Gród Foluszek

 

W ciepłą wrześniową sobotę, zaopatrzeni w wodę mineralną, kanapki, mapę i aparat fotograficzny ruszamy na pieszą wycieczkę. Zamierzamy z Leśnego Siedliska dotrzeć do Grodu Foluszek. Nie jest to daleka wycieczka, 5km w jedną stronę, ale kanapki w plenerze zawsze dobrze smakują :-). Wychodzimy z domu i jesteśmu od razu w lesie, idziemy najpierw dobrze nam znaną z codziennych spacerów drogą, mijamy „nasze jezioro” Sosno, mieniące się w promieniach słońca, docieramy do niebieskiego szlaku, który wśród sosnowgo lasu wije się wyraźną piaszczystą drogą. Wędrujemy wzdłuż pięknie położonego jeziora Łąki i w końcu ukazuje się nam jeziorko Czortek przy którym to, na niewielkim pagórkowatym wyniesieniu położony jest Gród Foluszek. Gród jest we władaniu Bractwa Rycerskiego Zamku Brodniciego, jest cały czas w trakcie tworzenia i rozbudowy, daleko mu jeszcze do końcowego efektu, niemniej jednak cały czas pełni on fukcję dydaktyczną jako Ośrodek Edukacji Historycznej. Dzisiaj witają nas tylko drewniane postacie, zastygłe w bezruchu rzeźby przedstawiające ludność średniowiecznego grodziska, chaty są zamknięte, punkty rzemieślnicze puste, ogień nie płonie… Pierwszy raz widzę Gród Foluszek bez kszątających się tu Gospodarzy, przyodzianych w historyczne stroje…

Zatem, raz jeszcze kiedy Foluszek będzie życiem tętnił, muzyka grać będzie, a  podpłomyki w język parzyć, przyjdę tu ponownie, aby tę średniowieczną atmosferę poczuć, inscenizację uchwycić… 

 

  

 

 

  

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

  

 

 

 

 

 

Skarlanki urok…

  

Skarlanka jest największym i najciekawszym dopływem Drwęcy, rzeka ta ma 37 km długości, swój początek bierze z mokradeł znajdujących się przy jeziorze Skarlińskim. Skarlanka przeszkód jest pełna w postaci poprzewracanych drzew, gałęzi, konarów i to właśnie stanowi jej urok… Podniebne smoki pochylają się nad wody odbiciem, przeglądają w jej lustrze, kłaniają się przepływającym rzeką postaciom, tarasują często swobodny przepływ kajakiem… to właśnie jest piękne…

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

  

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

weranda country

Od wczesnej wiosny do późnej jesieni moje życie przenosi się na werandę, która stanowi naturalne przedłużenie pokoju, życie domowe rzecz jasna i jego wszelkie aspekty, jak praca przy komputerze, czytanie książek, obieranie ogórków, spożywanie posiłków, picie porannej kawy, poobiednia drzemka i tym podobne inne twórcze lub prozaiczne czynności. Bardzo lubię ten czas ciągłego przebywania na powietrzu, zwłaszcza, że świeżością, zapachem, ilością tlenu, powietrze tutaj w lesie, mnie otacza, i do tego te ciągłe ptaków śpiewy, nawoływania, świerszczy pogrywanie… Mój ogród, ogród leśny jest  dziki, nieposkromiony, żyjący raczej własnym życiem, niż ujarzmiony ręką ogrodnika, ale… taki właśnie ogród leśny być przecież powinien, pełen drzew, krzewów, kwiatów… dowolnie sobie rosnących. Siedzę więc od wiosny do jesieni na werandzie w cieniu i słońcu, w deszczu, w grzmotach burzy i mgieł fantasmagorycznym czasie… a ogród cieszy mnie zmieniającymi się kolorami, grą świateł, rozgwieżdżonym nieben, słońca promykiem,  odwiedzającymi mnie Gośćmi…  czas płynie tu szybko, zbyt szybko…

