Na pierwszy rzut okiem widać,kto prowadzi prym w Siedlisku wsród czworonogów . Zorka jest urocza ,a ta klacz miała niezłe ciągoty ku niej,aż trudo było właścicielowi w pewnym momencie ją utrzymać :)) Oj kusicielka z tej Zorki ,oj….,pilnuj ją Daminiczko szczególnie przed „babami” hihihi…..Pozdrówka i serdeczne uściski na niedzielę serdeczne posyłamy -:))
Zorka uwielbia zagadywać i klacze i konie i kucyki… ma do nich sentyment wielki. A ja często obawiam się, że koń może ją kopnąć, bo ona oczywiście obchodzi zwierzę z każdej strony.. mordkę ma zadowoloną niesłychanie :-))))Buziaki!
Zorka najwyraźniej miała ochotę zaprzyjaźnić się z klaczą a jej spojrzenie wyraźnie mówiło:” choć z nami, będzie zabawnie”:))) Cudne są takie przyjaźnie „międzygatunkowe”, kiedyś moja jamniczka zaprzyjaźniła się z gołąbkiem-sierpówką, którego miałam jakiś czas na wychowaniu. Jadły z jednej miseczki i bawiły się ze sobą:))) Pozdrawiam Cię Dominiko najserdeczniej i życzę bardzo słonecznego tygodnia:-)
Jamniczka i gołąbek, to musiał być piękny widok :-))) Zorka kiedyś, gdy przebywaliśmy w Nowęcinie koło Łeby na wielkanocnych świętach, zakochała się w kucyku.. a on w niej, widok to był niesamowity i jaka dramaturgia rozstania… niesamowite są ścieżki uczuć, także u naszych milusińskich…Pozdrawiam serdecznie i buziaki ślę :-)))))
Hej Kochani ! Dzisiaj robiłam przetwory z papryki i naleweczkę z aroni,po miesiącu nabierze mocy ,ale żeby nabrała, trzeba nią wstrząsać co jakiś czas porządnie,tak jak powiadają niektóre synowe o teściowych. Oj nie wszystkie synowe,ja z pewnością nie ja ,będę wstrząsała i myślała z miłością o mojej najukochańszej na ziemi Teściowej…-:))) Szkoda Dominiczko,że mieszkamy tak daleko od siebie,bo już buteleczkę bym Wam podarowała na jesienno-zimowe wieczory..:)) Jest wyśmienita,co wyczuły nasze kubki smakowe,czyli na dwie nóżki hihihi…Reszta poczeka na zimowe wieczory przy świecach.-:))Buziaczki posyłam w stonę Swiedliska!
Kochani, działacie razem także i w kuchni :-))))) nalewka będzie pewnie wyśmienita, wiśniowa była cudowna :-)))) pamiętam ciągle jej smak… Ja też obecnie przetwarzam, ze śliwek, malin, ogórków.. natomiast nalewkę zrobiłam tylko raz w życiu, z jarzębiny… stoi do dzisiaj i nikt jej nie chce pić, więc się zniechęciłam i win oraz nalewek nie uprawiam 😉 Buziaki!
Robię tylko dwie nalewki z wiśni i aroni,chociaż te z wiśni czasami różnią się od siebie kolorem,jedne większe,ale jaśniejdze to „szklanki’,drugie mniejsze ale ciemne to…..,och uleciała mi ta nazwa….,pewnie się chichoczesz z moje sklerozy,ale Kochaniutka jak będziesz miała tyle lat co ja to też będziesz sie chichała sama z siebie hehehe….Jeżeli chcesz to podam przepisiki na moje naleweczki na pocztę-:)) Buziaki ślę .
Chichoczę rzeczywiście ale z powodu Twego uroczego wpisu, a nie z powodu chwilowego zapomnienia nazwy 🙂 O przepis poproszę, choć pewnie to bardzo skomplikowany proces i nie wiem czy sprostam tym wszystkim rygorystycznym terminom i wymaganiom, i pewnie nie rozpoznam symptomów… że to już :-))) że można wreszcie delektować się tym smakiem:-))) Buziaki!
