z kwiatka na kwiatek

…miło brzęczące, krępej budowy, w aksamitnych płaszczykach, obsypane złotym pyłem kwiatowym trzmiele oraz ulotne odziane w skromne jednokolorowe lub barwne, nakrapiane, wzorzyste sukienki, z dekoracyjnymi pawimi oczkami… kolorowe motyle…. skupiły dzisiejszego słonecznego popołudnia moją uwagę… 
  
  
  
  
  
  
  
  
  
  
  
  
  
  
  

jak Miluś został dachowcem

Miluś został dachowcem w połowie czerwca.  A było to tak…
W pewnej chwili na dachu tzw. budynku garażowego dostrzegłam wolno poruszający się biało – rudy ogon i postać jakiegoś zwierzęcia. Po chwili okazało się, że owym zwierzęciem jest mój własny kot. Dotychczas zarówno kotka jak i kocurek nie dostały się, o ile mi wiadomo, na jakikolwiek dach… za wysoko.  Co innego wspinać się po drzewach, gdzie można zatopić pazury w jego pień i biegać z góry na dół, bezpiecznie 😉 
Aż tu nagle sytuacja niespotykana, kocurek dumnie po dachu spaceruje…  ale w jaki sposób tam się dostał…??? nie wiadomo.
  
   
 
Miluś prężąc się spaceruje, wnikliwie obserwuje równo ułożone dachówki, mniej równo ułożone deski, niespokojne niebo i niespotykane jak dotąd z dachowej perspektywy widoki… wzdłuż i wszerz dach, niczym świat przemierza….
  
  
  
Po godzinie takiego świata podziwiania zapragnął Miluś jednak łapkę na ziemi postawić, ale jak to zrobić? sprawa nie jest taka prosta jak sobie kotek obliczył.
  
  
Drabinę przystawiłam i wspięłam się prawie na jej szczyt aby kotka ratować, ramiona otworzyłam prosząc aby skoczył… ale na darmo, Miluś miauczał, piszczał i informował mnie, że jednak wlazł za wysoko i nie wie co dalej ma zrobić. Pozostała tylko jedna opcja… podstawić mu auto pod dach….
  
  
  

lato na Pojezierzu


U progu lata, na rozpoczęcie oczekiwanych wakacji nastały upalne, słoneczne dni, to nic że zakłócane jasnością błyskawicy i grzmotem pioruna, upragnione, wymarzone wakacje…
…gdzie bliskość wody ochłodę przynosi, a bujność lasów częstuje głębokim cieniem… gdzie wędrówki wszelakie przygodę i kosz niespodzianek niosą…
  
  
  
  
  
  
  
  
  

Ścieżka Grabiny-Łąkorz

Przyrodniczo-leśna ścieżka dydaktyczna Grabiny – Łąkorz rozpoczyna się przy uroczo położonej nad brzegiem jeziora Łąkorz Leśniczówki Grabiny. Długość ścieżki wynosi 4,5 km, ścieżka prowadzi między jeziorem Łąkorz, a jeziorem Partęczyny Wielkie, wzdłuż kanału łączącego oba jeziora i powtórnie powraca do Grabin. 
  
  
Na ścieżce znajdują się liczne przystanki z tablicami informacyjnymi i ciekawostkami dotyczącymi lasu oraz jego mieszkańców.
Przed nami drzewostan sosnowy ze śladami żywicowania, te sosny mają około 140 lat.
  
  
   
Poniżej Pomnik Przyrody, ok. 170-letni buk, pokryty mchem i hubą rośnie nad brzegiem łączącego dwa jeziora kanału.
  
Wchodzimy do bagiennego lasu olsowego, oj tu komary dają się we znaki 😉 W tym podmokłym lesie sezonowo zalewanym wodą dominują olsza czarna, brzoza omszona i kruszyna.
  
  
Jesteśmy na grząskim terenie, silnie zabagnionym, doświadczamy tego również zmysłem powonienia…
  
  
Opuszczamy krainę mchu i paproci, wędrujemy teraz bardzo blisko kanału. Miałam nadzieję, że niebawem pokonamy tę trasę kajakiem,  jednak przekonuję się, że stan wody jest tu bardzo niski, a powalone drzewa i gałęzie uniemożliwiłyby kajakową podróż.
  
  
  
Kierujemy się w stronę największego jeziora na Pojezierzu Brodnickim Partęczyny Wielkie, które ma powierzchnię 324 ha. Nieopodal nad brzegiem jeziora mieszkają bobry, może uda nam się je zobaczyć?
  
  
  
Znajdujemy tylko ślady po działalności bobrów, tzw. zgryzy bobrowe. Teraz bobry smacznie śpią w swoich norach, są to zwierzęta bardzo ostrożne i płochliwe, opuszczą nory dopiero o zmierzchu.
  

