jak pies z kotem

Piękna, słoneczna i bezwietrzna pogoda sprzyja spacerom i nikogo już na nie namawiać nie trzeba. Całe zwierzęce towarzystwo oczarowane przyjemnym ciepłem, kuszącym zapachem wiosny i fascynującymi unoszącymi się w powietrzu, wydającymi przedziwne dźwięki istotami … z chęcią wybiega z domu, goniąc drobne owady, ptaki, a nawet motyle – cytrynki, które to już dzisiaj  pojawiły się, przyciągając wszystkie zachwycone tym widokiem spojrzenia…

  

 

w lesie dla owej czworonożnej ferajny jest niezykle interesująco… wypełzają bowiem z zimowych kryjówek i zakamarków zaspane jeszcze i wolno w związku z tym się poruszające zaskrońce, jaszczurki, ryjówki, kuny, myszki i inni ciekawi radosnej wiosny mieszkańcy lasów, pól i bezkwietnych jeszcze łąk…

…Zorka mocno stąpa po ziemi, z podziwem podglądając kocięta z nonszalancką swobodę przemieszczające się po płocie sąsiada…

  

 

 

…a po powrocie do domu trójka przyjaciół pałaszuje pożywny posiłek, który we wzajemnym towarzystwie o wiele lepiej smakuje…

 

  

 

wszystkie drogi prowadzą do…

Dzisiejszy nieposkromiony Wiatr niesie ze sobą nie tylko wirujące zeszłoroczne liście, ale również Niepokój, sieje go w sercach zarówno Ludzi jak i Zwierząt. Koty wystawiwszy noski za drzwi, w podskokach powróciły do domu i pochowały w swoich ulubionych, przytulnych miejscach. Zorka też Wiatru nie lubi, ale dzielnie na zewnątrz wytrzymuje w kłębszek skulona, w domu jest jej za ciepło, zimowego futra jeszcze nie zrzuciła…. Moje usilne prośby o spacer zostały przez Koty zignorowane, Sunia także nie jest zachwycona mym pomysłem, ale jak na wiernego Psa przystało, towarzyszy mi w wędrówce. Idziemy „starą drogą” przez głośny rozhuczany las, nad jezioro. Tu jeszcz trwa Zima.

 

 

 

Krętą ścieżką wędrujemy wzdłuż jeziora… dalej drogą na skraju lasu i wcinających się w niego pól z wysepkami krzewów, zarośli i poskrywanej tam zwierzyny. Promienie Słońca unicestwić zdołały wprawdzie większość śladów Zimy, ale tam gdzie dominuje cień, bielą się jeszcze fragmenty śniegu, lodu… resztki odchodzącej powoli przebrzmiałej pory roku…

 

 

Obecność Wiosny odczuwam w promieniach cieplej grzejącego już Słońca i także w owym Wietrze, który jeszcze przed godziną wydawał mi się niepokojący i zimny… niesie już na szczęście oczekiwany przez wszystkich wiosenny zapach… Słyszę klangor żurawi, ale te piękne ptaki przypominające strusia są bardzo płochliwe, odlatują… przy mych nieudolnych próbach podejścia do nich. Wypatrując innych śladów  Przedwiośnia, smagana przez porywisty lecz cieplejszy już Wiatr, kieruję się z Zorką w stronę domu. Myślę, że teraz już każdy dzień będzie zaskakiwał mnie jakąś miłą, barwną, energetyzującą niespodzianką… póki co jedyny kolorowy florystyczny akcent znalazłam po przyjściu do domu…

 

  

 

kolacja na cztery ręce

Wątróbka drobiowa z cebulką i jabłuszkiem stanowi dzisiejszą kameralną kolację. Wątróbkę oczyszczam, myję i dobrze osuszam. Kroję cebulkę i to ją najpierw przesmażam na patelni z odrobiną oleju rzepakowego, kiedy jest gotowa przekładam na talerzyk. Teraz na mocno rozgrzaną patelnię rzucam wątróbkę, w takiej właśnie postaci, bez mąki. Skwierczy cudownie rumieniąc się… mieszam raz po raz… przygotowuję  jabłko, kroję je na ćwiartki. Kiedy wątróbka jest już prawie gotowa dodaję jabłko i przykrywam patelnię pokrywką, czekam aż jabłuszko zrobi się miękkie, ale się nie rozpadnie …   wrzucam przesmażoną wcześniej cebulkę, sypię majeranek, troszkę pieprzu i na końcu sól. Podaję na sałacie, z ogórkiem kiszonym i dwoma małymi ziemniaczkami 😉  Wątróbka jest krucha, delikatna i chrupiąca… mniam… zawiera dużo żelaza, kwas foliowy, wit. A oraz B.  Dzisiejsza kolacja była  wczesna i obfita, obiad bowiem stanowiło drugie śniadanie…

 

 

…a po kolacji dobremu trawieniu sprzyja filiżanka  zielonej herbaty i maleńka kosteczka czekolady… no i może odrobinka czerwonego, wytrawnego wina…

  

 

 

magia ognia

…jest symbolem słońca, życia, ciepła, siły witalnej, zapału, miłości, potęgi … wieczności, praprzyczyny … daje światło i ciepło, buduje nastrój, tworzy klimat, łączy osoby wpatrzone w jego magię...

