likopen potrzebny od zaraz

Uwielbiam pomidory w każdej postaci, najbardziej te dojrzewające w pełnym słońcu. Teraz są one niedostępne, więc ratuję się przecierem pomidorowym, pomidorami w puszce, suszonymi, sokiem i pomidorkami koktailowymi, te ostatnie jednak pełnią bardziej funkcję ozdobną, niż odżywczą czy smakową.

 

Wnioskuję, że mój organizm domaga się potasu, żelaza, witaminy A,C…. no i oczywiście likopenu;), ponieważ nie mogę się opanować i łyżeczką pałaszuję przecier. Wyjadam ze słoika połowę  jego zawartości…, a gotować mam przecież krem pomidorowy. Banalnie? Chyba tak, ale banały bywają bardzo smaczne.

 

Na kuchence w garnku bulgoce już nieśmiało wywar z warzyw i piersi kurczaka; pokrojona marchewka, seler, pietrucha, por, cebula, przyprawy.

Bulion jest już gotowy, wyjmuję filet z kurczaka – zjedzą go moje pupile, a warzywa miksuję wraz z pokrojonymi pomidorami z puszki, dodaję jeszcze kilka łyżeczek przecieru, aby smak był bardziej intensywny.

 

Nalewam krem na talerz, dekoruję „kleksem jogurtowym”, a talerz sąsiedni śmietanką, obsypuję zieleniną  i … zabierm się do jedzenia.

 

Paradoksalnie, likopenu na jednym talerzu jest o wiele więcej, niż w kliku kilogramach świeżych pomidorów.

                                             

                                                

Stan Przywróconej Równowagi

Wczoraj po południu, Goście nasyciwszy swoje Oczy Pięknem Krajobrazu, Dusze napełniwszy Ciszą i Spokojem, rozjechali się do swych Domów.

Powrócą tu jeszcze nie raz Myślami, a fizycznie, wraz z Nową Porą Roku. Równowaga, krórą gdzieś w Chaosie Dni zagubili, została Im, zapewne chwilowo tylko, Przywrócona.

 

Tymczasem do Sumówka powróciła Zima, w delikatnej, koronkowej Szacie, lecz do tej zwiewnej Kreacji, włożyła ciężkie, siermiężne Chodaki.

 

Idziemy z Zorką na Przechadzkę. Dziś robimy „pętlę” na obrzeżach wsi i lasu. Dzierżę w dłoniach kije do nordic walking, co stanowi słuszną podporę na tym Lodowisku, choć w zasadzie bardziej przydałyby się teraz łyżwy.

Dzielnie maszerujemy po lodowej tafli, Zorka świetnie daje sobie radę, wiadomo 4 Łapy! Natomiast ja podpieram się wręcz kijami, aby się nie przewrócić.

 

Utrzymuję jednak Równowagę, nie tylko na tej Drodze, ale także na Zupełnie Innej. Stan Przywróconej Rónowagi w mojej Duszy trwa, ale czy utrzyma się tu na Zawsze..?

 

kuchnia bardzo osobista

                 

 

Dziś na obiad przychodzi 6-osobowa ekipa z Dużego Domku:). Przygotowuję zupę grzybową z prawdziwków i podgrzybków, które zebrałam i ususzyłam jesienią. Bazę zupy stanowi bulion mięsno-warzywny, kwintesencję grzyby, a dodatkiem jest śmietana i zielona pietruszka. Już pięknie pachnie lasem i grzybami w całym domu:)

 

Na danie drugie zaserwuję zawijasy z piersi kurczaka, przyprawione bazlią, octem balsamicznym, świeżym imbirem i odrobiną czosnku, nadziewane suszonymi pomidorami i serem feta. Podam je z pieczonymi ziemiaczkami oraz sałatką z lodowej sałaty, żółtej i czerwonej papryki, pomidorków koktailowych, oliwek czarnych i zielonych, w towrzystwie dyni i cukini, delikatnie skąpanych w sosie vinegre…posypanych ziołami prowansalskimi…

 

Deser stanowić będzie ciasto pleśniakiem zwane, w wersji z rabarbarem i wisienką oraz kawa.

 

Kolacji już jeść nie będę…chyba;)

 

 

Miluś Milusiński

Rudy  Miluś  jest  ulubionym  bratem Małej Kici,  ma  7 miesięcy, biało-rudą karnację, pręgowany ogon, bursztynowe, przenikliwe oczy, długie, zakręcone wąsiska i… całkiem spory  bagaż kocięcych doświadczeń;

Jest zawadiaką i łobuziakiem, obdażonym jednak dużym wdziękiem i urokiem osobistym.

