jeśli węglowodany, to polecam złożone

 

Węglowodany są źródłem energii dla naszego ciała oraz pożywieniem dla mózgu. Dlatego warto, aby dostarczać naszym organizmom paliwa o najwyższej jakości.

Ograniczam więc węglowodany proste czyli przetworzone, pozbawione błonnika, witamin i wartości odżywczych na rzecz węglowodanów złożonych. Białe pieczywo, białą mąkę, biały ryż i biały makaron, a także słodycze, zastępuję tym co zdrowe.

Wybieram węglowodany złożone, które pełne są  składników mineralnych, witamin z grupy B, wapnia, fosforu, żelaza oraz błonnika. Do menu włączam więc nieprzetworzone produkty zbożowe: ciemne pieczywo, kasze, ryż brązowy, dziki lub basmati, makarony razowe lub z pszenicy durum, nasiona dyni i słonecznika, orzechy, płatki owsiane, rośliny strączkowe, warzywa, owoce.

Węglowodany złożone trawione są wolno, długo uwalniają energię, zapewniając nam poczucie sytości na kilka godzin.

Są smaczne i zdrowe, gorąco polecam!!!

 

Luty i Jego kompleksy

Słyszę pukanie do drzwi, biegnę więc, aby je otworzyć, na progu stoi mężczyzna, o trudnym do określenia wieku, chłodnych niebieskich oczach, bladej twarzy, czerwonym od mrozu nosem. Ubrany jest w kożuch, na którym mienią się płatki świeżego śniegu, w skostniałej dłoni ściska czapkę, na butach ma rakiety śnieżne, aby łatwiej mógł brnąć w białych zaspach.

Wydaje mi się znajomy..?

Proponuję, aby wszedł i napił się gorącej herbaty, ale odmawia, prosi, żebym to ja wyszła na zewnątrz. Zorka jest spokojna, więc ja również.

Wychodzę z domu, a on grube płótna materiału przede mną rozpościera, białe, szare i błękitne; na głowę i oczy sypie drobne iskrzące się śnieżynki.

Myślę sobie, że jest miły i zabawny, ale właśnie w tym momencie chmurnie na mnie spogląda, jakby chciał mnie przestraszyć.

Mówi, że przez 4 tygodnie pokręci się po okolicy, że oprócz kożucha ma jeszcze lżejszy płaszcz i kalosze, że nikt go nie lubi, bo podobno jest męczący,  wymienia wady, które ludzie mu wytykają, to że jest szorstki, uszczypliwy, kapryśny, groźny i srogi, często niezdecydowany. Twierdzi, że wszyscy mają go dosyć.

Mówię, że to niemożliwe, że każdy ma przecież w sobie coś dobrego. I nagle olśniewa mnie, wiem już kim on jest, znam go nie od dziś… zaczynam dostrzegać jego pozytywne strony i mówię mu o tym, że mimo pewnej szorstkości bardzo lubią go dzieci  i amatorzy sportów zimowych, miłośnicy gór i zabaw karnawałowych, że można na nim polegać, bo zawsze przychodzi punktualnie, a czasem nawet, tak jak w tym roku, szybko odchodzi, że jego nieprzewidywalność jest tajemnicą, a wszyscy przecież tajemnice lubią odkrywać, no i w końcu, że jego nawiększą zaletą jest to, iż przynosi Nadzieję.

Nadzieję na dłuższe dni, ptaków przyloty, promyków słońca igraszki, nadzieję na rychłe nadejście Wiosny. Jego chłodne oczy robią się cieplejsze, uśmiecha się lekko, obiecuje, że srogość w łagodność przemieni i więcej błękitu przyniesie. Zobaczymy…

Zorki portret biało-czarny

                             

autorką tej pięknej fotorafii jest p.Kasia Konior, która w sierpniu ubiegłego roku spędzała u nas wakacje:)))

 

W życiu Zorki odbyło się kilka rewolucji, jedną z nich była przeprowadzka z miasta na wieś…, wówczas mity o tym, że pies przyzwyczaja się tylko do ludzi, a nie do miejsca, zostały obalone.

Przez cały miesiąc,po zmianie miejsca zamieszkania, Zorka nie zaszczekała ani razu, była smutna, zamyślona i nostalgiczna, najwyraźniej tęskniła za dawnym światem, za psami-sąsiadami, biegającymi w pobliskich przydomowych ogródkach, za ludźmi przechodzącymi wzdłuż płotu, za odgłosami miasta…

Tu na wsi, a właściwie w lesie musiała uczyć się życia na nowo.

