sernik na zimno, najprostszy na świecie

Najprostszy na świecie sernik na zimno.

Na dnie szklanego prostokątnego naczynia układam biszkopty lub ostatnio tak lubiane przeze mnie petit beurre. W połowie wody (250 ml) rozpuszczam żółtą, cytrynową galaretkę,  kiedy ostygnie  dodaję  do  niej  i delikatnie rozprowadzam 4 serki homogenizowane (800 g) o waniliowym smaku. Kiedy serki z galaretką lekko stężeją zalewam nimi biszkopty tudzież wspomniane ciasteczka petit beurre. Naczynie z serkową masą umieszczam w lodówce, przygotowuję owoce,  pachnące słodyczą ostatnie już tegoroczne truskawki, kwaskowe wiśnie z sąsiedzkiego sadu, pachnące lasem soczyste owoce malin, słodko-kwaśne czarne jagody, skąpane w poranny blasku słońca bergmanowskie poziomki  tudzież.. inne sezonowe owoce, które układam na homogenizowanej waniliowo-cytrynowej masie. Owoce te  zalewam  czerwoną truskawkową  galaretką i oczekuję na podniebny, wysmakowany owocowo-sernikowy efekt.. 

Jabłonka, las, jagody i ja

W gorące lipcowe południe, zaraz po powtórnym przebudzeniu, po podwójnej filiżance aromatycznej kawy, po śniadaniu trwającym dłużej niż zazwyczaj udajemy się do lasu na jagody. Jagodowe ciemnofioletowe owoce połyskują gdzieniegdzie wśród jasnozielonych liści, Jabłonka oddaje się jagodowym poszukiwaniom, a ja jak zwykle podglądam rzeczywistość.

Ciconia ciconia, niecodzienny sprzedawca

Niedaleko Sumówka, w intrygująco brzmiącej miejscowości Konojady, znajduje się „szkółka roślinna” do której jedziemy aby dokupić kilka drzewek i posadzić je przed domem w naszym Siedlisku. U progu gospodarstwa w szkółce wita nas niecodzienny sprzedawca sadzonek..

Bocian rozgląda się, taksując wzrokiem piękne roślinne okazy…

Oprowadza nas po szkółce…

Prezentuje czarny wachlarz z pierwszo- i drugorzędowych lotek…

Odwraca się na pięcie i odchodzi…

…chyba nie lubi niezdecydowanych klientów…

jezioro Sosno, Miluś i perkoz dwuczuby

Jest gorące czerwcowe przedpołudnie, idziemy Starą Drogą przez las nad jezioro, nad jezioro Sosno. Nakręcona jakiś czas temu kukułka, kuka, zaskakując nas raz po raz  swoim bliskim odgłosem. Świerszcze, niczym greckie cykady melodyjnie grają, głośno skrzeczą kruki, miło brzęczą trzmiele. Idziemy nad jezioro z zamiarem opłynięcia łodzią  jego najpiękniejszych zakątków, towarzyszy nam kot Miluś, zawsze ciekawy wszelkim eskapadom.

Miluś zostaje na brzegu jeziora, a my wśród grążeli żółtych płyniemy solidną, drewnianą łodzią, spotykając na wodzie nielicznych wędkarzy i jeszcze mniej liczne perkozy dwuczube.  Kolor wody w jeziorze zmienia się, raz jest błękitny, raz granatowy, zielony, szmaragdowy, niebieski….

Powracamy po  kilku godzinach przyjemnego, letniego dryfowania, a u brzegu czeka na nas wierny jak pies kocurek Miluś.

łąki i bagna

…na łąkach…

pobrzmiewają kruche fioletowe dzwoneczki,

jaśnieją delikatne białe płatki,

rozkwitają aksamitne purpurowe kielichy,

bose stopy oplatają pełzające, czupurne żółte kwiatuszki,

na szczytach pędów promienieją złote jaskry…

…na bagnach…

puszą się wybujałe turzyce,

 słoneczne irysy ciążą ku ziemi nabrzmiałymi kielichami,

na spokojnych, słonecznych wodach

silnie zakotwiczone w mulastym podłożu, 

pod parasolem aksamitnych liści,

królują

piękne, duże, efektowne,

pływające na powierzchni wody

delikatnie pachnące białe lilie wodne

…nenufary…

żarnowiec miotlasty

Żarnowiec miotlasty, żółto kwitnący gatunek krzewu rośnie dziko i gęsto w bezkresnych lasach Pojezierza Brodnickiego. Krzew ten lubi piaszczyste, suche zbocza, ugory, poręby, wrzosowiska, lubi towarzystwo sosen i brzóz, lubi osłonięte, ciepłe i słoneczne stanowiska, lubi… leśne siedliska. Natomiast ja lubię oryginalne, miotlaste, wiotkie, motylkowate, żółto kwitnące pędy żarnowca. Krzew ten jest mało odporny na mroźne i surowe zimy, dlatego moje ulubione okazy okrywam na zimę włókniną aby na wiosnę cieszyć się ich jasno zielonymi pędami, w maju i czerwcu miodowo-żółtymi kwiatami, a w sierpniu owocami, jedwabistymi strąkami, które w upalne dni skręcają się, pękają z trzaskiem i wyrzucają nasiona na znaczną odległość.

Gdy majowe słońce ukrywa się za deszczową chmurką kwitnące pędy żarnowca rozświetlają Siedlisko.

rzepak po horyzont

Z białej szutrowej drogi schodzę na łąkę, z ledwie zaznaczonymi jaśniejszym odcieniem zieleni śladami sporadycznie jeżdżących tu pojazdów. Jest maj, połowa najpiękniejszego miesiąca w roku. Pogoda jest wręcz idealna na wiosenne wędrówki, jest ciepło, przyjemnie, wieje lekki wiatr, śpiewają ptaki, a aromat ziół oszałamia swą intensywnością. Idę przez łąkę, z jednej strony szumią wysokie, dorodne drzewa i wybujałe krzewy, z drugiej delikatnie szepcą liście młodych brzózek. Przez zagajnik i las przechodzę na pola.

Idę miedzą, miedzą zieloną, długie lniane spodnie chronią mnie przed gęsto rosnącymi tu pokrzywami. Słońce, wiatr, kwitnące rzepakiem pola,  zapach wsi, trawy, ziół – tak pachnie i wygląda maj. 

Jestem w samym sercu rzepakowej plantacji, z każdej strony widzę wysokie, rozgałęzione łodygi o żółtych płatkach. 

Wędruję przez malownicze pagórki, wzdłuż wijących się niczym wstęga cieków wodnych u których końca kwitną zieloną rzęsą małe sadzawki.

Kilka metrów dalej ziemia jest wyschnięta i popękana,  rzepak rośnie tu zdecydowanie słabiej. 

Docieram do niewielkiego wzniesienia, gdzie ukazuje się kolejne intensywnie żółte, miododajne, rzepakowe pole…

Polecam śródpolne przechadzki, oczywiście zawsze miedzą, miedzą zieloną, aby nie zniszczyć upraw. Z tak bliskiej perspektywy świat wygląda inaczej, niż widziany z drogi, zza okien samochodu.  Tu natura pozwala aby ją poczuć wszystkimi zmysłami, pozwala stać się jej częścią.