kory pozbawione

Spacerując po lesie przyglądam się drzewom, tym pięknym, strzeliście rosnącym, szukającym światła, pnącym się czym prędzej ku górze i tym spróchniałym, chorym, poległym, chylącym się już ku ziemi, ku upadkowi.

Okoliczny las znam na tyle dobrze, że często poruszam się po nim nie drogą, nie ścieżką lecz wędruję leśnym poszyciem, blisko między drzewami, nawet jeśli poszycie pokryte jest grubą warstwą śniegu.

Docieram do miejsca, gdzie rośnie sporo drzew pozbawionych swej zewnętrznej, ochronnej powłoki, pozbawionych kory. Głównie są to świerki, sądzę, że to korniki zaatakowały drzewa.

Z różnych stron docierają też do mnie dobrze znane mi odgłosy stukania w drewno. Dzięciołów musi być tu sporo, ponieważ charakterystyczne, głośne bębnienie rozbrzmiewa, z mojej prawej, z lewej strony, w pobliżu i w głębi lasu… to  istne zagłębie tych popularnych ptaków. Słyszę dzięcioły, ale czy je zobaczę? Zadzieram głowę wysoko w górę, mam nadzieję dostrzec choć jednego  dzięcioła w koronie drzew, wśród splątanym gąszczu gałęzi. Tam, wydaje mi się, że na tym świerku siedzi i żeruje dzięcioł obchodzę drzewo dookoła, wypatrując go,  przykładam ucho do pnia… tak tu musi działać dzięcioł, bo drzewo aż trzęsie się od jego uderzeń, w końcu dostrzegam jednego, drugiego, trzeciego...

Korniki oraz ich larwy są przysmakiem dla dzięciołów, może właśnie dlatego tych ptaków jest tutaj tak dużo?

Zima jest idealną porą roku do obserwacji dzięciołów. Pozostają bowiem one u nas na te najzimniejsze miesiące, podczas gdy inne leśne gatunki spędzają ten okres w ciepłych krajach. Dlatego zimą w lesie rzadko słychać inne ptasie odgłosy, najczęściej jest to właśnie stu-puk dzięcioła.

Już niedługo, wraz z ciepłem, z owadami wraz z wiosną powrócą do naszych lasów gatunki wędrowne, a wówczas śpiew  ptaków rozbrzmiewać będzie aż po korony drzew, wypełni  cały  las………    a wtedy stukanie dzięciołów trochę przycichnie, choć będą one bębnić w pnie drzew z taką samą siłą…

Zdjęcia robiłam i dzięcioły podglądałam 28 stycznia, kiedy panowała jeszcze u nas mroźna zima…

bezkresne przestrzenie

Najpierw udaję się na krótki, przyjemny spacer z wesołą kompaniją. Przy temperaturze -10 półgodzinna eskapada dla bandy trojga jest wystarczająco wyczerpująca.. noski zimne,  łapki w lodowych kulkach…

 

 

 

 

Pozostawiam zwierzaki w ciepłej chacie by samotnie zanurzyć się w bezkresnych, białych przestrzeniach…

 

 

 

 

Nogi same prowadzą mnie nad jezioro, nad Sosno, by zobaczyć spokojny lodowy ocean, posłyszeć  przejmującą ciszę…

 

 

 

 

 

wio koniku!

 

…śliczna, mocno zbudowana kasztanka z jasną, krótko przyciętą grzywką wraz ze swoim źrebięciem brodzi po zaśnieżonym polu…

 

 

 

…klacz poszukuje owsa lub choćby maleńkiego źdźbła zielonej trawy, a próżno…  dziś kasztanka ma też inne zadanie…

 

 

…kiedy zbliża się pora  pracy kasztanki, zaczarowana różdżka zmienia gęsto sypiące, śnieżne płatki i zasnute szarością niebo w figlarne promyki słońca…

 

 

„…powoli człapał konik skrajem szosy…”

 

 

,,wio koniku wio”

…konik przyspiesza ku radości dzieci i dorosłych…

 

 

 

 

„…wio koniku, a jak się postarasz na kolację zajedziemy akurat, Tobie owsa nasypiemy zaraz, a ja smaczną zupę z miski będę jadł…”

 

 

 

…i kaczkę z jabłkami … i śliwką…

 

Skarlanka zmienia stan skupienia

…zimą, rzeka Skarlanka  jest równie piękna jak latem…  choć powalone drzewa na tle białego tła wydają się bardziej wyraziste w swej wymowie…

 

 

 

 

 

…stary,  nieczynny  młyn  zachwyca  połączeniem  polnego kamienia  i  prostotą  surowego  drewna…

 

 

…jasne promyki słońca nieśmiało połyskują na cienkiej  lodowej powierzchni…

 

 

 

…dryfujące kaczki przywołują myśli o oczekiwanej wiośnie…

 

 

…a wyrafinowane lodowe rzeźby pragną swojego samounicestwienia… tak przynajmniej mi się wydaje…

 

 

 

……

 

zima w Siedlisku

 

Rano otwieram oczy bardzo wcześnie, kiedy jest jeszcze ciemno, lecz zakopuję się z powrotem w śnieżnej pościeli, by podrzemać jeszcze, przemyśleć to czego ułożyć się nie da. Po godzinie jaśnieje, wstaję by po chwili  zanurzyć się z powrotem w śnieżnej, tym razem autentycznej zimowej powłoce. Po kilku dniach spędzonych w Toruniu wracam do domu, do siedliska.  Odkopuję auto, odśnieżam, odpalam, odjeżdżam..  W mieście drogi są odśnieżone, za miastem, na trasie czarne,  lecz kiedy zbliżam się do Sumówka, kiedy zjeżdżam z drogi asfaltowej na szutrową, jest ona biała, zaśnieżona lecz przejezdna.