 

Miluś, oprócz zabaw towarzyskich z Zorką i Kicią, ma dwie pasje. Pierwszą jest drzemka, wylegiwanie się na kanapie, spanie, przeciąganie się , ziewanie…, drugą natomiast …polowanie.  Jest on bardzo sprawnym łowcą, potrafi godzinami, nawet na śniegu i mrozie, czekać przed norą ryjówki, by w rezultacie ją upolować, trzymając w pyszczku dumnie przez podwórko przedefiladować i owo trofeum rzucić u mych stóp. Czego oczywiście nie popieram… Instynkt ten jednak jest u Milusia mocno rozwinięty i trudno go poskromić.

 

Kiedy siedzę na fotelu przy komputerze, kocurek  często ociera się o moje nogi,  krąży wokół z podniesionym ogonem, po czym wskakuje mi na kolana, składa kocie pocałunki – czołem o moje czoło, noskiem o mój nos, mrucząc przy tym intensywnie.

W końcu zadowolony zwija się w kłębek na podłodze i zasypia jak Zorka, którą w ten sposób naśladuje.

I tak na kolanach śpi wtulona Kicia, a  Miluś i Zorka drzemią przy mnie na podłodze. Wiecie jakie to trudne żeby teraz wstać i zrobić sobie herbatę???

 

 

 

chleb pełnoziarnisty dzisiaj piekłam

  

Od około 2 lat, raz lub dwa razy w tygodniu piekę chleb, taki prawdziwy, na zakwasie, z mąki razowej, z ziarnem, nasionami i otrębami. Umiejętności tej nauczyłam się od mojej Sąsiadki, która bywa w Sumówku weekendowo, a wiosną i latem pomieszkuje dłużej. Co ciekawe, miejscowa ludność wiejska chleba nie wypieka, codziennie pieczywo dostarcza im „sklepik obwoźny”, który objeżdża okoliczne wioski. A my, Sąsiadka i ja, dziewczyny z miasta,  wyczarowujemy chlebki regularnie, kultywując tym samym  dobre, kulinarne obyczaje;)

 

Aby taki chleb upiec trzeba mieć dobrą mąkę i przede wszystkim zakwas chlebowy.  Zakwas najlepiej jest od kogoś dostać, ale jeśli taka opcja nie wchodzi w rachubę, to trzeba go zrobić, za pomocą mąki, wody i słoika;), ale to już na inny wątek…

 

W mąkę zaopatruję się w pobliskim Gospodarstwie Ekologicznym, kupuję mąkę żytnią, orkiszową, graham i pszenną, typ 2000. Każda z nich jest mąką razową, czyli raz mieloną, zawiera więc wszelkie witaminy i składniki mineralne, których biała mąka jest pozbawiona.

 

Piekę dwa lub trzy bochenki, w zależności od tego, ilu „zjadaczy chleba” w tygodniu się spodziewam.

Do dużej misy wsypuję mąkę, wlewam wodę i zakwas, sypię otręby, kminek, nieprzetworzone płatki pełnoziarniste 

i ..wyrabiam ciasto, czyli mieszam taką dużą łychą, ok 15 min na przemian sypiąc mąkę i wlewając wodę oraz zakwas…

 

Proporcje na dwa chleby:

– 2kg mąki: 1kg mąki żytniej,   0,5 kg mąki orkiszowej oraz 0,5kg mąki graham bądź pszennej (lub innej, wedle fantazji),

– 1,5 litra wody, przegotowanej, o temp. pokojowej, osolonej 2 łyżeczkami soli,

– zakwas chlebowy, ok.  0,5 litra,

– otręby 25 – 30 dag, płatki 25 -30 dag,

– kminek 2 łyżeczki, siemie lniane 2 łyżeczki.

 

Tak wyrobione ciasto leżakuje sobie ok. godziny w misie.

W tym czasie przygotowuję foremki do pieczenia, zwykłe keksówki, pokrywam je olejem i obsypuję mąką żytnią, aby chleby nie przywarły do foremek.

 

Następnie do kamiennego naczycia (może być też szklane) przekładam ok. 0,5 l ciasta chlebowego, które do kolejnego wpieku chleba  będzie potrzebne.  Przechowywać można je w lodówce do 10 – 12 dni.

 

Do misy z ciastem wsypuję nasiona słonecznika, pestki dyni, mieszam i w końcu przekładam ciasto do foremek. Obsypuję je sezamem, nasionami, mąką. Ciasto rośnie sobie w foremkach 5-6 godzin, zależy jaka jest temperatura, im wyższa, tym ciasto szybciej wyrasta.

Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 240 stopni – opcja grzanie górne i dolne, na ok. 10 min., następnie zmniejszam temp. na 180 stopni – opcja grzanie dolne i piekę chlebki ok. 1godziny. Wyjmuję z piekarnika i od razu z foremek, czekam aż wystygną, kroję, smaruję masłem i zjadam…pycha!