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

goniąc kormorany

 

Każda wyprawa musi mieć swój cel, na dzisiejszą wycieczkę kajakową po największym z jezior Pojezierza Brodnickiego, Partęczyny Wielkie, zaplanowałam: znaleźć i sfotografować kormorana. Wyruszamy w pierwszą sobotę września, jest piękne, słoneczne wczesne popołudnie, wiosła zaurzają się miarowo w błękitnej, czystej wodzie, czuję przyjemne ciepło na ramionach i lekki powiew wiatru we włosach… Płyniemy na wyspę, tam bowiem dostrzegam uschnięte drzewa, a to oznaczać może, że właśnie tam kormorany przebywają…

 

 

 

 

 

  

 

Jest! Sylwetka kormorana śmiało rysuje się na biało-niebieskim tle… Wbrew powszechnym opiniom, nie jest to „paskudne ptaszysko” lecz piękny, dostojny ptak, lśni w słońcu jego czarne upierzenie, wygina się jego  wyprofilowana szyja… Niestety, to co kormoran po sobie pozostawia, to suche kikuty obumarłych drzew…

 

  

 

…po chwili dostrzegam, że nie jest on osamotniony…

 

 

 

… prawie na każdym drzewie siedzi grupa czarnych ptaków, niektóre z białymi, inne z czarnymi lecz wszystkie z pełnymi od ryb brzuszkami…

 

 

 

 

 

 

… teraz widzę, że to cała kolonia!

 

 

 

 

 

…zaniepokoiły się wyraźnie naszym towarzystwem, wydają dźwięki bardzo dla ucha przyjemne…

 

 

 

 

 

…płoszą się, raz po raz odlatują…

 

 

 

 

 

… nad głową słyszę trzepot skrzydeł… w niesamowicie licznej ilości… cudowne uczucie…

 

 

 

 

 

… i my do brzegu dobijamy :-))) cel został osiągnięty…!

 

gdy w Siedlisku zmierzch zapada…

 

… gdy słońce kładzie swą uśpioną już, lecz jeszcze gorącą głowę na złocistym przyczółku nadchodzącej jesieni, niebo paletą barw pastelowych zachwyca…

…kolory zmieniają się, urzekając, słońce zachodzi, zmierzch zapada… wcześniej niż tego pragniemy …  

…powietrze jest już inne, inne padają cienie, długie cienie, które bardzo lubię… lubię bowiem, kiedy słońce na nieba firmamencie jest nisko… i choć dziś cieni tych nie widzę, to myślę, że niedługo je uchwycę w soczewce oka, uwiecznę…

… tymczasem na niebie, nad smukłymi postaciami sosen i rozedrganymi na wietrze brzózkami,  błękity, delikatne róże i żółto-czerwoną poświatę dostrzegam, słońce gaśnie, ogień niech zapłonie…   

 

 

 

 

 

 

 

 

   

 

 

 

  

…i lapma, nad komputerowym oknem, abym mogła Wam o tym opowiedzieć…

 

 

 

 

rezerwat florystyczny Bachotek

 

…w samo południe dzisiejszej sierpniowej niedzieli wpływamy do rezerwatu florystycznego „Bachotek”…

…na ramionach czuję powiew wiatru, tepmeratura powietrza 20st., temperatura wody 22st., wilgotność 65%,

…kajak samotnie sunie wśród skrzydlatych piękności, które upodobały sobie to właśnie miejsce do wiosennych amorów, składania lęgów i spędzania tu w sitowiu, wśród kłoci wiechowatej swego dorosłego życia…

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

  

 

 

 

 

 

 

  

 

 

 

 

 

 

 

 

 

  

 

…kiedy jezioro Bachotek ukazuje się przed nami, czuję wyraźnie, że temperatura powiertza o kilka stopni wzrosła, rozgrzewając siedzące w kajaku ciała…może teraz właśnie jest czas na ostatnią w tym sierpniowym lecie kąpiel…?