 

 

…w długie zimowe wieczory jest  radością rozgrzewającą swą mocą wszystkich skupionych wokół …

    

 

wpatruję się w jego nieokiełznane płomienie, podziwiam migocące obrazy… czuję jego niesamowitą siłę… przyjemne ciepło…buchający żar…

   

 

czekając na…

Jezioro Sosno, duże, głębokie, polodowcowe, dziś jeszcze uśpione i milczące, lecz już niedługo kaczki, łabędzie, perkozy… gwarem swego bytowania jezioro zapełnią… pozostaje mi zatem tylko cierpliwie czekać na te skrzydlate piękności… napawając się tymczasem spokojem i ciszą,  wypatrując śladów bardzo nieśmiało nadchodziącej wiosny

  

 

 

 

                                                                                     

 

marcowe migdały

 

Umówiłam się z nim na leśnej polanie, czekam… wystawiam twarz w stronę promieni słońca, zamykam oczy, czuję przyjemne ogarniające policzki i szyję… ciepło, stopy schowane w cieniu, uwięzione są jeszcze przez chłód bijący od ziemi pokrytej śniegiem. Teraz słońce znika za chmurką, otwieram oczy i z zadartą ku niebu głową, przyglądam się konarom drzew, kiwają się kołysane przez lekki wiatr. Stuk-puk, stuk-puk… słyszę jak dzięcioł rytmicznie uderza w drzewo, szykuje sobie dziuplę… oddycham głęboko… Zorka siedzi nasłuchując, z charakterystyczną dla psa wyczekującą postawą, łowi zapachy niesione przez wiatr… wstaje i z ogonem uniesionym do góry, spoglądając raz na mnie, raz w stronę głębi lasu, informuje, że ktoś się zbliża, trzaskają łamane gałązki… Znowu słońce oświetla leśną polanę, widzę go jak idzie powoli, pewnie, z gołą głową, długi grafitowy płaszcz nie bardzo nadaje się na spacery po lesie… ceglasto-niebieski szal z fanazją zarzucony ma wokół szyi… czuję jak ogarnia mnie ciepło i radość… serce zaczyna bić szybciej, głośniej… słyszę melodyjny fletowy śpiew… na gałęzi dostrzegam czarnego ptaka z czerwonym dziobem… to kos, rozgląda się, przekrzywia główkę… ciak-ciak wesoło woła…  Nadchodzi, spogląda na mnie, uśmiecha się, polana rozświetla się jeszcze bardziej, w dłoniach coś trzyma… to zielona doniczka o płaskim kształcie, a w niej piękne, białe przebiśniegi, w drugiej dłoni, mocno ściska papierową torebkę… podchodzi… jest wysoki, pogodny, w jego szaro-niebieskich oczach błyskają figlarne iskierki… Uszy i dłonie ma lekko czerwone od zimna, wręcza mi przebiśniegi, otwiera torebkę i częstuje… wyciągam migdały… białe bez skórki i brązowe… smakuję je, białe są słodkie, delikatne, te w skórce chrupiące lecz wyczuwam w nich nutkę goryczy… delektuję się ich smakiem, zjadam na przemian raz słodki i aksamitny, raz cierpki i gorzki… marcowe migdały…

 

leśni mieszkańcy

stoję w lesie na niewielkim wzniesieniu… patrzę idzie jeden, za nim drugi, trzeci… młode wesoło chrumkają i machają krótkimi ogonami… siódmy, dziesiąty… rozbrykana gromada… duże wyglądają już nie tak wesoło, wydawane przez nie odgłosy brzmią groźnie… dwunasty, piętnasty… zaczyna robić się groźnie… zatrzymują się i żerują…ciągle nadchodzą…jeden za drugim…zobaczyły mnie, duże patrzą srogo, a młode zdziwione…cóż to za dziwne zjawisko… cichutko cała nasz trójka obserwatorów  wycofuje się… piękne, ale również trochę niepokojące było to spotkanie…

 

  

 

   

 

 

zmruż oczy

Od kilku dni Niebo rozświetlone Słońcem, odbija

 swe promienie w bieli śniegu, rażąc w oczy… nie tylko mnie. Zorka Tropicielka również oczy mruży, podążając po śladach zwierzyny… w celach zapoznawczych :-). Po chwili dostrzegamy grupę saren, zastygamy z Zorką w bezruchu, sarny także. Przypatrujemy się sobie nawzajem. Robię mały krok do przodu, aby aparatem uchwycić ich bliskość, ale płoszą się …i w zgrabnych podskokach oddalają…