jeszcze jedna dynia

Całą chłodną i dżdżystą jesień,  całą mroźną, długą zimę przeleżała dynia na kuchennym parapecie. Jej trzy siostry pozostawiły po sobie przyjemne wspomnienie dyni w marynacie, dyni pod beszamelem, dyni jako dodatku do mięs. W końcu i ta, choć duża to jednak niepozorna, doczekała się swojego kulinarnego spełnienia w tych pierwszych nietypowych pod względem meteorologicznym, wiosennych dniach. Skoro zima nie odpuszcza, skoro śnieg, mróz i lód rozpanoszyły się na dobre i opuścić nas nie zamierzają, to serwowanie rozgrzewającej zupy z dyni jest jak najbardziej wskazane.


Najpierw przecinam dynię na pół, łyżką wydrążam pestki i włókna, dynię kroję na grube paski. Na zupę wykorzystam 1/4 miąższu z dyni, resztę w postaci „paluszków” zamrożę, będą idealne w najbliższej przyszłości jako dodatek do sałatek.

Dwie duże marchwie, dwa ziemniaki, korzeń pietruszki i kawałek selera kroję w kostkę i wsypuję do wrzącej, osolonej wody. Dynię również kroję na małe kawałki i wrzucam do garnka, gotuję do miękkości. Doprawiam świeżo wyciśniętym imbirem, pieprzem cayenne i szczyptą gałki muszkatołowej.

Miksuję…

Zupę nalewam do kokilek, posypuję prażonymi pestkami dyni. Danie zdecydowanie należy do tych rozgrzewających, akurat na dzisiejsze wieczorne -15. Aksamitna konsystencja zupy i jej ostry smak doskonale do siebie pasują.

jezioro Sosno

Nadszedł marzec, niosąc w delikatnych promieniach słońca obietnicę wiosny, śnieg powoli znika, najpierw z pól, później z leśnego poszycia, z dróg wystawionych na słońce. Wieje porywisty wiatr osuszając topniejące pośniegowe wspomnienia. Są jednak miejsca, gdzie mimo słońca i wiatru, panuje nadal lodowa zmarzlina.

Drogi i dukty leśne, gdzie słońce ze swoją zbawienną mocą przedostać się jeszcze nie może, także pokryte są lodem.

Idę wzdłuż brzegu jeziora Sosno, omijam śliskie drogi, stąpam po zielonym dywanie z mchu i dawno opadłych grabowych liści. Po wielu dniach brnięcia po śnieżnych zaspach odczuwam radość kontaktu z tak miłą, miękką materią jaką jest mech.

Napotykam drzewo ze śladami żerowania jakiegoś zwierzęcia, drzewo o grubym pniu, nagryzione u podstawy z każdej strony. Nie dostrzegam tu typowego dla bobrów zgryzu w kształcie klepsydry, może tylko zwierzęta posilały się korą..?

Obok widzę „wannę” do błotnych kąpieli…

..a także platformę widokową, z licznymi śladami stóp…

Wchodzę na powalony pień drzewa aby z bliska przyjrzeć się śladom. Wydaje mi się, że jednak są to ślady bobra…

Jezioro jest skute lodem, jednak przecież miejscami zaczyna lód pękać, miejscami jest cienki… ale nie przeszkadza to wędkarzom, którzy pewnym krokiem przemierzają lodową taflę.

Mogłabym tak spacerować, wypatrywać, obserwować.. godzinami, zwłaszcza że czuję pierwsze, przyjemne tchnienie wiosny, słyszę świergot ptaków, odgłosy powracających z ciepłych krajów gęsi i żurawi. Czy to ostatnie w tym roku  spojrzenie na zimowe jezioro..?

?

…czas wracać do domu.

sarna, leśna sąsiadka

Sarny, moje ulubione leśne sąsiadki spotykam zazwyczaj o poranku lub kiedy zaczyna zmierzchać. Widuję je na polach, jak żerują lub odpoczywają, widuję w lesie kiedy zwinnie przebiegają wśród drzew. Są płochliwe, rzadko nawiązuję z nimi kontakt wzrokowy, przeważnie podziwiam z daleka ich gibkie sylwetki, dumnie uniesione głowy, sposób chodzenia,  szybkość biegania, a wówczas  w biegu oglądam ich połyskujące bielą lustra …


W miniony poniedziałek, mimo szarości na niebie wybrałam się na spacer, na pola, z pewnym zamiarem..  Na styku lasu i pól znajduje się myśliwska ambona, służy ona miłośnikom Parku Krajobrazowego do obserwacji zwierząt. Pomyślałam sobie, że i ja zwierzęta z góry poobserwuję. Śnieg topnieje, jest mokry i ciężki, trudno stawia się kroki na śliskim podłożu. Docieram do ambony…

