przeglądając się w lustrze…

Nad jeziorem panuje błoga cisza i święty spokój, jesienne zadumane drzewa przeglądają się w gładkiej lustrzanej tafli osnutej nostalgiczną mgiełką…
  
  
także i Miluś zapragnął zobaczyć swoje odbicie… z bardzo bliskiej odległości…
  
Kicia w poszukiwaniu swojego wejrzenia pofatygowała się nawet na pomost, choć czuje się na nim niezbyt pewnie…
  
ja również ulegając temu zbiorowemu szaleństwu przeglądania się, spoglądam ku wodzie… lecz widzę zieloną wciąż trzcinę i opadłe jesienne liście, leżą na dnie jeziora i dryfują na powierzchni…
  
tylko Zorka, jedyna przytomna w tym towarzystwie podziwia krajobraz i pilnuje, abyśmy się czasem w wodzie nie skąpali…
  

gorąca przekąska czyli kania pod parmezanem

Czubajka kania wyjątkowo obrodziła w te piękne listopadowe dni… białe kapelusze wynurzają się wszędzie spośród jeszcze wciąż zielonej trawy i opadłych brązowych liści… Zbieram więc owe okazy wybierając tylko młode egzemplarze, średniej wielkości, aby gorącą przekąskę przygotować.
  
  
Grzyby są jednak ciężkostrawne, a obtoczone w bułce i smażone tracą swój soczysty smak i aromat. Dlatego też przyrządzam je tak… zostawiam tylko kapelusze, rozgrzewam piekarnik do 180 st., siekam cebulkę w drobną kosteczkę, kapelusze obsypane cebulką, solą i pieprzem układam na blasze i przykrywam folią, pieką się 20 min. W tym czasie w cienkie plasterki kroję cukinię i pomidorki, szyneczkę w kosteczkę, układam na przypieczonych już kapeluszach, obsypuję parmezanem i piekę jeszcze 
ok.15min. Po wyjęciu z pieca dekoruję pikantnym sosem pomidorowym, ziołami prowansalskimi i oliwkami. Tak przygotowane kanie są pyszne i stanowią smaczną gorącą przekąskę.
  
  
  

ten las mnie urzekł…

Jesień przyodziała ostatnią ze swoich zwiewnych kreacji, po delikatnych zielonych sukienkach przetykanych złotą nitką, po ciemnoczerwonych pelerynach narzuconych na ramiona zwiewnych leśnych tancerek, po żółto-złotych kapeluszach z finezją nałożonych na otulone mgłą skronie, przyszedł czas na ciepłe rude odcienie wełnianych, krótkich płaszczyków, rdzawo-brązowe kozaki, ciemnobrązowe rękawiczki i długi z fantazją zakręcony wokół szyi żółty szalik 😉 ….. 
  
  
  
  
  
  
    

…czy to już listopad?

 

Taki piękny, słoneczny dzień jak dzisiaj poświęcam na prace wokół domu i w ogrodzie, grabię liście, układam pocięte drewno na opał, podlewam kwiaty doniczkowe, zbieram nasiona malw. Malwy wyjątkowo obrodziły w tym roku w moim odrodzie, nasiona zbieram już od przeszło miesiąca w miarę jak przekwitają kolejne kwiaty, ale one w ciepłym inkubatorze jesieni kwitną jeszcze do tej pory. Sadzę też cebulki tulipanów, dostałam je dzisiaj od mojej sąsiadki Magdy, mam nadzieję że jeszcze nie jest za późno, aby cebulki zdążyły dobrze ukorzenić się przed zimą. Oglądam każde drzewo i krzaczek, jeszcze kilka dni i te bardziej wrażliwe okazy trzeba będzie osłonić przed chłodem zimy.

Od czasu do czasu przysiadam w fotelu, wdycham świeże jesienne powietrze, bawię się z Zorką, głaszczę koty, one również szykują się na nadchodzące zimowe dni, pałaszują bowiem o wiele większe porcje mięsa i warzyw niż zwykle. Ich sierść staje się bardziej puszysta i gęsta.

