Od kilku dni, o różnych porach dnia lecz najczęściej o poranku, przez okno w kuchni obserwuję dzięcioła dużego jak przyczepiony do pnia drzewa z wielkim zaangażowaniem uderza dziobem, jak mi się z daleka wydaje, w korę i poszukuje smacznych kąsków, które tam się kryją, … tak sobie myślę…
I od kilku dni powtarza się ten sam scenariusz, powoli i cichutko otwieram drzwi od domu i bezszelestnie wychodzę na zewnątrz. Dzięcioł jednak jest bardzo czujny i ostrożny, zaraz odlatuje.
Wobec tego czekam na jego powrót w kuchni z aparatem przy szybie, po chwili przylatuje dokładnie w to samo miejsce.
…
…
…
…
Próbuję podejść go ponownie… ale ucieka. Oglądam dokładnie miejsce, w którym z takim zapałem pracuje. Okazuje się, że dzięcioł wcale pod korą nie szukał larw lecz rozłupywał szyszki. W naturalnej szczelinie sosny tkwi szyszka z wyraźnymi śladami rozłupywania. Nasiona szyszek to bardzo energetyczny pokarm, ale aby się do nich dostać, dzięcioł musi najpierw szyszkę zerwać, umieścić w miejscu nadającym się do rozłupania czyli tzw. kuźni i w końcu rozłupać by dobrać się do nasion.
…
…
…
Ptaki na kuźnie wybierają drzewa o grubej, spękanej korze, gdy dzięcioł przylatuje do kuźni, zazwyczaj tkwi w niej jeszcze poprzednia szyszka. Musi więc ją usunąć, a następnie zaklinować nową szyszkę w swoim ulubionym miejscu i przystąpić do rozkuwania jej łusek mocnymi uderzeniami dzioba. Pod drzewem znaleźć można stery rozkutych szyszek, obchodzę całe siedlisko i odkrywam kilka takich kuźni 🙂
…
Witaj Dominiko :*** Twoje obserwacje są fascynujące i chyba odkrywcze ( nigdzie nie spotkałam się z podobnym opisem) Ktoś kto wymyślił powiedzenie „ptasi móżdżek” najwyraźniej nie dostrzegał inteligencji ptaków. Pozdrawiam serdecznie 🙂
Witaj Tsugumi : -)) masz rację ptaki są bardzo mądre, tylko my ludzie nie potrafimy często rozpoznać ich zachowań, mowy, reakcji.. Te wszystkie ptasie wędrówki, powroty dokładnie w te same miejsca, wychowywanie piskląt… dużo by można się od nich nauczyć 🙂 Buziaczki!
Przypomniał mi się teraz pewien dzięcioł, który w środku miasta siadał na metalowym słupie – latarni, stukając w ledwie widoczny, powstały na skutek korozji otwór. Nie mogłam zrozumieć w jakim celu uparcie powtarza tę czynność ( trwało to kilka dni) skoro nie możliwe było by znajdował tam jakiś pokarm. Podejrzewałam nawet biednego dzięcioła o utratę zmysłów a tu proszę – zagadka wyjaśniona! :)))
Widocznie kuźnia nie musi być tylko drewniana… metal też jest dobry jeśli szyszkę zaklinuje 😉 Miłego dnia!
Zwierzęta, jak widać są bardzo zmyślne i dobrze sobie radzą w kwestii poszukiwania pożywienia…Dzięcioł piękny…brawa dla Ciebie Dominiko! Sama przekonałam się wielokrotnie, jak trudno jest go „złapać” aparatem…czy to w lesie, czy nawet na naszej działce, na którą zabłądził ubiegłej jesieni…Pozdrawiam Cię gorąco i dziękuję za tę bardzo interesującą opowieść:)))
Z chęcią bym go obfotografowała z każdej strony, ale tak jak mówisz model do niecierpliwy i ostrożny, zdjęć sobie wyraźnie nie życzy 😉 Pozdrawiam Cię serdecznie :-)))
2 lata temu dzięciołowi spodobal sie nasz budynek. Od świtu przez kilka dni walił w ścianę w tym samym miejscu aż dudnilo. Zastanawiam się , czego on szukal pod styropianem .
