leśne zwierzęta mojego Siedliska

 

zdjęcie robiłam 17 grudnia 2010

 

Sarny, dziki, lisy i zające to zdecydowanie najczęściej odwiedzający mnie przyjaciele;)  Mieszkają wszyscy tuż za rogiem, znam ich obyczaje, wąskie, leśne ścieżki, które codziennie przemierzają, skrzętnie ukrywane ostoje, jamy i kryjówki.

Sarny teraz zimą poruszają się całymi grupami, przechadzają  wzdłuż Siedliska, zatrzymują i ciekawie przyglądają, małe  sarenki i koziołki podchodzą pod bramę…

Dziki bardzo wcześnie rano, kiedy jeszcze jest ciemno,   wychodzą z młodymi z lasu na pola, w poszukiwaniu pożywienia, a na samotnego odyńca natknąć się można spacerując po lesie…, co niedawno mnie się przytrafiło…

Natomiast lisy i zające mieszkają właściwie razem z nami;), teraz zimą rzadziej je widuję, ale wiosną i latem  codziennie. Zające przychodzą na trawkę prze domem poskubać koniczynę, a lisy podchodzą, by pogonić zające…

Na szczęście Zorka jest wielką pacyfistką, goni czasem zwierzynę, ale tylko dlatego, że owa ucieka, a jeśli zdarzy się jej spotkanie tete-a-tete,  na przykład z zającem,  to przyjaźnie merda ogonem  i z nadzieją zaprasza do zabawy, czego zające jednak nie pojmują…  i wtulając głowę w tułów udają, że ich tu nie ma…

 

 

Komentarze: 8

opowieści Zielonego Lasu

 

Sosen jest w Siedlisku zdecydowanie najwięcej, cieszy mnie to bardzo, ponieważ ich długie, wąskie igły, mienią się różnymi odcienami zieleni, przez cały rok. Przybierają też czasem barwy żółtawe, brązowe i rude, co jest zjawiskiem naturalnym, związanym z mijającymi porami roku. Sosny lubią glebę suchą, lekką i piaszczystą, dlatego też czują się tu doskonale:).

Im głębiej idę w las, tym sosnowe bory stają się gęstsze i bardziej tajemnicze. Mieszają się też z innymi gatunkami drzew, ze świerkami, brzozami, dębami, grabami…

Najbardziej lubię spacery po nagrzanych słońcem, pachnących żywicą lasach, teraz las jest bardziej ponury, lecz również pełen uroku. Mruga do mnie unoszącą się mgiełką, wabi mrokiem, bajki opowiada…

Wierzenia ludności z dawnych, dawnych lat mówiły o tym, że drzewa są  łącznikiem między sferami Kosmosu, między Niebem,  a Ziemią. Wystarczy w lesie bardzo,  bardzo mocno wsłuchać się w jego ciszę, aby usłyszeć to co chce nam przekazać. Zamykam więc oczy i słucham… 

Wśród szumu drzew, wyławiam słowa…  „w sośnie mieszka Dobry Duch”… i jeszcze to…., ale to już tylko dla mnie…:)

 

  

Kicia w poszukiwaniu „Dobrego Duszka”

Komentarze: 7

karnawałowe inklinacje

                                                 

 

…skarpeta Mikołajkowa jeszcze na kominie dynda, dekoracje świąteczne nadal stoją, choinka rozświetlona lampkami wciąż pięknie się prezentuje, pomarańcze i mandarynki goździkami przyozdobione aromatycznie pachną…

…Randy Crawford śpiewa niepowtarzalnym głosem, ogień w kominku płonie, baloniki pod sufitem tańczą…

…zapalam świece, na stół stawiam zmrożonego szmpana, drzwi otwieram… by powitać zwolenników sielskich zabaw karnawałowych…

 

Komentarze: 2

likopen potrzebny od zaraz

Uwielbiam pomidory w każdej postaci, najbardziej te dojrzewające w pełnym słońcu. Teraz są one niedostępne, więc ratuję się przecierem pomidorowym, pomidorami w puszce, suszonymi, sokiem i pomidorkami koktailowymi, te ostatnie jednak pełnią bardziej funkcję ozdobną, niż odżywczą czy smakową.

 

Wnioskuję, że mój organizm domaga się potasu, żelaza, witaminy A,C…. no i oczywiście likopenu;), ponieważ nie mogę się opanować i łyżeczką pałaszuję przecier. Wyjadam ze słoika połowę  jego zawartości…, a gotować mam przecież krem pomidorowy. Banalnie? Chyba tak, ale banały bywają bardzo smaczne.

