goniąc kormorany

 

Każda wyprawa musi mieć swój cel, na dzisiejszą wycieczkę kajakową po największym z jezior Pojezierza Brodnickiego, Partęczyny Wielkie, zaplanowałam: znaleźć i sfotografować kormorana. Wyruszamy w pierwszą sobotę września, jest piękne, słoneczne wczesne popołudnie, wiosła zaurzają się miarowo w błękitnej, czystej wodzie, czuję przyjemne ciepło na ramionach i lekki powiew wiatru we włosach… Płyniemy na wyspę, tam bowiem dostrzegam uschnięte drzewa, a to oznaczać może, że właśnie tam kormorany przebywają…

 

 

 

 

 

  

 

Jest! Sylwetka kormorana śmiało rysuje się na biało-niebieskim tle… Wbrew powszechnym opiniom, nie jest to „paskudne ptaszysko” lecz piękny, dostojny ptak, lśni w słońcu jego czarne upierzenie, wygina się jego  wyprofilowana szyja… Niestety, to co kormoran po sobie pozostawia, to suche kikuty obumarłych drzew…

 

  

 

…po chwili dostrzegam, że nie jest on osamotniony…

 

 

 

… prawie na każdym drzewie siedzi grupa czarnych ptaków, niektóre z białymi, inne z czarnymi lecz wszystkie z pełnymi od ryb brzuszkami…

 

 

 

 

 

 

… teraz widzę, że to cała kolonia!

 

 

 

 

 

…zaniepokoiły się wyraźnie naszym towarzystwem, wydają dźwięki bardzo dla ucha przyjemne…

 

 

 

 

 

…płoszą się, raz po raz odlatują…

 

 

 

 

 

… nad głową słyszę trzepot skrzydeł… w niesamowicie licznej ilości… cudowne uczucie…

 

 

 

 

 

… i my do brzegu dobijamy :-))) cel został osiągnięty…!