 

Ambona jest baaardzo wysoka. Wejść czy nie wejść..? Skoro już tu przyszłam, to wypada się na nią wdrapać…


Daleko na polu, przy osadzie Sosno Szlacheckie dostrzegam grupę wylegujących się na śniegu saren i koziołków. Swój wypoczynek urządziły sobie blisko ludzkich siedzib. Nastawiam aparat na maksymalne zbliżenie i próbuję zrobić zdjęcia sarnom oddalonym ode mnie przeszło pół kilometra. Zdjęcia te mają raczej charakter dokumentalny niż estetyczny.

Żadnych innych zwierząt w pobliżu nie widzę, wieje ostry wiatr, temperatura jest dodatnia, a wilgoć aż unosi się w powietrzu, niebo jest zasnute mgłą… chwilami siąpi deszcz, chwilami sypie śnieg, co ja w ogóle robię na tej ambonie? Takie wyczekiwanie na zwierzynę zostawię sobie na piękne, słoneczne, wiosenne dni. Schodzę, idę w kierunku saren, co jakiś czas zatrzymuję się i usiłuję zrobić zdjęcie.

Sarny są bardzo czujne, mają doskonały wzrok i słuch, a intruza potrafią wyczuć z odległości 400 m. Są wyraźnie zaniepokojone moją obecności i następuje ewakuacja stada…

W pogoni za rączą sarną przepędziłam cały rudel wprost do gospodarstwa w sąsiedniej wsi..

Jedna z saren wyczuła chyba moją desperację i nawiązała kontakt wzrokowy..


pieczona szynka… gdy śniegiem sypnie… pieczona szynka…

 

… kiedy śnieg zasypie wszystkie drogi, kiedy trudno jest wśród śnieżnych zasp drogę odnaleźć i dotrzeć do pobliskiego miasteczka, kiedy biały puch bierze w niewolę Siedlisko, kiedy buty pełne są śniegu, a samochód odmawia posłuszeństwa…  wówczas …

 

…szynkę surową zalewam marynatą…

…gorącą osoloną wodę wlewam do naczynia z suszonymi ziołami: łodygą i ziarnem kopru, gorczycą, kolendrą, estragonem, chrzanem, czosnkiem, listkiem laurowym i ziarnem pieprzu… kiedy zalewa wystygnie szynkę umieszczam w naczyniu z marynatą i maceruję 48 godzin…

…może w tym czasie drogi odśnieżą 😉 …

…szynkę osuszam, zdejmuję większe kawałki ziół, wkładam ją do brytfanki i piekę… 2 kg szynki 2 godziny w temperaturze 180 st., od czasu do czasu polewając szynkę wytapiającym się sokiem …

…szynka smakuje pysznie, delikatnie osnuta jest ziołową  nutą… jej kolor nie jest różowy, a smak zupełnie inny niż szynki kupionej w sklepie, ale … warto…

…jej walory smakowe  są wyjątkowe…

… piekę również pełnoziarnisty chleb, który doskonale komponuje się z cienko pokrojoną szynką i odrobiną chrzanu…

…a za oknami śnieg…

…skumbrie w tomacie…

pejzaże wciąż jeszcze zimowe

Śnieg jeszcze leży dookoła, mróz nadal w policzki szczypie lecz zdarzają się coraz częściej piękne, przepełnione słońcem dni. Dni, w których odnajduję pierwsze tchnienie wiosny. A wszystko za sprawą sikorek bogatek, modraszek, kosów i kowalików, które właśnie w słoneczne lutowe dni wyśpiewują miłosne arie. Jeszcze tydzień temu w lesie królowała cisza, przerywana jedynie odgłosami bębniącego o korę dzięcioła. Teraz jednak, jak tylko wyjdę z domu słyszę śpiew i nawoływania ptaków, słyszę je spacerując po lesie. Wśród leśnego ptactwa powoli rozpoczyna się przedwiosenny harmider, a sprawcy owych radosnych odgłosów ukrywają się jeszcze w gąszczu gałęzi.

Wędrując po lesie znajduję bardzo wygodne, umoszczone przez dziki legowisko, szkoda że jest puste. Dziki pewnie też wiosnę poczuły…

Koty harcują i (o zgrozo!) polują…

A kiedy słońce odchodzi za horyzont, kiedy gaśnie, milkną też wszystkie ptasie trele, może jutro słońce też zaświeci, zachęci ptaki do muzycznej aktywności, i usłyszę te miłe dla ucha dźwięki..