W gorące lipcowe południe, zaraz po powtórnym przebudzeniu, po podwójnej filiżance aromatycznej kawy, po śniadaniu trwającym dłużej niż zazwyczaj udajemy się do lasu na jagody. Jagodowe ciemnofioletowe owoce połyskują gdzieniegdzie wśród jasnozielonych liści, Jabłonka oddaje się jagodowym poszukiwaniom, a ja jak zwykle podglądam rzeczywistość.
Jak w raju. Bardzo lubię maliny, takie prosto „z krzaka”. Pachnie lato….
Lato jest upalne, w lesie pachnie malinami, jagody nabrały już słodyczy i są trochę większe niż przed tygodniem.
Zapachniało mi dobrodziejem lasem. Jutro jadę do swego, podelektować się na zimę, na zapas. Pozdrowienia serdeczne
Już widzę te jagodowe słoiczki, które zadomowią się
w Twojej spiżarce 🙂 buziaki!
już smakowałam leśne jagody własnoręcznie zbierane.
niestety są tacy, co się z tego utrzymują i pusto się zrobiło w jagodowisku…
a maliny uwielbiam!
Faktycznie jagodowych zbieraczy jest sporo, ale i dla nas wystarczyło tych pysznych owoców.
Ja bym tam zaraz, w takim stroju, kleszczy nałapała, dlatego jagody kupuję w słoiku, od dzieci.
Ale stworzonka piękne uwieczniłaś, nie wiadomo co piękniejsze, motyl czy Jabłonka.
Zapachniało malinami
Jabłonka przebiła wszystkie stworzenia :–)) a kleszczy nie złapałyśmy, ani jednego.
Dominiko Droga, jak ja dawno u Ciebie nie byłam. Czasem jednak warto zrobić sobie przerwę, żeby zatęsknić . Zatęskniła więc, wróciłam i „rozgaszczam się” ponownie 😀
Bardzo się cieszę, że zatęskniłaś i powróciłaś :–)))
Szczesciara z Ciebie Dominiczko, jesc jagody czy maliny prosto z krzaka to sama przyjemnosc.
U nas niestety jagod nigdzie nie spotkalam, kroluje natomiast borowka amerykaska ktora jest troszke wieksza od naszych polskich jagod.
Pozdrawiam cieplutko lesna dziewczyne:)
Borówka amerykańska jest bardzo smaczna, chyba nawet lepsza od leśnych jagód :–) leśną dziewczynę pozdrowię,
a tymczasem pozdrawiam Ciebie Ataner :–)
Jak dawno mnie tu nie było. I ciesze się że jestem, bo piękne zdjęcia oczy cieszą:) Pozdrowienia Dominiko.
Witaj Ellu, cieszę się i ja że znowu jesteś :–)))
Kochana Dominiko, Twoje cudne zdjęcia obudziły we mnie wspomnienia, kiedy w dzieciństwie i młodości chodziłam z mamą do lasu na jagody. Później nie miałam już tak często okazji, ale wciąż uwielbiam smak tych owoców. Ściskam Cię bardzo mocno i pozdrawiam wakacyjnie:)))
Mam podobne wspomnienia, jako dziecko zbierałam jagody w Borach Tucholskich niedaleko Tlenia, wspaniały był to czas.. Buziaki!
Słodycz natury i ta ulotność motylego życia unoszącego się na delikatności skrzydeł. Chwilo trwaj! Ślicznie.
Kruchość, delikatność i fenomen odradzania..
Dominiczko, az zazdraszczam tych jagod zrywanych bezposredni z krzaka. U mnie kroluje borowka amerykanska podobna w smaku do naszych polskich jagod, ale to juz nie to.
Usciski:)
P.S. Komentarz zostawilam kilka dni temu i po raz kolejny widze, ze polecial w przestrzen kosmiczna, a najsmieszniejsze jest to, ze przez jakis czas byl. jakies czary mary, czy cos:((
Twoja wiadomość oczekiwała sobie na zatwierdzenie, a ja długo nie logowałam się na blogu, stąd ta chwilowa nieobecność komentarza, za który dziękuję serdecznie :–)) buziaki!
Lato. lato….cudowny czas. I u nas pachnie lesnymi owocami, a teraz czekamy na grzyby :-)))
Aniu, u nas są kurki, a na szlachetne przyjdzie czas.