Od czasu do czasu, kiedy guziki w moich spodniach zaczynają odskakiwać, a spódniczki opinają się na biodrach trzeszcząc lekko… wyciągam z szafki parowar, którego kilkukrotne użycie potrafi zdziałać cuda… odnośnie owych guzików i spódniczek… oczywiście.
Gotowanie na parze jest bardzo zdrowe… no i smaczne, rzecz jasna. Warzywa gotowane w ten sposób zachowują wyższy poziom składników odżywczych, witamin oraz minerałów, nie trafiają one bowiem do wody jak podczas tradycyjnego gotowania, lecz pozostają w produktach. Gotując ryby czy mięso w parowarze nie stosujemy tłuszczu, wystarczy natrzeć je ulubionymi przyprawami…
Wlewam do zbiorniczka wodę, układam piętrowo ziemniaczki, marchewkę… zamacerowane filety z kurczaka i włączam urzadzenie. W tym czasie kroję warzywka, dodaję fetę, zioła, oliwę…. na sałatkę i czekam popijając zimne trunki.
Doceniam smak warzywnych przysmaków gotowanych przecież bez soli… teraz to one naprawdę smakują! są słodkie i aromatyczne w swojej naturalnej, niczym nie zakłóconej świeżości… mięso jest niezwykle soczyste i delikatne… rozpływa się ustach…
A spódniczki już nie trzeszczą, powracają na swoje ulubione pozycje… guziki pozostają na swych strategicznych miejscach… a parowar? nie chowam go już do szafki, mam taką śliczną sukienkę rozmar 36…
ll
Łomatko! Dominiko! Toż to boska uczta! Prawie północ, a patrząc na to mi w brzuchu burczy:))))) Ale, powiem Ci, że ja też od lat preferuję taką kuchnię. Wielka buźka za ten post. Ja jeszcze przed posiłkami wypijam szklankę wody mineralnej niegazowanej. Wtedy nie czuje się „wilczego” głodu i mniej się zjada, no… tyle, że wystarczy.
hi, hi, ja wodę mineralną wypijam po prostu całymi zgrzewkami :-))) a takie jedzonko uwielbiam….
Najfajniejsze w parowarze jest to, że „sam” pichci, super dla tych, co lubią zdrową, smaczną i mało pracochłonną kuchnię czyli np. dla mnie:)))) Jeśli można prosić, podaj, Dominiko, składniki tej sałatki, bo chyba nie wszystkie widzę. Możesz pominąć oliwki, bo, niestety, nie potrafię się do nich przekonać, ale to takie moje fanaberie:))) Milutkiego weekendu życzę, u nas leje że hej!
sałata lodowa – nie widać jej, na dnie sobie leży, papryka żółta i czerwona, cukinia, oliwki – uwielbiam, feta, suszone czerwone pomidory, sos: oliwa, czosnek wyciśnięty przez praskę, zioła prowansalskie, bazylia, u mnie też leje i zrobiło się chłodno 🙁 za to ja cipło Ciebie pozdrawiam:-)
No, właśnie – to małe ciemno – czerwone mnie zaciekawiło, a to suszone pomidory! Muszę je gdzieś skombinować. Ech… ten lipiec, cudnie się zaczął, nie ma co! Ale po niedzieli ma się podobno ocieplić. Oby, bo lato przecież takie krótkie, Miłej niedzieli, Dominiko.
Te suszone pomidory kupiłam w takim dużym słoju, zalane były oliwą, można ją z powodzeniem wykorzystać do sałatki właśnie… pychotka!U mnie właśnie świeci słonko, na koniec niedzieli :-)))
Spróbuję poszukać. U mnie, niestety, wciąż leje, siąpi, mży … i tak na zmianę. Nie lubię takiej pogody, bo moja okolica (duże skupisko) jest wtedy szara i ponura. Ale…, jak mawiają podobno Chińczycy – to wszystko mija:)))) Pozdrawiam z serduchem …:)
Chińczycy rację mają, mija… tylko kiedy…?