Zanim poczynilśmy ten krok, aby poza miasto wyemigrować, przyjeżdżaliśmy w owo upatrzone przez nas miejsce, prawie codziennie, co Zorka wręcz uwielbiła. Z niecierpliwością oczekiwała przy samochodzie, na kolejną eskapadę.

Jednak czym innym są podróże w najcudowniejsze nawet plenery i powroty do domu, a czym innym życie na całość w odmiennych niż dotychczas, warunkach.

Tu, na wsi docierały do niej zupełnie inne bodźce, których z początku nie zauważała i nie rozumiała, przyzwyczajona do bardziej intensywnych miejskich impulsów.

Z czasem Zorka przyzwyczaiła się do nowego miejsca, nauczyła  rozróżniać  głosy szczekających  w oddali psów, zapachy lasu, zwyczaje leśnej zwierzyny, świergoty ptaków, całą nieznaną krainę najbliższego otoczenia.

Od owej rewolucji minęło przeszło pięć lat, teraz Zorka jest zadowoloną z życia blisko natury, radosną Sunią, a jeśli jedzie ze mną do miasta, to długo nie może tam wytrzymać. Drażni ją pośpiech ludzi i pęd samochodów, hałas, zgiełk, niemiły zapach spalin, brud na trawnikach i chodnikach, agresja mijanych po drodze psów i nieżyczliwość ludzi…

Niesamowite jak człowiek i pies są do siebie podobni…

 

 

taki pejzaż

                                                                                                                                                           

stoliczku nakryj się

  

 

… a na stoliczku w wazie gęsta, rozgrzewająca zupa fasolowa z marchewką i ziemniaczkami domowym zapachem kusi…

… klopsiki cielęce pod pierzynką sosu grzybowo-śmietankowego w piekarniku smaku nabierają, kasza gryczana na patelni powoli się praży, buraczki gotowane intensywnością koloru oczy cieszą, ogórki kiszone ze słoja na talerz sprężyście wyskakują…

… babeczki z kruchego ciasta musem jabłkowym napełnione, cyanamonem obsypane zmysł powonienia przyjemnie drażnią…

 

w niewoli śniegu i lodu

Ubieram sportowy, narciarski strój, czapkę, szal i rękawiczki, zakładam buty, wpinam je w narty, chwytam kije, wołam Zorkę  i ruszam…

Warunki pogodowe dla spełnienia moich turystyczno-rekreacyjnych Przyjemności są sprzyjające, lekki Mróz, Ziemia pokryta kilkunastocentymetrową warstwą  świeżego, lekkiego Śniegu, Wiatr nie wieje, Słońce puszcza oko zza Chmur…

Na leśnej drodze leży nienaruszony ludzką stopą, ani kołem samochodu, a tym bardziej kreską narty, Biały Puch. Zakładam więc ślad i wypatruję tropów Zwierzyny, Zorka z nosem przy Ziemi rozpoznaje ekscytujące dla Niej zapachy Lasu…

Poruszam się na nartach wolno, rozgrzewając mięśnie, narty są długie i cienkie, wiązania umieszczone na czubku butów, pozwalają na swobodny ruch pięty. Przypominam sobie technikę biegu, w tym sezonie biegałam na nartach zaledwie parę razy. Po kilku minutach przyspieszam, choć w dalszym ciągu poruszam się techniką bardzo dowolną;) Staram się utrzymywać równy rytm i równowagę. Czuję jak w wysiłek ten zaangażowane są wszystkie partie mięśni.

Bieg sprawia mi niesamowitą Przyjemność i daje ogromne poczucie Wolności, mam wrażenie, że narty niosą mnie same…

Mijam uginające się od ciężaru Śniegu Drzewa, dostrzegam białe lustra przemieszczających się ciuchutko Saren, słyszę odgłosy przelaujących nad Lasem Ptaków…

Przystaję patrząc na otulone ze wszystkich stron Sosnowym Lasem, pokryte Lodem Jezioro, oddycham głęboko, wczuwam się w Ciszę Lasu i tymczasową Niewolę Białego Jeziora…

  

papryka smakiem faszerowana

         

            

Teraz zimą brakuje mi kolorów, tych za oknem i tych na talerzu, dlatego też przyrządzę kolację nasyconą kolorem i smakiem… Paprykę faszerowaną… Czym można nadziać przekrojoną wzłuż paprykę? Możliwości jest wiele… bryndzą, twarogiem, kurczakiem, tuńczykiem, sałatką.. można zapiec paprykowe łódeczki lub po prostu schrupać surowe. Dziś zdecyduję się na prostą pastę z makreli, która posłuży jako farsz do kolorowych paprykowych pucharków.