Pani Dominiko,od ok.roku mam wielką przyjemność „podglądać” Pani bloga oraz oglądać przepiękne zdjęcia. Najwięcej przyjemności sprawiają mi Pani zwierzęta – te po prostu są przefajne. Oczywiście podczas oglądania Pani scenek z życia codziennego zawsze próbuję sobie wyobrazić siebie w takim miejscu, jaki jest Pani dane.Jak na razie mieszkam w małym miasteczku i pracuję w miejscu gdzie jest dużo hałasu. Oglądając zdjęcia robi mi się trochę lepiej na ciele i umyśle. Serdecznie pozdrawiam Panią i Mężczyznę pojawiającego się czasem na zdjęciu. PS.Mojego męża poznałam w Toruniu i jesteśmy razem 21 lat 🙂
Olu, witam Cię bardzo serdecznie i mam nadzieję, że możemy mówić, pisać do siebie w tej własnie formie, „po imieniu”. Jest mi bardzo, bardzo miło, że zaglądasz do mojego siedliskowego świata, że podobają Ci się moje zdjęcia i moje ukochane zwierzaki :-))) Olu, domniemywam, że mamy wiele ze sobą wspólnego, jak choćby docenianie różnorodnych uroków Torunia:-)))) czy walorów przyrody, świata zwierząt… mam nadzieję, że nasza znajomość nie zamknie się tylko w tym jednym komentarzu. Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam :-)))) i dziękuję :-)))))
Nigdy nie przestanie mnie zadziwić ta wędrująca trójca, która wyraźnie zaprasza do kompani nowego towarzysza podróży. Jakże chciałabym od czasu do czasu popatrzeć na konie na łące albo chociaż na drodze a tu tylko coraz potężniejsze i coraz bardziej „wyrafinowane” ryczące mechaniczne bestie. Pozdrawiam
To prawda Zuziu, takie pasące się na łące konie, to piękny widok, bardzo mnie dziwi, że w Twojej okolicy jest on niespotykany. A moja wędrująca trójca budzi powszechne zainteresowanie i wywołuje uśmiech nawet na zagniewanych i posępnych obliczach… :-))))Buziaki!
Klacz najwyraźniej chce zmienić właściciela, nie kusi Cię Dominiko by powiększyć swój zwierzyniec? :)***
Bardzo mnie kusi, ale ograniczenia wielorakie nie pozwalają…Pozdrawiam serdecznie :-)))
Piękna kasztanka:) Jeździłam na takiej na oklep, jak byłam dzieckiem…
To musiały być wspaniałe chwile..
Co one kandydatce naobiecywały że najwyraźniej chciała się przyłączyć? Bardzo lubię te Twoje historyjki a ta to prawdziwe cudeńko.
Podejrzewam, że wspólne biesiadowanie i spanie 😉
Na pierwszy rzut okiem widać,kto prowadzi prym w Siedlisku wsród czworonogów . Zorka jest urocza ,a ta klacz miała niezłe ciągoty ku niej,aż trudo było właścicielowi w pewnym momencie ją utrzymać :)) Oj kusicielka z tej Zorki ,oj….,pilnuj ją Daminiczko szczególnie przed „babami” hihihi…..Pozdrówka i serdeczne uściski na niedzielę serdeczne posyłamy -:))
Zorka uwielbia zagadywać i klacze i konie i kucyki… ma do nich sentyment wielki. A ja często obawiam się, że koń może ją kopnąć, bo ona oczywiście obchodzi zwierzę z każdej strony.. mordkę ma zadowoloną niesłychanie :-))))Buziaki!
Zorka najwyraźniej miała ochotę zaprzyjaźnić się z klaczą a jej spojrzenie wyraźnie mówiło:” choć z nami, będzie zabawnie”:))) Cudne są takie przyjaźnie „międzygatunkowe”, kiedyś moja jamniczka zaprzyjaźniła się z gołąbkiem-sierpówką, którego miałam jakiś czas na wychowaniu. Jadły z jednej miseczki i bawiły się ze sobą:))) Pozdrawiam Cię Dominiko najserdeczniej i życzę bardzo słonecznego tygodnia:-)
Jamniczka i gołąbek, to musiał być piękny widok :-))) Zorka kiedyś, gdy przebywaliśmy w Nowęcinie koło Łeby na wielkanocnych świętach, zakochała się w kucyku.. a on w niej, widok to był niesamowity i jaka dramaturgia rozstania… niesamowite są ścieżki uczuć, także u naszych milusińskich…Pozdrawiam serdecznie i buziaki ślę :-)))))
Hej Kochani ! Dzisiaj robiłam przetwory z papryki i naleweczkę z aroni,po miesiącu nabierze mocy ,ale żeby nabrała, trzeba nią wstrząsać co jakiś czas porządnie,tak jak powiadają niektóre synowe o teściowych. Oj nie wszystkie synowe,ja z pewnością nie ja ,będę wstrząsała i myślała z miłością o mojej najukochańszej na ziemi Teściowej…-:))) Szkoda Dominiczko,że mieszkamy tak daleko od siebie,bo już buteleczkę bym Wam podarowała na jesienno-zimowe wieczory..:)) Jest wyśmienita,co wyczuły nasze kubki smakowe,czyli na dwie nóżki hihihi…Reszta poczeka na zimowe wieczory przy świecach.-:))Buziaczki posyłam w stonę Swiedliska!