 

 

Nie mogę doczekać się powrotu do siedliska, mam wrażenie, że moi domownicy również. Miluś przechadza się niecierpliwie po sąsiednim płocie..

 

 

..Zorka wydeptuje bezpośrednią drogę prowadzącą do domu..

 

.. Kicia wypatruje mojego powrotu z bezpiecznego psiego schronienia..

 

a przydomowy drewniany pług jest już od godziny w użyciu…

 

…  ja świat postrzegam raz w różowej…

 

 

…raz w niebieskiej poświacie…

 

zima na krótki dystans

Wczoraj po południu młody Styczeń sypnął drobnymi płatkami śniegu, otulając białym, delikatnym  szalem szerokie ramiona naszej okolicy. Idziemy dziś po śnieżnym dywanie, słońce gdzieś się zagubiło, trzymamy się w bliskiej odległości od siebie, szarość pragnie wcisnąć się między nas, lecz my jej nie wpuścimy…

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

noworoczna eskapada

 

Zbieramy się w samo noworoczne południe w miejscowości Gaj – Grzmięca położonej w sercu Brodnickiego Parku Krajobrazowego,  zbieramy się,  przyjaciele i  znajomi  z okolicznych miejscowości ze Zbiczna, Cichego, Gaju, Lipowca, Czystych Błot, Sumówka. Wszyscy jesteśmy mieszczuchami, którzy na stałe, bądź tymczasowo, tudzież okresowo zamieszkują te piękne tereny. Łączą nas wspólne tematy rozmów, podobne formy spędzania czasu, a przede wszystkim wrażliwość na piękno przyrody i wielka miłość do Pojezierza.  Zbieramy się,  by  wspólną  wędrówką  rozpocząć Nowy Rok.

 

 

 

Słońce powitało nas z całą swoją styczniową serdecznością, ruszamy najpierw wzdłuż maleńkiego jeziora o nazwie Kochanka, później wzdłuż jeziora Zbiczno.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Docieramy do pola namiotowego w Rytych Błotach, który stanowi nasz pierwszy przystanek…

 

 

…jak się po chwili okazuje,  przystanek obfitujący w niespodzianki…

 

 

 

 

 

W zaskakująco bliskiej odległości znajduje się miejsce, które stanowi nasz przystanek drugi, również pełen niespodzianek…

 

 

Wędrujemy dalej, leśną, wąską ścieżką aby obejść jezioro dookoła.

 

 

 

Podziwiamy śliczną małą Chatkę pod Gruszą, krytą strzechą, Bibi usiłuje wejść do środka, ale  chatka niestety jest zamknięta.

 

 

 

 

Na przebiegu naszej trasy znajduje się Zielony Zakątek Ani, uczestniczki naszego spaceru. Ania i jej bliscy zapraszają nas do Zakątka na herbatę, tak więc mamy już przystanek trzeci…

 

 

 

 

Żegnamy uroczych Gospodarzy i ruszamy w dalszą drogę, tym razem gęsiego…

 

 

Tę przemiłą wędrówkę kończymy w miejscu gdzie ją rozpoczęliśmy, lecz do domu docieramy dopiero gdy księżyc oświetla nam drogę..

 

szczęśliwej trzynastki

wszechogarniającego optymizmu

nieustannych fascynacji

interesujących spotkań

bezwarunkowej miłości

spontanicznej radości

samych dobrych myśli

nieodłącznej nadziei

poczciwego zdrowia

beztroskiego czasu

pozytywnej energii

spełnienia marzeń

realizacji celów

wiary w cuda

w Nowym Roku serdecznie wszystkim życzę!

 

 

 

smak szarlotki z cynamonem

 

Jabłecznik od Jabłonki

pod taką nazwą figuruje to smaczne ciasto w moim kulinarnym notatniku.

Wyrabiam kruche, maślane ciasto. Potrzebne są mi do tego następujące składniki: 2 szklanki mąki, 1/2 szklanki cukru, kostka masła, 2 jajka, 2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia.

Masło jest miękkie więc zgrabnie łączy się z pozostałymi składnikami. Wyrobione ciasto dzielę na 2 części, większą – 3/4  ciasta rozwałkowuję i przekładam na blachę,  nakłuwam widelcem i wstawiam do nagrzanego piekarnika. Piekę w temp. 180 st. ok 15 minut.  Pozostałą  część ciasta zawijam  w  pergamin  po maśle, chowam  do  lodówki.

2 kg jabłek najlepiej kwaśno-słodkich należy obrać, pokroić w kostkę i prażyć na patelni z dodatkiem cukru w wielkości wedle uznania. Ponieważ mam w słoiczkach własnoręcznie przygotowaną  konfiturę z antonówek, odkręcam tylko słoiki i ich zawartość przekładam na upieczony spód ciasta. Sypię cynamon.

Pozostałą część  ciasta  rozwałkowuję,  wykrawam   paski szerokości  1 cm, układam  paski  na wierzchu  ciasta,  piekę  ok. 30 min.

Kompozycja kruchego, maślanego ciasta, jabłek z cynamonem…

to moja magdalenka…