wyobraźnia figle mi płata

 

W lesie jest pięknie o każdej porze roku, obojętnie czy jest zima, wiosna, lato czy jesień, zawsze można znaleźć tu coś ciekawego, patrzeć jak zmieniają się drzewa, rozkwitają pąki, migocą różnobarwne kolory liści, jak pająki misternie tkają pajęczyny, jak zielenieje trawa i mech, kołyszą się korony drzew, jak dzika zwierzyna wydeptuje swoje leśne ścieżki, można wsłuchać się w lasu ciszę lub przeciwnie w jego odgłosy, wydawane przez wspóbrzmnienie wiatru, liści i drzew, przez gwizdy krążących nad lasem drapieżników, skrzeczenie sójek, śpiew drozda…  można wziąć głęboki oddech i napawać świeżym, rześkim powietrzem… i obserwować życie, toczące się co dzień życie lasu… jego mnieszych i większych mieszkańców…

Idę leśnym duktem i wypatruję.. są to gałęzie, pnie, kora..? czy zaklęte w tajemnicę snu ptaki..? może zaraz zbudzą się i polecą w błękit nieba…

  

 

 

 

 

…ale tam w oddali chyba prawdziwe sarny stoją… ?

 

 

 

 

pstrąg z patelni w migdałowych płatkach

 

…dwa niewielkie pstrągi myję, osuszam przyprawiam solą, pieprzem, ziołami prowansalskimi, suszonym koperkiem, odstawiam do lodówki, gdzie leżą dobę całą…

…przenika je aromat ziół…

…dnia następnego podsmażam cebulkę, prażę płatki migdałów… przekładam na talerzyk…

…kroję kilka pieczarek, siekam cebulkę, wyciskam przez praskę ząbek czosnku, solę, dodaję pieprz, frykasami tymi faszeruję pstrągi… panierkę stanowi niewielka ilość bułki tartej zmieszana z odrobiną otrąb… smażę pstrągi na mocno rozgrzanej patelni… jedną stronę… drugę stronę… kiedy mam pewność, że ryby są już gotowe, dodaję uprzednio podsmażoną cebulę i płatki migdałów, smażę jeszcze trochę… przekładam pstrągi na talerze, dekoruję plastrami cytryny, pietruszką… podaję z sałatką ze świeżych, soczystych warzyw…

pstrągi są niezwykle delikatne i mają chrupiącą skórkę, doskonale komponują się smakowo i wizualnie z uprażonymi migdałowymi płatkami oraz kolorową sałatką…

 

 

 

 

 

 

 

słoneczna niedziela

 

Piękna, słoneczna niedziela sprzyja bliskiemu obcowaniu z naturą… idziemy nad jezioro, aby sprawdzić czy można się już kąpać 😉 Lekki wiosenny wiatr wytrąca ze snu jezioro, które wyraźnie zachęca… aby do niego wskoczyć…

 

 

  

 

 

Kicia bada waruni do kąpieli… wskoczyć czy nie?

 

  

 

Miluś, krokiem rozrabiaki z kreskówek przemierza pomost… może trafi się jakaś rybka?

 

  

 

… a Zorka oczywiście postanawia przekonać się o temperaturze wody na własnej skórze… ale… brrr…szybko wyskakuje…

 

 

 

… ….wierczorem podziwiamy kolejny przez naturę nam dany cud…

 

 

 

…dobranoc…

 

 

 

 

samotność długodystansowca

 

Moja codzienna dawka ruchu dziś polega na biegu… wolnym, samotnym biegu, truchcikiem przez las… Zorka i kotki były wcześniej ze mną na długim spacerze, teraz więc mam czas tylko dla siebie… Lubię biegać sama, w swoim własnym tempie, po miękkim podłożu… sprzyja to koncentracji i medytacji… Najpierw jednak kilka ćwiczeń rozciągających… mięśnie są rozgrzane… ruszam ścieżką wprost do lasu… jest wilgotne, wiosenne popołudnie… drzewa kołyszą się sennie… Pada pierwszy, drobny, upragniony przez przyrodę ciepły deszcz… ziemia i las pachnie świeżością… biegnę kilkanaście minut, zatrzymuję się, wyciszam bijące szybko serce… robię kilka przysiadów, skłonów, wymachów ramion… słucham jak spadające krople deszczu uderzają delikatnie o liście, gałęzie, leśne poszycie… melodyjna, wyciszająca muzyka…  ruszam,  synchronizuję oddech z krokiem biegowym i pracą ramion… przyspieszam, las teraz już biegnie ze mną… wracam drogą wzdłuż brzozowego młodnika… słońce już na dziś zakończyło swoją wędrówkę po niebie… krokusy zamykają swe senne oczy… ja też jestem bardzo zmęczona, ale również zadowolona, to był kolejny piękny dzień…