Rano otwieram oczy bardzo wcześnie, kiedy jest jeszcze ciemno, lecz zakopuję się z powrotem w śnieżnej pościeli, by podrzemać jeszcze, przemyśleć to czego ułożyć się nie da. Po godzinie jaśnieje, wstaję by po chwili zanurzyć się z powrotem w śnieżnej, tym razem autentycznej zimowej powłoce. Po kilku dniach spędzonych w Toruniu wracam do domu, do siedliska. Odkopuję auto, odśnieżam, odpalam, odjeżdżam.. W mieście drogi są odśnieżone, za miastem, na trasie czarne, lecz kiedy zbliżam się do Sumówka, kiedy zjeżdżam z drogi asfaltowej na szutrową, jest ona biała, zaśnieżona lecz przejezdna.
Nie mogę doczekać się powrotu do siedliska, mam wrażenie, że moi domownicy również. Miluś przechadza się niecierpliwie po sąsiednim płocie..
..Zorka wydeptuje bezpośrednią drogę prowadzącą do domu..
.. Kicia wypatruje mojego powrotu z bezpiecznego psiego schronienia..
… a przydomowy drewniany pług jest już od godziny w użyciu…
… ja świat postrzegam raz w różowej…
…raz w niebieskiej poświacie…