Idziemy dalej krętą ścieżką poprzez las, mijamy mrowiska, torfowiska, bory bagienne i uprawy leśne…
  
  
  
Powracamy do Grabin, tu gdzie rozpoczynaliśmy naszą wycieczkę…
   

czerwiec w leśnym ogrodzie

…intensywnie grzejące słońce, niekończące się opady deszczu, długie, pełne śpiewu ptaków i zapachu kwitnących róż i piwonii dni…
…delikatne pastele płatków i moc ognistych kolorów…
…miejsca udające odrobinę wypielęgnowany ogród i miejsca dzikie, gdzie w kokonie nieobecności zanurzam się w kartkach licznych opowieści…
…gdzie słodycz rozkosz dla podniebienia niesie, a cierpki owoc słodyczą właśnie się staje… 
…czerwiec w leśnym ogrodzie…
  
  
  
  
  
  
  
  
  
  

Tama Brodzka

Skarlanka, rzeka biorąca swój początek z mokradeł przy jeziorze Skarlińskim przepływa leniwie przez wiele malowniczych jezior, by w końcu zasilić wody Drwęcy. Na tej rzece nurt jest tak spokojny, że obojętnym jest czy płyniemy zgodnie z nim czy też w przeciwnym kierunku.
  
 
Kajak wodujemy na jeziorze Strażym i samotnie spotykając tylko dzikie ptactwo płyniemy tam, gdzie Skarlanka uchodzi do Drwęcy. Znajduje się tutaj niewielkie spiętrzenie zwane Tamą Brodzką, które powstało w XIX w. Przedtem bagienna dolina ujścia Skarlanki stanowiła dla ludzi przeszkodę nie do pokonania, odcinała Brodnicę od Ziemi Lubawskiej.
  …
  
  
  
Aby płynąć dalej Drwęcą do Brodnicy trzeba kajak przez ów jaz przenieść i przeprawić się pod wyremontowanym mostem, który znajduje się  na trasie Toruń-Olsztyn.
  
  
  
My jednak nie przeprawiamy się przez tamę, nie spływamy dalej,  tę trasę pokonamy innym razem. Zawracamy by podziwiać żółte kosaćce i równie żółte grążele…
  
  

hałaśliwa rodzinka


W Siedlisku zamieszkała czteroosobowa rodzina, głośna, krzykliwa, wszędobylska, nieustannie tocząca dysputy, które zawsze kończą się kłótnią i hałaśliwym komentowaniem wzajemnych wywodów. Ostatnio Pani S. zaczęła nawet dobierać się do mojej korespondencji. Obserwuję rodzinkę przez okno, zdjęcia nie są więc najlepszej jakości. Kiedy wychodzę do nich i chcę nawiązać kontakt od razu udają, że ich tu wcale nie ma…  ale i tak bardzo ich wszystkich lubię 🙂
  
  
  
  
  

nieopodal Krzyżackiej Wieży

Z XIV- wiecznego Zamku Krzyżackiego w Brodnicy obecnie pozostała jedynie Wieża, stanowiąca mocny akcent na przedpołudniowym zatopionym w chmurach niebie. W podziemiach Zamku znajduje się Muzeum Archeologiczne, jednak dzisiaj przy ciepłej, wiosennej aurze moje kroki kieruję do Parku Anny Wazówny, przyległego do pozostałości zamkowych…
  
Zacienione alejki, okalająca Zamek fosa, stare drzewa, cicho szemrząca Drwęca, kwitnące krzewy, wonne kwiaty, naprędce zbudowane drewniane budowle, polne kamienie i gotyckie cegły sprawiają, że przyjemnie się tutaj spaceruje…
  
  
  
  
  
  
  Parkowe alejki prowadzą mnie ponownie pod Wieżę, do Pana Marka, który zawsze w drugą sobotę każdego miesiąca sprzedaje swoje pyszne wyroby… sery, nalewki, kiełbasę, szynkę, ciasta, pieczywo… Kupuję szynkę, powieszę ją w spiżarni i najpierw będę raczyła się jej niezwykłym aromatem, by w końcu cieniutko ją pokroić i cieszyć jej kruchym a zarazem soczystym smakiem. Nabywam również ser podpuszczkowy, takiego nie potrafię zrobić sama i jedną bułkę, bo ciekawa jestem czy smakuje podobnie do moich wypieków.
  
Ostatnie spojrzenie na romantyczną choć gotycką zamkową wieżę… i wracam do domu.
  

dryfująca wyspa

Na jeziorze Bachotek fragment gruntu oderwał się od stałego lądu, dzięki sile wiatru i fal dryfuje po zakątkach tego malowniczego jeziora…
  
  
Taka pływająca wyspa stanowi atrakcję dla dzikiego ptactwa, które zaanektowało ją do celów mieszkalnych, lisy i koty nie dostaną się tutaj! 
…a dom dryfuje, więc trudno do niego trafić…

  
Kaczor z impetem wpada do gniazda…
  
  
Kiedy kaczor pilnuje domu, młoda mama wraz z pisklętami udaje się na przejażdżkę…
  
  
  
  
Po kilku minutach wracają do gniazda, jednak kaczora w domu już nie ma, natomiast na horyzoncie pojawił się piękny łabędź 😉