Hi…hi…. no to może Ci sie uda, bo ja jednak lubie sobie pofolgować i dużo przypraw uzywam.Pozdrawiam.
Młode warzywka gotowane na parze, bez soli są naprawdę smaczne, ale jeśli ktoś lubi ostre smaki to można je przecież polać jogurtem z bazylią, tymiankiem i… musztardą francuską…. :-)))
Ale smakowicie wygląda!!:))) I do tego ile ma w sobie witamin…:))) Samo zdrowie i jakże smaczne:))) Częściej powinniśmy się tak odżywiać:)))) Wtedy nie byłoby tylu problemów z guziczkami…:))) Pozdrawiam serdecznie!!:))
o właśnie, właśnie! guziczki niesforne z powodu wybujałych ambicji kulinarnych…. czas powiedzieć basta!
Świetny jest ten Twój parowar, w jednym garnku taki skomplikowany obiad można ugotować. A smaki są niepowtarzalne, bo naturalne, a my od zawsze przyzwyczajeni jesteśmy do gotowania w wodzie i smażenia na tłuszczu. Ja też nie potrzebuję wagi. Moja, taka jedna ulubiona spódniczka służy mi za miernik. Czasem zgadza się na moje ulubione słodkości, a czasem mówi – stop … :)))
To jest właśnie super, wszystko w jednym! A co do mierników, to nie jest źle skoro możemy jeszcze się w nie zmieścić 😉 Pozdrawiam Rozynko!
Parowar ma jeszcze tę zaletę, że całe drugie danie pichci się razem, nie trzeba pilnować, żeby się coś wygotowało, przypaliło, odwracać na drugą stronę itp. Nie trzeba przy tym stać i można czytać bez obaw, że coś się przegapi. :)))) Bardzo lubię kurczaka tak przyrządzonego, albo rybę. Ładne, zdrowe, smaczne i wygodne :)))
Cieszę się, że parowar ma tak wiele zwolenniczek :-))) to rawda, że niejedną lukturę można połknąć czekając na obiad… :-)))
Warzywka w parowarze, guziczki na pętelkach… smakowicie podane, z szczyptką humoru i bardzo zgrabnie wyznane. Po prostu cukiereczek, tzn. warzywko 🙂
guziczki na podwójną pętelkę zasupłam sobie, a warzywka w dwójnasób na parze przyrządzę…. 😉
mi tam nic nie trzeszczy, raczej obwisac smetnie zaczyna 🙂 musze jesc tłusto, inaczej znikne. ale to twoje jedzonko pysznie wyglada. tylko oliwki bym wyskubała, bo nie cierpie, tzn. cierpie, gdy poczuje ich smak:)
Ostatnio często gotuję i piekę dla Gości i dlatego trzeszczy;-) bo sama jadam raczej dietetycznie, a co do oliwek i… koniaku – to do ich lubienia trzeba dorosnąć, to znaczy Rut, że jesteś jeszcze baaarddzo młodziutka!
Twój opis tego cuda spowodował, że zaraz go kupię. Bo i mnie jakoś ciaśniej w pasie :-))). A Twoje zdjęcia ….już mam ślinotok.
Aniu, jak najbardziej warto kupić parowar, za jednym wsadem cały obiad gotowy… pyszności można przygotowywać :-)))
Dominiko, też mam takie smaki:) Bardzo lubię warzywa na parze:) Lubię je polać sosem czosnkowym na jogurcie. Kiedyś kupiłam garczek do gotowania na parze i często go używam. Teraz kupiliśmy sokownik z funkcją parowaru. Bardzo lubię też bułeczki drożdżowe gotowane na parze:)Twoja propozycja menu wygląda smakowicie:)Pozdrawiam serdecznie i życzę Ci miłego weekendu.
