żegnaj smutku

…  
…  …
Dzisiaj,  nareszcie poczułam wszech ogarniające ciepło przenikające  ciało, wnikające w najskrytsze zakamarki duszy…
Wszystkie troski i zmartwienia spakowałam do wielkiego kufra, upychając kolanem wylewający się smutek, sączący się ból i pełzającą niczym gad syczącą się rzeczywistość… 
Spakowałam, zamknęłam wieko, obciążyłam cegłą…  nie ma prawa się wydostać….
Złe zewnętrze okoliczności snujące się od jesieni zostały ujarzmione, zaskakujące choroby i nagłe kontuzje zostały opanowane… 
mieszkańcy siedliska mogą odetchnąć pełną piersią.. i robią to właśnie, zachwycając się tegoroczną, nieco spóźniona wiosną…
Zorka po chorobie i operacji dochodzi do sprawności, ja po kontuzji leczę rany… na szczęście wiosna zapowiada się zachwycająco i tego właśnie należy się trzymać… może jeszcze jedna wiosna…
…  
…  

szaraczki, nie takie znowu szare

W tym roku mam niebywałe szczęście do zajęcy, spotykam je prawie na każdym spacerze. Dzisiaj zające opanowały Leśne Siedlisko, to istne oblężenie, gdzie się nie ruszę… tam zając…
  
…jest przemiła ogrodniczka czekająca, aż zakwitną tulipany..
… 
…jest utalentowany artysta – malarz, od samego rana tworzący swe dzieła…
… 
…jest zakochana para, która świata poza sobą nie widzi
(no, przynajmniej ona ;-))
… 
…jest też zwariowany, uśmiechnięty zając kameleon…
… 
…tylko co robi tutaj ta kaczka?
… 
…i ta druga??
Zdrowych, radosnych, spokojnych Świąt, umiarkowania w jedzeniu 
i piciu, długich spacerów w promieniach wiosennego słońca życzą wszyscy mieszkańcy Leśnego Siedliska 🙂
…  

w kolorach pastelowych

Wiosna wciąż nie może się zdecydować czy zagościć u nas na dobre, zazielenić pola i łąki, pastelami świat pomalować czy może wycofać się jeszcze, sypnąć śniegiem i zimnym, porywistym wiatrem smagnąć. 
…  
… 
…  
Dziś nad ranem to pogodowe niezdecydowanie przejawiło się
 gwałtowną podniebną dyskusją połączoną z grzmotem i błyskawicą;  pierwszą wiosenną burzą, a kolory na które tak czekam zamiast na ziemi pojawiły się na niebie…
 …  …
Po burzy nadszedł spokój, trawa otrząsnęła się z szarego zimowego snu i zielony odcień przybrała, słońce na chwilę ogrzało wszystkie istoty ciepła tak bardzo spragnione…
…  
…  
…  …
  …

leśne aranżacje


Leśne ścieżki w sąsiedztwie Siedliska przemierzam prawie codziennie, lecz zawsze z powodu aktualnie panującej pory roku, pory dnia, ulotności chwili, rozpraszającego się właśnie światła, działalności leśnych mieszkańców czy nieodpartych sił przyrody… te ścieżki są inne, niespodziankę niosą, interesującą  postacią, roślinką, fatamorganą  potrafią zaskoczyć…
  
  
  
  
  
  
  
  
  

wiosenne przesilenie


Wszystkie miejsca do leżenia są fajne, szczególnie te z którego przed chwilą właśnie ktoś wstał…
  
Ileż jednak można leżeć i demonstrować przed Zorką swoją niezależność… może by tak wdrapać się na drzewo?
  
Zorka pilnując by koty z drzewa nie spadły, wygrzewa się w pierwszych promieniach wiosennego słońca… i zasypia na siedząco…
  
Kicia obserwuje świat siedząc na kamieniu, który miło grzeje jej spragnione ciepła futerko…
  
Psinka zmęczona wiosennym przesileniem znalazła wolne miejsce do odpoczynku…
  
Kicia po harcach i  pozowaniu do zdjęć zasnęła w sekundę po wpałaszowaniu posiłku…
  
Miluś też odpoczywa ale wciąż kombinuje… co by tu jeszcze  zbroić? 
  
No i wykombinował…
  
Dobrze, że gęsi są tak wysoko…
  

pikantne babeczki

…przesiewam 20 dag mąki przez sito, dodaję łyżeczkę proszku do pieczenia i szczyptę soli…
…do drugiej miski wbijam dwa jajka, ok. 200ml naturalnego jogurtu, 1/4 szklanki oleju, ucieram mikserem pracującym na średnich obrotach, dodaję stopniowo suche składniki, zmniejszam obroty miksera…
…gdy składniki połączą się dodaję pokrojony w kostkę ser feta ok.20 dag , drobno posiekaną cebulkę, pokrojoną w kostkę szyneczkę, bazylię, zioła prowansalskie, paprykę słodką i ostrą, pieprz cayenne… mieszam wszystko…
…nagrzewam piekarnik do 180 st., foremki napełniam ciastem i układam na blasze do pieczenia, wkładam do piekarnika, piekę ok. 30min…
  
…gorąca przekąska jest gotowa…
…zdecydowanie wolę słone, pikantne smaki niż wszelkie słodkości…
  

dzięcioł i jego kuźnia

Od kilku dni, o różnych porach dnia lecz najczęściej o poranku, przez okno w kuchni obserwuję dzięcioła dużego jak przyczepiony do pnia drzewa z wielkim zaangażowaniem uderza dziobem, jak mi się z daleka wydaje, w korę i poszukuje smacznych kąsków, które tam się kryją, … tak sobie myślę…
I od kilku dni powtarza się ten sam scenariusz, powoli i cichutko otwieram drzwi od domu i bezszelestnie wychodzę na zewnątrz. Dzięcioł jednak jest bardzo czujny i ostrożny, zaraz odlatuje.
Wobec tego czekam na jego powrót w kuchni z aparatem przy szybie, po chwili przylatuje dokładnie w to samo miejsce.
  
  
  
Próbuję podejść go ponownie… ale ucieka. Oglądam dokładnie miejsce, w którym z takim zapałem pracuje. Okazuje się, że dzięcioł wcale pod korą nie szukał larw lecz rozłupywał szyszki. W naturalnej szczelinie sosny tkwi szyszka z wyraźnymi śladami rozłupywania. Nasiona szyszek to bardzo energetyczny pokarm, ale aby się do nich dostać, dzięcioł musi najpierw szyszkę zerwać, umieścić w miejscu nadającym się do rozłupania czyli tzw. kuźni i w końcu rozłupać by dobrać się do nasion.
  
  
Ptaki na kuźnie wybierają drzewa o grubej, spękanej korze, gdy dzięcioł przylatuje do kuźni, zazwyczaj  tkwi w niej jeszcze poprzednia szyszka. Musi więc ją usunąć, a następnie zaklinować nową szyszkę w swoim ulubionym miejscu i przystąpić do rozkuwania jej łusek mocnymi uderzeniami dzioba. Pod drzewem znaleźć można stery rozkutych szyszek, obchodzę całe siedlisko i odkrywam kilka takich kuźni 🙂