Wynika z tego, że dzięcioły wybierają sobie różne ciekawe miejsca do pałaszowania nasion, dzięki za informację 🙂 Pozdrawiam serdecznie 🙂
Dobrze, że tu do Ciebie zaglądnęłam między herbatką a snem bo ciekawe rzeczy opowiadasz i pokazujesz. Zadziwiona i zaskoczona jestem zwyczajami dzięcioła, dotychczas je tylko słyszałam ale tak w górze, że i widać niewiele było.
Ja też zazwyczaj widywałam je u góry na pniu, tym razem jednak kuźnię (i to nie jedną) urządził sobie dzięcioł, na dole sosen. Mam nadzieję, że w porę koty zauważy. Buziaczki!
Piękny, pracowity i bardzo pożyteczny ptak. Zaciekawiły mnie Twoje informacje. Obserwuję codziennie przez okno dzięcioła na starym, spękanym kasztanie ale nigdy nie przyglądałam się z bliska miejscu, w którym się lokuje a jest to od jakiegoś czasu to samo miejsce obok jednej ze słoninowych zawieszek. Pracowicie stuka jakby w jeden punkt wśród rozlatanych i rozśpiewanych dziesiątek sikorek i mazurków, które codziennie przylatują do karmników z nasionami i innych ptasich delicji. Zastanawiam się kiedy będzie dobry moment aby zacząć zmniejszać zaopatrzenie aż do całkowitego zamknięcia ptasiej stołówki.Serdeczności
Dla mnie samej te informacje są odkrywcze, identyfikacja kuźni wymagała dostępu do materiału źródłowego, ale okazała się trafioną diagnozą.U mnie z zamykaniem stołówki nie ma problemu, nawet jak słoninka wisi, a ptaki poczują wiosnę, to w ogóle z niej nie korzystają.. mają bowiem inne smakołyki …Pozdrawiam serdecznie :-)))
śliczny …lubię dzięcioły… i akrat u Ciebie zrobił sobie jadalnię… masz farta…
widocznie sosny mu się spodobały 🙂 bardzo mnie to cieszy 🙂
I znów czegoś nowego się z twojego blogu dowiedziałam:) Tym razem o dzięciole. Człowiek się uczy całe życie:) Pozdrawiam ciepło
Na naukę zawsze jest czas, sama z tego motta korzystam zawzięcie, zwłaszcza jeśli chodzi o otaczający mnie świat 🙂 buziaczki!
A co na Twojego gościa „mówią”koty? 🙂 Widziałam w lesie takie puste, pokancerowane szyszki,ale nie wiedziałam,ze to dzięcioł swoim dziobem je potraktował.Dominiczko! Ty nauczycielem dla nas jesteś! I to jakim miłym:) Serdecznie Cię pozdrawiam.
Karolinko, koty oczywiście czają się na dzięcioła nieustannie. On jednak ma szósty zmysł i wyczuwa ich obecność bezbłędnie. Mam nadzieję, że do awantury nie dojdzie. Mówisz, że belfer ze mnie wychodzi…;-) Pozdrawiam serdecznie
Dominiczko, kiedy się do Ciebie tutaj zagląda, staję się cząstką natury, piękna Ciebie otaczającego. Wiedzę i słyszę więcej. Za to dziękuję i pozdrawiam Cię z mojego jeszcze wyciszonego zakątka. Ucałowania :)))
Małgosiu, Twoje słowa to balsam na mą duszę płynący 🙂 Spokojnej nocy życzę
Ależ kapitalnie podpatrzyłaś ! Nigdy tego nie widziałam. choć nieraz czytałam.
Wielką radość owo podglądanie mi to sprawiło… kilka kuźni w centrum Siedliska 😉
Ależ to ciekawe, musze zapamiętać i przy stosownej okazji opowiedzieć moim maluchom! A może wezmę laptop i nawet pokażę im zdjęcia! Po paru zawirowaniach ze sprzętem i netem, mam nareszcie porządny własny sprzęt. Tylko,że teraz to już nie mam żadnej wymówki – muszę ponadrabiać wszelkie zaległości 😉 Pozdrawiam!
