"Ze wszystkich zakątków Ziemi, ten najpiękniej się do mnie uśmiecha"
Tam, gdzie ptaki swym śpiewem umilają czas, a świerszcze na skrzypcach melodyjnie grają, gdzie z niesamowitą intensywnością pachną będące właśnie w pełnym swym rozkwicie kwiaty, gdzie słońce ogrzewa lipcowymi promykami, gdzie niebo jest błękitne, a powietrze przenika płuca świeżością, gdzie szumi las, gdzie las oddycha…. odpoczywam…
kiedy podglądałam i podziwiałam motyle oraz bąki spijające nektar ze słoneczników szorstkich, moje strategiczne miejsce do odpoczynku zostało niestety zaanektowane…
Zwierzęta odczuwają tak samo jak ludzie, ból, tęsknotę, zmęczenie… Kocięta, szczeniaki, źrebaki… z trudem rozstają się z ciepłem i poczuciem bezpieczeństwa jakie daje im ich matka, obojętnie czy jest kotką, klaczą, czy troskliwą samicą drozda śpiewaka.
Czasem inne zwierzęta, spotykając na swej drodze nieporadne maleństwa, od matki oderwane, instynktownie przyjmują taką właśnie rolę, otaczając maluchy opieką i traktując jak swoje własne.
Pomiędzy zwierzętami rodzą się też niezwykłe przyjaźnie, a co do tego, że między człowiekiem a jego ulubieńcem powstaje niezwykła więź nie muszę chyba nikogo przekonywać… :-)))
Poniżej Zorka w roli opiekunki bardzo zaangażowanej….
warchlaki czyli dzikie świnki o charaktrystycznym paskowym umaszczeniu…
tak samo jak dzieci potrzebują wspólnej zabawy…
źrebię, które na krok nie odstępuje swojej matki…
pisklę, którego pierwsza próba lotu zakończyła się zawrotem głowy, na szczęście po paru godzinach mały śpiewak odzyskał siły do ponownej próby…
dzika gęś i kaczka hodowlana, które zaprzyjaźniły się tak bardzo, że dzika gęś zrezygnowała z wędrownego trybu życia i pozostała z kaczką w gospodarstwie…
spacerują sobie raz w jedną raz w drugą stronę…
Z wielką radością i niesforną przyjemnością, mimo chimerycznej lipcowej aury, z nieposkromioną atencją buszuję sobie po kwitnących kolorem łąkach, dojrzewającym zbożem polach, bezkresnym oceanie wolności, nasyconym kroplami deszczu i galopującymi cumulsami niebie… buszuję sobie…
Podpatruję i słucham(!) jak rośnie i dojrzewa zboże, złoci i srebrzy się pszenica, przeciąga i wygląda słońca żyto, pręży owies … buszuję sobie…
I nie jest ważne ile stopni wskazuje obecnie słupek rtęci, pada czy też nie pada mi na głowę niepokorna kropla nieuchronnej melancholii… buszuję sobie..
Ważne jest, że oddycham tym właśnie nasyconym świeżością powietrzem, spoglądam w niczym nie ograniczoną przestrzeń łanów zbóż, chłonę ten niesamowity w swej prostocie krajobraz, podziwiam magię tego miejsca…
buszuję sobie…
Od czasu do czasu, kiedy guziki w moich spodniach zaczynają odskakiwać, a spódniczki opinają się na biodrach trzeszcząc lekko… wyciągam z szafki parowar, którego kilkukrotne użycie potrafi zdziałać cuda… odnośnie owych guzików i spódniczek… oczywiście.
Gotowanie na parze jest bardzo zdrowe… no i smaczne, rzecz jasna. Warzywa gotowane w ten sposób zachowują wyższy poziom składników odżywczych, witamin oraz minerałów, nie trafiają one bowiem do wody jak podczas tradycyjnego gotowania, lecz pozostają w produktach. Gotując ryby czy mięso w parowarze nie stosujemy tłuszczu, wystarczy natrzeć je ulubionymi przyprawami…
Wlewam do zbiorniczka wodę, układam piętrowo ziemniaczki, marchewkę… zamacerowane filety z kurczaka i włączam urzadzenie. W tym czasie kroję warzywka, dodaję fetę, zioła, oliwę…. na sałatkę i czekam popijając zimne trunki.
Doceniam smak warzywnych przysmaków gotowanych przecież bez soli… teraz to one naprawdę smakują! są słodkie i aromatyczne w swojej naturalnej, niczym nie zakłóconej świeżości… mięso jest niezwykle soczyste i delikatne… rozpływa się ustach…
A spódniczki już nie trzeszczą, powracają na swoje ulubione pozycje… guziki pozostają na swych strategicznych miejscach… a parowar? nie chowam go już do szafki, mam taką śliczną sukienkę rozmar 36…
ll
…podziwiam różne odcienie błękitu, przyglądam się leniwie płynącym obłokom po oceanie nieba, mrużę oczy, wygrzewam się w promieniach słońca… moje plecy powoli zaczynają odczuwać twardość i szorstkość pomostowych desek, to znak że czas odwrócić się na bok… wpatruję się teraz w błękitną toń jeziora, zanurzam dłonie, bawię się wodą, obserwuję tworzące się delikatne fale, wzmagane raz po raz podmuchami ciepłego wiatru… niegłośnie rozbijają się o brzeg i pomost, gasną… czuję zapach jeziora, słyszę jego ciszę.. jezioro migoce, lśni… zanurzam się powoli w chłodnej, ciemnobłękitnej głębi… na horyzoncie widzę dryfujące kajaki, nieśpiesznie płyną w rozedrganym, mieniącym się od słońca i kropli wody jeziorze… odpływają… i ja odpływam…
…czerwień, najgorętsza ze wszystkich barw…
…czerwiec, miesiąc w którym rozpoczyna się lato…
…czerwiec proponuje nam różne odcienie czerwieni od głębokiego karmazynu, cynobru przez szkarłat, rubin, purpurę… do delikatnych barw różowej poświaty… … maki, begonie, pelargonie… czują się w czerwcu doskonale…
…skąpane w słońcu i deszczu truskawki radują nasze podniebienia, a oczy napawają się czerwienią zachodzącego długą już teraz wędrówką słońca…