Ja również Marysiu najbardziej lubię warzywka, mięso drobiowe i ryby gotowane na parze, a sos jogurowo-czosnkowy wprost uwielbiam :-))) miłego weekendu
Wiemy, co dobre:)))
:-))))
Tak pięknie i smakowicie wyglądają przyrządzane przez Ciebie potrawy, a mnie również zaczynają się nie dopinać się ulubione ciuszki, że natychmiast sięgam po stosowne naczynie. Tym bardziej, że młode warzywa są szczególnie wdzięcznym obiektem parowych zabiegów.Nie jestem tylko pewna czy to wystarczy w sezonie deserów truskawkowo-malinowo-jagodowych.Pozdrowienia
Masz rację Zuza…także te desery są przyczyną „naszych kłopotów”, trzeba ograniczyć wszelkie dodatki i zjadać tylko same owoce, nie zawsze się to udaje!
Uwielbiam warzywa na parze! Niestety najczesciej gotuje u mnie babcia.. A jak to babcie lubią musi być porządnie a nei takie tam glony jak to mawia moj brat. Super smacznie to wygląda.. Aż ide coś wszamać ;). U mnie nn zapraszam http://foto-forget.blog.onet.pl
Babcie zazwyczj pragną podtuczyć swoje wnuki, co wynika troskliwości, choć nie zawsze jest zdrowe. Moja Babcia prowadziła zupełnie inną kuchnię, niż ja teraz… ale to też miało swój urok, pozdrawiam
niesamowicie apetycznie….ja tyje nawet od powietrza..:)0
od powietrza mówisz… niezłe wytłumaczenie 😉
UPS…NAROBIŁAŚ MI OCHOTY NA WARZYWKA NA PARZE… JESZCZE I JA MOZE KIEDYŚ ZAŁOŻĘ JEDYNIE I LI TYLKO WIANEK KUPAŁOWY( CHI,CHI)
pewnie! nie ma to jak nowe wyzwania!
Zalety tego urządzenia są niewątpliwie bardzo duże…muszę pomyśleć poważnie o jego zakupie…Uwielbiam warzywa w róznej postaci…a u Ciebie Dominiko wszystko tak apetycznie wygląda…Życze Ci miłej niedzieli i pozdrawiam:)))
Dzisiaj też miałam taki właśnie obiad… parowy, brokuły smakowały wyśmienicie… mięsko też, pozdrawiam serdecznie 🙂
Piękna rzecz do warzyw ale już mięsko to musi dla mnie pachnieć i skwierczeć, żadne tam pary, nie do pary, tylko patelnia, grill, duchówka – czosnek, cebula i zioła. Dlatego żadne przywołujące do porządku guziczki tylko gumka. Ale zawiszczę
Lolu tajemnica gotowania mięska na parze polega na uprzednim długim jego marynowaniu w ziołach, czosnku… in. przyprawach, przenikają one podczas gotowania do mięsa, ono staje się soczyste i właśnie takie lubię również. W celach eksperymentalnych oprócz wersji na parze, robię czasem, niedowiarkom parowym, mięso z patelni, dostają porcję mięsa z parowaru i smażoną, a ich zadaniem jest odpowiedź, która sztuka lepiej im smakuje (nie wiedzą oczywiście, które jest które). Bardzo często wygrywa parowar… nawet u facetów, co to tylko schabowego z patelni by jedli..
Przekonałaś mnie, przynajmniej do spróbowania, Bo jeśli nawet facet co najbardziej lubi schabowe – to znaczy ze warto. A długo marynować, to znaczy ile? 6 godzin wystarczy?
6 godzin to zdecydowanie za mało, najlepiej 24 :-)))
Po dobie to już jest chyba dobre i na surowo?
pewnie tak, nie ryzykowałam jednak…
Witaj :)Mądre, zdrowe urządzenie 🙂 ja i tak jem zbyt mało…
A z parowarem zdrowo i smacznie!