 

Na kuchence w garnku bulgoce już nieśmiało wywar z warzyw i piersi kurczaka; pokrojona marchewka, seler, pietrucha, por, cebula, przyprawy.

Bulion jest już gotowy, wyjmuję filet z kurczaka – zjedzą go moje pupile, a warzywa miksuję wraz z pokrojonymi pomidorami z puszki, dodaję jeszcze kilka łyżeczek przecieru, aby smak był bardziej intensywny.

 

Nalewam krem na talerz, dekoruję „kleksem jogurtowym”, a talerz sąsiedni śmietanką, obsypuję zieleniną  i … zabierm się do jedzenia.

 

Paradoksalnie, likopenu na jednym talerzu jest o wiele więcej, niż w kliku kilogramach świeżych pomidorów.

                                             

                                                

Komentarze: 4

Stan Przywróconej Równowagi

Wczoraj po południu, Goście nasyciwszy swoje Oczy Pięknem Krajobrazu, Dusze napełniwszy Ciszą i Spokojem, rozjechali się do swych Domów.

Powrócą tu jeszcze nie raz Myślami, a fizycznie, wraz z Nową Porą Roku. Równowaga, krórą gdzieś w Chaosie Dni zagubili, została Im, zapewne chwilowo tylko, Przywrócona.

 

Tymczasem do Sumówka powróciła Zima, w delikatnej, koronkowej Szacie, lecz do tej zwiewnej Kreacji, włożyła ciężkie, siermiężne Chodaki.

 

Idziemy z Zorką na Przechadzkę. Dziś robimy „pętlę” na obrzeżach wsi i lasu. Dzierżę w dłoniach kije do nordic walking, co stanowi słuszną podporę na tym Lodowisku, choć w zasadzie bardziej przydałyby się teraz łyżwy.

Dzielnie maszerujemy po lodowej tafli, Zorka świetnie daje sobie radę, wiadomo 4 Łapy! Natomiast ja podpieram się wręcz kijami, aby się nie przewrócić.

 

Utrzymuję jednak Równowagę, nie tylko na tej Drodze, ale także na Zupełnie Innej. Stan Przywróconej Rónowagi w mojej Duszy trwa, ale czy utrzyma się tu na Zawsze..?

 

Komentarze: 2

kuchnia bardzo osobista

                 

 

Dziś na obiad przychodzi 6-osobowa ekipa z Dużego Domku:). Przygotowuję zupę grzybową z prawdziwków i podgrzybków, które zebrałam i ususzyłam jesienią. Bazę zupy stanowi bulion mięsno-warzywny, kwintesencję grzyby, a dodatkiem jest śmietana i zielona pietruszka. Już pięknie pachnie lasem i grzybami w całym domu:)

 

Na danie drugie zaserwuję zawijasy z piersi kurczaka, przyprawione bazlią, octem balsamicznym, świeżym imbirem i odrobiną czosnku, nadziewane suszonymi pomidorami i serem feta. Podam je z pieczonymi ziemiaczkami oraz sałatką z lodowej sałaty, żółtej i czerwonej papryki, pomidorków koktailowych, oliwek czarnych i zielonych, w towrzystwie dyni i cukini, delikatnie skąpanych w sosie vinegre…posypanych ziołami prowansalskimi…

 

Deser stanowić będzie ciasto pleśniakiem zwane, w wersji z rabarbarem i wisienką oraz kawa.

 

Kolacji już jeść nie będę…chyba;)

 

 

Komentarze: 4

Miluś Milusiński

Rudy  Miluś  jest  ulubionym  bratem Małej Kici,  ma  7 miesięcy, biało-rudą karnację, pręgowany ogon, bursztynowe, przenikliwe oczy, długie, zakręcone wąsiska i… całkiem spory  bagaż kocięcych doświadczeń;

Jest zawadiaką i łobuziakiem, obdażonym jednak dużym wdziękiem i urokiem osobistym.

 

Miluś, oprócz zabaw towarzyskich z Zorką i Kicią, ma dwie pasje. Pierwszą jest drzemka, wylegiwanie się na kanapie, spanie, przeciąganie się , ziewanie…, drugą natomiast …polowanie.  Jest on bardzo sprawnym łowcą, potrafi godzinami, nawet na śniegu i mrozie, czekać przed norą ryjówki, by w rezultacie ją upolować, trzymając w pyszczku dumnie przez podwórko przedefiladować i owo trofeum rzucić u mych stóp. Czego oczywiście nie popieram… Instynkt ten jednak jest u Milusia mocno rozwinięty i trudno go poskromić.

