chwilę zawracają i szukają właściwej drogi.

Na skraju lasu, na drodze prowadzącej do Sumówka śnieg prawie już stopniał, tu słońce grzeje intensywniej budząc z zimowego snu przydrożne, szare krzewy.

Śródpolne mokradła otula jeszcze delikatna warstwa lodu i śnieżnego puchu, ale i tu  wiosna powoli dociera. 

W mocno nasłonecznionych miejscach na krzewach i krzewinkach wierzby dostrzegam liczne białe, puchate kotki.

Żurawie znowu zawracają, szukają swego miejsca do życia na najbliższe miesiące.

Dzisiejszy dzień właściwie jest typowo kwietniowy, przeplata się zima z wiosną, a ptaszyny łączą się w pary…. 

 

jeszcze jedna dynia

Całą chłodną i dżdżystą jesień,  całą mroźną, długą zimę przeleżała dynia na kuchennym parapecie. Jej trzy siostry pozostawiły po sobie przyjemne wspomnienie dyni w marynacie, dyni pod beszamelem, dyni jako dodatku do mięs. W końcu i ta, choć duża to jednak niepozorna, doczekała się swojego kulinarnego spełnienia w tych pierwszych nietypowych pod względem meteorologicznym, wiosennych dniach. Skoro zima nie odpuszcza, skoro śnieg, mróz i lód rozpanoszyły się na dobre i opuścić nas nie zamierzają, to serwowanie rozgrzewającej zupy z dyni jest jak najbardziej wskazane.


Najpierw przecinam dynię na pół, łyżką wydrążam pestki i włókna, dynię kroję na grube paski. Na zupę wykorzystam 1/4 miąższu z dyni, resztę w postaci „paluszków” zamrożę, będą idealne w najbliższej przyszłości jako dodatek do sałatek.

Dwie duże marchwie, dwa ziemniaki, korzeń pietruszki i kawałek selera kroję w kostkę i wsypuję do wrzącej, osolonej wody. Dynię również kroję na małe kawałki i wrzucam do garnka, gotuję do miękkości. Doprawiam świeżo wyciśniętym imbirem, pieprzem cayenne i szczyptą gałki muszkatołowej.

Miksuję…

Zupę nalewam do kokilek, posypuję prażonymi pestkami dyni. Danie zdecydowanie należy do tych rozgrzewających, akurat na dzisiejsze wieczorne -15. Aksamitna konsystencja zupy i jej ostry smak doskonale do siebie pasują.