Wędzoną makrelę obieram z ości, dodaję pokrojone gotowane jajka na twardo, ogóreki kiszone, cebulkę dymkę, gęsty naturalny jogurt, łyżkę majonezu, odrobinę soli, pieprzu,mielonej słodkiej i ostrej papryki, szczypiorek.  Wszystko razem mieszam w miseczce, odstawiam do lodówki. Po 2 godzinach nadziewam farszem paprykę, dekoruję, jest gotowa do radosnego jej pałaszowania…

Papryka zwiera dużo witaminy C, karotenu, żelaza, magnezu.. i mało kalorii, w połączeniu z makrelą niezłą porcję kwasów tłuszczowych omega 3,  doskonałe białko w postaci jajka, wapń zawarty w naturalnym jogurcie i ogórkach kiszonych, no i kulinarny grzeszek w postaci łyżki majonezu…

 

 

leśne zwierzęta mojego Siedliska

 

zdjęcie robiłam 17 grudnia 2010

 

Sarny, dziki, lisy i zające to zdecydowanie najczęściej odwiedzający mnie przyjaciele;)  Mieszkają wszyscy tuż za rogiem, znam ich obyczaje, wąskie, leśne ścieżki, które codziennie przemierzają, skrzętnie ukrywane ostoje, jamy i kryjówki.

Sarny teraz zimą poruszają się całymi grupami, przechadzają  wzdłuż Siedliska, zatrzymują i ciekawie przyglądają, małe  sarenki i koziołki podchodzą pod bramę…

Dziki bardzo wcześnie rano, kiedy jeszcze jest ciemno,   wychodzą z młodymi z lasu na pola, w poszukiwaniu pożywienia, a na samotnego odyńca natknąć się można spacerując po lesie…, co niedawno mnie się przytrafiło…

Natomiast lisy i zające mieszkają właściwie razem z nami;), teraz zimą rzadziej je widuję, ale wiosną i latem  codziennie. Zające przychodzą na trawkę prze domem poskubać koniczynę, a lisy podchodzą, by pogonić zające…

Na szczęście Zorka jest wielką pacyfistką, goni czasem zwierzynę, ale tylko dlatego, że owa ucieka, a jeśli zdarzy się jej spotkanie tete-a-tete,  na przykład z zającem,  to przyjaźnie merda ogonem  i z nadzieją zaprasza do zabawy, czego zające jednak nie pojmują…  i wtulając głowę w tułów udają, że ich tu nie ma…

 

 

opowieści Zielonego Lasu

 

Sosen jest w Siedlisku zdecydowanie najwięcej, cieszy mnie to bardzo, ponieważ ich długie, wąskie igły, mienią się różnymi odcienami zieleni, przez cały rok. Przybierają też czasem barwy żółtawe, brązowe i rude, co jest zjawiskiem naturalnym, związanym z mijającymi porami roku. Sosny lubią glebę suchą, lekką i piaszczystą, dlatego też czują się tu doskonale:).

Im głębiej idę w las, tym sosnowe bory stają się gęstsze i bardziej tajemnicze. Mieszają się też z innymi gatunkami drzew, ze świerkami, brzozami, dębami, grabami…

Najbardziej lubię spacery po nagrzanych słońcem, pachnących żywicą lasach, teraz las jest bardziej ponury, lecz również pełen uroku. Mruga do mnie unoszącą się mgiełką, wabi mrokiem, bajki opowiada…

Wierzenia ludności z dawnych, dawnych lat mówiły o tym, że drzewa są  łącznikiem między sferami Kosmosu, między Niebem,  a Ziemią. Wystarczy w lesie bardzo,  bardzo mocno wsłuchać się w jego ciszę, aby usłyszeć to co chce nam przekazać. Zamykam więc oczy i słucham… 

Wśród szumu drzew, wyławiam słowa…  „w sośnie mieszka Dobry Duch”… i jeszcze to…., ale to już tylko dla mnie…:)

 

  

Kicia w poszukiwaniu „Dobrego Duszka”