 

Kiedy siedzę na fotelu przy komputerze, kocurek  często ociera się o moje nogi,  krąży wokół z podniesionym ogonem, po czym wskakuje mi na kolana, składa kocie pocałunki – czołem o moje czoło, noskiem o mój nos, mrucząc przy tym intensywnie.

W końcu zadowolony zwija się w kłębek na podłodze i zasypia jak Zorka, którą w ten sposób naśladuje.

I tak na kolanach śpi wtulona Kicia, a  Miluś i Zorka drzemią przy mnie na podłodze. Wiecie jakie to trudne żeby teraz wstać i zrobić sobie herbatę???

 

 

 

Komentarze: 0

chleb pełnoziarnisty dzisiaj piekłam

  

Od około 2 lat, raz lub dwa razy w tygodniu piekę chleb, taki prawdziwy, na zakwasie, z mąki razowej, z ziarnem, nasionami i otrębami. Umiejętności tej nauczyłam się od mojej Sąsiadki, która bywa w Sumówku weekendowo, a wiosną i latem pomieszkuje dłużej. Co ciekawe, miejscowa ludność wiejska chleba nie wypieka, codziennie pieczywo dostarcza im „sklepik obwoźny”, który objeżdża okoliczne wioski. A my, Sąsiadka i ja, dziewczyny z miasta,  wyczarowujemy chlebki regularnie, kultywując tym samym  dobre, kulinarne obyczaje;)

 

Aby taki chleb upiec trzeba mieć dobrą mąkę i przede wszystkim zakwas chlebowy.  Zakwas najlepiej jest od kogoś dostać, ale jeśli taka opcja nie wchodzi w rachubę, to trzeba go zrobić, za pomocą mąki, wody i słoika;), ale to już na inny wątek…

 

W mąkę zaopatruję się w pobliskim Gospodarstwie Ekologicznym, kupuję mąkę żytnią, orkiszową, graham i pszenną, typ 2000. Każda z nich jest mąką razową, czyli raz mieloną, zawiera więc wszelkie witaminy i składniki mineralne, których biała mąka jest pozbawiona.

 

Piekę dwa lub trzy bochenki, w zależności od tego, ilu „zjadaczy chleba” w tygodniu się spodziewam.

Do dużej misy wsypuję mąkę, wlewam wodę i zakwas, sypię otręby, kminek, nieprzetworzone płatki pełnoziarniste 

i ..wyrabiam ciasto, czyli mieszam taką dużą łychą, ok 15 min na przemian sypiąc mąkę i wlewając wodę oraz zakwas…

 

Proporcje na dwa chleby:

– 2kg mąki: 1kg mąki żytniej,   0,5 kg mąki orkiszowej oraz 0,5kg mąki graham bądź pszennej (lub innej, wedle fantazji),

– 1,5 litra wody, przegotowanej, o temp. pokojowej, osolonej 2 łyżeczkami soli,

– zakwas chlebowy, ok.  0,5 litra,

– otręby 25 – 30 dag, płatki 25 -30 dag,

– kminek 2 łyżeczki, siemie lniane 2 łyżeczki.

 

Tak wyrobione ciasto leżakuje sobie ok. godziny w misie.

W tym czasie przygotowuję foremki do pieczenia, zwykłe keksówki, pokrywam je olejem i obsypuję mąką żytnią, aby chleby nie przywarły do foremek.

 

Następnie do kamiennego naczycia (może być też szklane) przekładam ok. 0,5 l ciasta chlebowego, które do kolejnego wpieku chleba  będzie potrzebne.  Przechowywać można je w lodówce do 10 – 12 dni.

 

Do misy z ciastem wsypuję nasiona słonecznika, pestki dyni, mieszam i w końcu przekładam ciasto do foremek. Obsypuję je sezamem, nasionami, mąką. Ciasto rośnie sobie w foremkach 5-6 godzin, zależy jaka jest temperatura, im wyższa, tym ciasto szybciej wyrasta.

Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 240 stopni – opcja grzanie górne i dolne, na ok. 10 min., następnie zmniejszam temp. na 180 stopni – opcja grzanie dolne i piekę chlebki ok. 1godziny. Wyjmuję z piekarnika i od razu z foremek, czekam aż wystygną, kroję, smaruję masłem i zjadam…pycha!

 

Chlebek ten zachowuje świeżość i walory smakowe prze kilka dni, przykryć go należy płócienną ściereczką i w ten sposób przechowywać.. a  cieszyć nas będzie wyszukanym, razowy smakiem, umilając wszelkie posiłki, śniadania, kolacje, przekąski.. choćby nic innego do jedzenia było;)

 

 

Komentarze: 6