Zbieram ostatnie dzikie maliny, które czerwienią się w  słońcu, nie przyjmując do wiadomości, tak jak i ja, że to już listopad…

 

 

 

 

 

 

 

  

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

  

 

 

 

 

 

 

 

jesienne kompozycje

 

O tej porze roku na każdy „powolny” spacer po lesie – czyli taki w którym towarzyszy mi mój zwierzyniec – oraz na obchód po leśnym ogrodzie, zabieram ze sobą koszyk i sekator. Wypatruję bowiem różnych atrybutów jesieni takich jak szyszki, żołędzie, opadłe liście, zwiędłe kwiaty, kwiaty które jeszcze w ogrodzie kwitną, gałązki…  Choć niektóre z nich, to tylko „suche badyle” to jednak lubię układać je w koszykach, wazonach, pojemnikach, naczyniach.. przystrajać dom w jesienne akceny. Wieczorem zapalam świece, lampki, światełka i raz po raz zerkam na skarby, które do domu przyniosłam…

  

   

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

  

 

światełko niech płonie dziś w każdej duszy

 

 

 

 

wśród złotych liści

 

Siedlisko jeszcze niedawno położone było na skraju sosnowego lasu i choć swego położenia nie zmieniło, to  dziś dom zdaje się tonąć wsród drzew. Na tle zawsze zielonych igieł malowniczo migocą złoto-brązowe liście nadając otoczeniu mimo chłodu jesieni, ciepły i przyjazny klimat. Niedługo czerwony kapelusz dachu całkowicie pewnie zatonie wśród zapachu igieł i szmeru liści czyniąc z Siedliska pełną tajemnic leśniczówkę …   

 

 

 

  

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

jesień nad jeziorem

 

W dłoniach trzymam kije do nordic walking, idę już drugą godzinę, słońce usiłuje przedrzeć się przez warstwice chmur, czasami jasy promień oświetla złote liście, te na drzewach i te finezyjnie spadajace na ziemię. Czasami  mgiełka melancholii otula las, jezioro i ..mnie, gubiąc promienie słońca w głębi jeziora i w głębi serca. Czasem wiatr wieje prosto w oczy powodując, iż obraz zaczyna drżeć i rozmywać się w kroplach rosy, mgieł… łez. Dziś, w mojej wędrówce towarzyszy mi cicho szumiący jesienny las, przystrojone w pastelowe szaty drzewa, przelatujące nad głową ptaki, beztrosko snujące się po wodzie łabędzie…  A ja idę dalej w precyzyjnie obranym kierunku, jestem na tym szlaku i nigdy się nie wycofam, choćby miało mi w głowie zawirować, a ziemia spod stóp osunąć chciała…

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

tęczowa sałatka improwizowana

 

…sałatka warstwowa, której istotę stanowi śledź matias, warzywa i sos jogurtowo-majonezowy jest pyszna, zwłaszcza gdy spożywa się ją w miłym towarzystwie i w pięknych okolicznościach przyrody ;-)…

…wszystkie składniki należy pokroić w kostkę i dobrze odsączyć, z oleju, soku… aby kolorowe warstwy nie rozmazały się i nie rozpłynęły w tęczowj misie …

…na sos składa się majonez i gęsty jogurt, który mieszamy, przyprawiamy solą, odrobiną pieprzu, ziołami prowansalskimi i przeciśniętym przez praskę czosnkiem, przekładamy sosem kolejne warstwy, rozsmarowując dokładnie na całej powierzchni…

…składniki układamy dowolnie, kierując się intuicją i komponując kolejność barw według uznania…

…w mojej misie na samym dnie leżą ugotowane ziemniaczki, na których spoczywa pokrojony matias z cebulką, następnie jajka ugotowane na twardo, dalej  ogórki kiszone, kukurydza z puszki, buraczki konserwowe, ponownie śledzik z cebulką i na samej górze ogórki kiszone ze szczypiorkiem jako wierzchnia zielona warstwa…

…składniki oddzielamy od siebie sosem w ilości takiej jaką lubimy najbardziej… 🙂

 

 

 

 

 

 

 

 

 

w jesiennym lesie

 

O tej porze roku Las jest jak zaczarowany, kolorowy parasol, migocący na tle błękitu barwami, które lubię najbardziej… zieleń, brązy, żółcienie…

 …Las szeleszczący pod stopami, darami spadającymi z szykujących się do zimowego snu Drzew… czuję jego magię i aurę tajemniczości połyskującą na złotych liściach, szumiącą w koronach drzew…

Spacer jesienny… po Lesie, który pachnie tak świeżo, igliwiem, jeziorem, kasztanami… to wielka przyjemność, zwłaszcza że wesoła kompania w postaci moich zwierzaków, nie może już doczekać się codziennej wspólnej wędrówki…

 

  

 

 

 

 

 

 

 

         Idziemy więc raz w słońcu raz w cieniu, spoglądając w górę ku Niebu, to znów pod nogi (łapy) na Ziemię…

poruszamy się zazwyczaj dwójkami, zrobienie zdjęcia całej trójce graniczy z cudem… może kiedyś 😉

…podziwiamy przyodziane w koronkowe sukienki drzewa i przyglądamy się pojedynczym zmianiającym barwę i kształt liściom… słuchamy jak ćwierkają sikorki i… skrzeczą sójki…

…taki sobie zwyczajny jesienny spacer…