Kochani, działacie razem także i w kuchni :-))))) nalewka będzie pewnie wyśmienita, wiśniowa była cudowna :-)))) pamiętam ciągle jej smak… Ja też obecnie przetwarzam, ze śliwek, malin, ogórków.. natomiast nalewkę zrobiłam tylko raz w życiu, z jarzębiny… stoi do dzisiaj i nikt jej nie chce pić, więc się zniechęciłam i win oraz nalewek nie uprawiam 😉 Buziaki!
Robię tylko dwie nalewki z wiśni i aroni,chociaż te z wiśni czasami różnią się od siebie kolorem,jedne większe,ale jaśniejdze to „szklanki’,drugie mniejsze ale ciemne to…..,och uleciała mi ta nazwa….,pewnie się chichoczesz z moje sklerozy,ale Kochaniutka jak będziesz miała tyle lat co ja to też będziesz sie chichała sama z siebie hehehe….Jeżeli chcesz to podam przepisiki na moje naleweczki na pocztę-:)) Buziaki ślę .
Chichoczę rzeczywiście ale z powodu Twego uroczego wpisu, a nie z powodu chwilowego zapomnienia nazwy 🙂 O przepis poproszę, choć pewnie to bardzo skomplikowany proces i nie wiem czy sprostam tym wszystkim rygorystycznym terminom i wymaganiom, i pewnie nie rozpoznam symptomów… że to już :-))) że można wreszcie delektować się tym smakiem:-))) Buziaki!
hi,hi… i nie udało się powiększyć bandy
Może następnym razem…???
Pani Dominiko,od ok.roku mam wielką przyjemność „podglądać” Pani bloga oraz oglądać przepiękne zdjęcia. Najwięcej przyjemności sprawiają mi Pani zwierzęta – te po prostu są przefajne. Oczywiście podczas oglądania Pani scenek z życia codziennego zawsze próbuję sobie wyobrazić siebie w takim miejscu, jaki jest Pani dane.Jak na razie mieszkam w małym miasteczku i pracuję w miejscu gdzie jest dużo hałasu. Oglądając zdjęcia robi mi się trochę lepiej na ciele i umyśle. Serdecznie pozdrawiam Panią i Mężczyznę pojawiającego się czasem na zdjęciu. PS.Mojego męża poznałam w Toruniu i jesteśmy razem 21 lat 🙂
Olu, witam Cię bardzo serdecznie i mam nadzieję, że możemy mówić, pisać do siebie w tej własnie formie, „po imieniu”. Jest mi bardzo, bardzo miło, że zaglądasz do mojego siedliskowego świata, że podobają Ci się moje zdjęcia i moje ukochane zwierzaki :-))) Olu, domniemywam, że mamy wiele ze sobą wspólnego, jak choćby docenianie różnorodnych uroków Torunia:-)))) czy walorów przyrody, świata zwierząt… mam nadzieję, że nasza znajomość nie zamknie się tylko w tym jednym komentarzu. Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam :-)))) i dziękuję :-)))))
:))))
Nigdy nie przestanie mnie zadziwić ta wędrująca trójca, która wyraźnie zaprasza do kompani nowego towarzysza podróży. Jakże chciałabym od czasu do czasu popatrzeć na konie na łące albo chociaż na drodze a tu tylko coraz potężniejsze i coraz bardziej „wyrafinowane” ryczące mechaniczne bestie. Pozdrawiam
To prawda Zuziu, takie pasące się na łące konie, to piękny widok, bardzo mnie dziwi, że w Twojej okolicy jest on niespotykany. A moja wędrująca trójca budzi powszechne zainteresowanie i wywołuje uśmiech nawet na zagniewanych i posępnych obliczach… :-))))Buziaki!
Zawsze się uśmiecham na widok tej zgodnej gromadki na spacerze :DDDKlaczka śliczna i przyjazna, przydałaby się w Sumówku.
Przydałaby się Aniu, ale ale ale…. jest kilka powodów…