 

 

 

 

wokół domu spacerując..

..szykuję się na któtki spacer, krótki ponieważ oprócz Zorki wybierają się ze mną na ów spacer kociaki, aby swe łapki choć raz dziennie wspólnie z Zorką i mną,  przewietrzyć..

…taki spacer z całą zwierzęcą ferajną, jak się zapewne domyślacie, sprawia mi niezwykłą przyjemność, choć jest któtki i powolny… ponieważ szybko i daleko z kotami iść się nie da… a to zbyt intensywne tempo, a to domu nie widać, a to jakieś dziwne nieznane odgłosy … i  takie tam inne kocie faneberie wysłuchiwać muszę… więc człapiemy się noga za nogą, łapa za łapką, podziwiając krajobraz po dobrze znanym kocim pyszczkom przestrzeniach… skoszona trawa sianem zwana pięknie pachnie… 

 

..podchodzimy po ściernisku na pagórek, aby po chwili znowu z niego zejść…

 

 

 

…zaglądamy do pobliskiego stawu, a właściwie koty zaglądają czy jakiś karaś tam czasem nie pływa…?

 

 

 

…niektórzy, przewodnikami zwani, wyrywają do przodu i niecierpliwie czekają na resztę towarzystwa…

 

 

 

…inni odpoczywają, mordki swe i wzrok kierując w stronę domu, legowiska i bezpiecznych kocich klimatów..

 

 

…spacer kończymy w sosnowym lesie, tu i ówdzie grzyby zbierając …

 

 

 

poezja w słoiczku zakręcona

  
 
 
…leśne grzybki i gruntowe ogóreczki w słoiczkach tego lata zamknięte czekają cierpliwie na jesienne chłody i zimowe kolacje.. na moment, kiedy uwolnione zza szklanego klosza zostaną i na talerzyk płaski, tudzież kremową miseczkę wyskoczą, sprawiając przyjemność licznie przy stole zgromadzonym biesiadnikom…
… grzybki i ogórki w słoiczkach poskromnione… już wiedzą o tym, że podniebienie niejedno, nabierając intensywności smaku, uraczą …
…tymczasem czerwone buraczki i ogrodowe pomidorki do słoiczków się pchają… natychmiast pragną w marynaty się zamienić…
…z zeszłego roku ostał się w Siedlisku tylko jeden, choć duży, słoik konserwowych buraczków, którego aromat i treściwą zawartość zamierzam uwolnić od szklanych ścianek jeszcze w tym tygodniu….
…zatem również w tygodniu właśnie mijającym zapas buraczków na spiżarnej półce uzupełnić trzeba…
…a póki co, do porcelanowych miseczek sprężyście wyskakują tegoroczne ogórki komponując się w swej kwaskowej poświacie z patisonów słonym wypełnieniem fety ulubionej, cierpkim smakiem czarnej oliwki oraz dojrzałą radością koktailowych pomidorków …
 
 

na jeziorach cicho-sza

 

…gorąca sierpniowa niedziela sączy się leniwie płynąc przez błękity i zielenie, nieba i jezior lustra, przez dzikość i nieokiełznane zakątki naturalnych szlaków wodnych łączących, tu na Pojezierzu jeziora niczym nanizane na łańcuszek paciorki…

…łańcuszek ów, który przemierzam unikatowym sznurem pereł się okazuje, dzikim w swej nieposkromnionej naturze, pięknym w sekretnej, niespodzianek pełnej trasie, spokojem, tajemnicą nasyconym…

… między jedną perełką a drugą, między jednym a drugim otoczonym lasem jeziorze, wiją się flory i fauny niespodzianek pełne szlaki…

… ta trasa kajakowa łączy jezioro Zbiczno i Ciche…

… cicho-sza…