Uwielbiam pomidory w każdej postaci, najbardziej te dojrzewające w pełnym słońcu. Teraz są one niedostępne, więc ratuję się przecierem pomidorowym, pomidorami w puszce, suszonymi, sokiem i pomidorkami koktailowymi, te ostatnie jednak pełnią bardziej funkcję ozdobną, niż odżywczą czy smakową.
Wnioskuję, że mój organizm domaga się potasu, żelaza, witaminy A,C…. no i oczywiście likopenu;), ponieważ nie mogę się opanować i łyżeczką pałaszuję przecier. Wyjadam ze słoika połowę jego zawartości…, a gotować mam przecież krem pomidorowy. Banalnie? Chyba tak, ale banały bywają bardzo smaczne.
Na kuchence w garnku bulgoce już nieśmiało wywar z warzyw i piersi kurczaka; pokrojona marchewka, seler, pietrucha, por, cebula, przyprawy.
Bulion jest już gotowy, wyjmuję filet z kurczaka – zjedzą go moje pupile, a warzywa miksuję wraz z pokrojonymi pomidorami z puszki, dodaję jeszcze kilka łyżeczek przecieru, aby smak był bardziej intensywny.
Nalewam krem na talerz, dekoruję „kleksem jogurtowym”, a talerz sąsiedni śmietanką, obsypuję zieleniną i … zabierm się do jedzenia.
Paradoksalnie, likopenu na jednym talerzu jest o wiele więcej, niż w kliku kilogramach świeżych pomidorów.