 

Chlebek ten zachowuje świeżość i walory smakowe prze kilka dni, przykryć go należy płócienną ściereczką i w ten sposób przechowywać.. a  cieszyć nas będzie wyszukanym, razowy smakiem, umilając wszelkie posiłki, śniadania, kolacje, przekąski.. choćby nic innego do jedzenia było;)

 

 

Goście z Małego Domku

Do  Leśnego Siedliska  przyjechała  bardzo sympatyczna 3osobowa rodzina.  Przed południem penetrują okolicę, pieszo lub na natrach biegowych. Wybierają leśne szlaki wzdłuż jezior, obeszli już dookoła pokryte  teraz lodem jeziora,  Sosno, Mieliwo, Ciche, co w warunkach zimowych wymaga sporego wysiłku.

Na owych eskapadach obserwują przyrodę, fotografują ją, podziwiają styczniowe, malownicze pejzaże; są razem, przeżywają wspólnie piękne chwile, milczą, rozmawiają, poznają swoje zamierzenia, wyjawiają skrywane nadzieje, planują rozpoczynający się właśnie rok.

Kiedy zaczyna zmierzchać, wracają do Małego Domku, czytają książki, grają w scrable, przyrządzają gorące potrawy, grzeją przy wesołym ogieńku…

„A za oknami śnieg. Wrony na śniegu”

 

 

Kicia Kicińska

Mała Kicia  jest 7-miesięczną kotką,  która przyjechała do nas z Torunia, razem ze swoim  bratem bliźniakiem i …  została,   razem ze swoim bratem bliźniakiem hahaha 

 

Kicia ma sierść trójkolorową biało-rudo-grafitową, piękne, migdałowe  oczy,   błyskające   zielenią.  Pyszczek uroczo niewinny i delikatny, choć czai się w niej dzika puma.

 

Cała trójka, Zorka i kotki uwielbiają swoje wzajemne towarzystwo, bawią się w chowanego, berka i sobie tylko znane zabawy;)

 

Ulubioną zabawą indywidualną Kici jest wbieganie w szalonym tempie na czubek drzewa, przeskakiwanie na drzewo obok i zbieganie,  oczywiście  głową w dół,  także  w galopującym pędzie, na ziemię. Takie akrobacje obserwowałam tylko u wiewiórek, którym kotka dorównuje zręcznością, zwinnością oraz równie zgrabną sylwetką;)

 

Kicia często wskakuje mi na kolana, domaga się pieszczot   i poświęcenia właśnie jej, całej mojej uwagi. Rozpoczyna wówczas swój rytuał, poruszając rytmicznie łapkami po moim brzuchu. Owo  „udeptywanie” jest wyrazem  miłości  i przywiązania;  porusza się jak w transie,  oczka ma odlotowo zamglone, w końcu wtula się we mnie i  błogo mrucząc, ufnie zasypia…

 

archetyp codzienności

I tak żyjemy od świąt do ferii, od Sylwestra do Nowego Roku,  od urodzin do imienin,  od weekendu do wakacji…..

 

A  co  jest  pomiędzy  tymi  zwrotnymi   punktami???

 

Wczesne  wstawanie, bardzo wczesne wstawanie,  gonitwa by zdążyć na czas do pracy,  tkwienie w korku wdychając spaliny,  słuchanie uwag bezmyślnego szefa,  zmaganie się z 30-toma parami ziejących pustką oczu, kiedy tłumaczysz im czym jest alegoria, sporządzanie sprawozdań, których  nikt nie czyta, podliczanie danych,z których nic nie wynika?

Lista jest długa…

 

Tego wszystkiego właśnie znieść już nie mogłam, tego właśnie uniknąć chciałam. Stworzyłam świat na swoich 

własnych warunkach.

 

Żyję zgodnie z porami roku czerpiąc z ich uroków przyjemność i chęć do działania. Obserwuję naturę, podziwiam wschody i zachody Słońca oraz Księżyca, puszczam  oko do Gwiazd i Konstelacji.  Rozpalam ogień

w kominku, wzniecam płomień w ognisku. Piekę chleb

i waniliowe ciasteczka. Spaceruję, podglądam jak żyją zwierzęta i ptaki, dostrzegam jak spadają liście, rozkwitają  pąki, słucham tego co mówi jezioro, las, zwierzęta i ludzie.

Lista jest długa..

 

Czekam też na Gości, którzy tworzą istotę i klimat mojego Siedliska. Próbuję stworzyć im warunki do miłego, beztroskiego wypoczynku, staram się przyjąć ich tak, jak sama chciałabym być przyjmowana.

 

I tak żyję od świąt do Sylwestra, od wakacji do weekendu, a pomiędzy.. wstaję kiedy jestem wyspana, kładę się spać, kiedy mam ochotę, korzystam z przyjemności mojego Świata, afirmuję  życie…