stoję w lesie na niewielkim wzniesieniu… patrzę idzie jeden, za nim drugi, trzeci… młode wesoło chrumkają i machają krótkimi ogonami… siódmy, dziesiąty… rozbrykana gromada… duże wyglądają już nie tak wesoło, wydawane przez nie odgłosy brzmią groźnie… dwunasty, piętnasty… zaczyna robić się groźnie… zatrzymują się i żerują…ciągle nadchodzą…jeden za drugim…zobaczyły mnie, duże patrzą srogo, a młode zdziwione…cóż to za dziwne zjawisko… cichutko cała nasz trójka obserwatorów wycofuje się… piękne, ale również trochę niepokojące było to spotkanie…