Witaj Szanajo 🙂 dla maluszków to może być szczególnie ciekawe i taka ilustrowana lekcja biologii na pewno pozostanie im w pamięci.Kochana, nic się nie tłumacz, wpadaj jeśli masz ochotę 🙂 Buziaczi
oooooo, to teraz juz wiem skad te szyszki sie biora w szparach drzew:) u nas tez mamy własne dziecioły na działce.
i zagadka rozwiązana… 🙂 a te dzięcioły trochę własne ale też bardziej nie 😉
Witaj, Dominiko:) Już jestem. Ja po powrocie zachwyciłam się łabądkami, które całymi stadami powróciły, widzę klucze powracających ptaków, wiosna idzie!:-) Jednak, to co tutaj zobaczyłam… ech… chylę czoła. Śliczny ten dzięciołek:) Brawo za cierpliwość i piękne zdjęcia… Wspaniałej niedzieli życzę i następnego wspaniałego pomysłu na post…
Witaj Clisho 🙂 jak dobrze, że jesteś cała i zdrowa 🙂 powróciłaś i wiosnę wraz z najpiękniejszym ptactwem, przebiśniegiem i wiatrem przyniosłaś… u mnie jeszcze trochę zimowo, ale w sercu już radośniej 🙂 dobrej nocki!
Dominiczko, napisz do mnie: elizaija@vp.pl, zresztą, pisz, kiedy tylko zechcesz, a jeśli nie, cóż.. rozumiem….Wiedz, że zawsze myślę o Tobie cieplutko.
Dziękuję 🙂 napiszę :-)))
Dominiczko ! już tyle osób odniisło się do Twojego postu tak pieknie,że podszepnę dla przypomnienia piosenkę M.Rodowicz „Dzięcioł w dzrzewo stuka” jeżeli coś pokićkałam to biorę na siebie.Podziwiam z jaką pasją oddajesz i przekazujesz mieszczuchom takim jak ja te cudne obserwacje ….Powiem są bezcenne dla miastowego mieszczucha i proszę o więcej ,więcej .Buziol serdeczny na dobranoc i dzień dobry. :)))Dziecioł w dzrzeewo skuka
Alutko kochana 🙂 nic nie poplątałaś, tak właśnie było: dzięcioł w drzewo stukał dziewczę płakało… K.I. Gałczyński napisał, M. Rodowicz zaśpiewała…. względnie kakoaooooo. I tak to właśnie ze mną było, ale dworzanin dobre wieści przywiózł i już nie płaczę 🙂 Spokojnej Nocy 🙂
Dominiko, ja tak jak wszyscy komentatorzy podziwiam Twoją wytrwałość i pięknie uchwycone zdjęcia. Dobra jesteś w tym co robisz – przyrodniczko kochana. A o tych szyszkach to nigdy nie słyszałam, taka to fajna ciekawostka jest. :))) Właściwie to dzięcioły są takimi trochę tajemniczymi ptakami, prawie każdy je w lesie słyszał, ale rzadko kto widział. Dominiko, sprzyjających okoliczności do fotografowania Ci życzę. :)))
Witaj Rozyno 🙂 masz rację, dzięcioły zawsze tak jakoś się wykręcą, że są po drugiej stronie drzewa i na dodatek bardzo wysoko, a my drzewo obchodzimy i nic… tylko pukanie słychać. Ten „mój” urządził sobie stołówkę na drzewie, nisko nad ziemią i na dodatek od strony okna, a i tak trudno jest go porządnie sfotografować. W tym roku mam zamiar kupić sobie porządny aparat, może wówczas zdjęcia będą lepsze. Pozdrawiam Cię serdecznie 🙂
„Mój” dzięcioł próbował sobie zrobic kuźnię z naszej jabłonki. Wykuł sobie dziurkę, wkładał tam słonecznik i wyjadał ziarenka. Niestety nie mogłam sie zgodzić na takie kaleczenia mojej najbardziej płodnej jabłoni, więc pod nieobecność stołownika wyciagnęłam ziarenka i zakleiłam dziurke maścią. Nie wiem czy mi to wybaczył czy nie, ale odpuścil sobie jabłonkę 🙂
Na pewno wybaczy i znajdzie sobie inną jadalnię. Na szczęście „mój ” dzięcioł nie kaleczy sosen, szyszki umieszcza w naturalnych spękaniach pnia i trafia w nie dziobem precyzyjnie.