Jest gorące czerwcowe przedpołudnie, idziemy Starą Drogą przez las nad jezioro, nad jezioro Sosno. Nakręcona jakiś czas temu kukułka, kuka, zaskakując nas raz po raz swoim bliskim odgłosem. Świerszcze, niczym greckie cykady melodyjnie grają, głośno skrzeczą kruki, miło brzęczą trzmiele. Idziemy nad jezioro z zamiarem opłynięcia łodzią jego najpiękniejszych zakątków, towarzyszy nam kot Miluś, zawsze ciekawy wszelkim eskapadom.
Miluś zostaje na brzegu jeziora, a my wśród grążeli żółtych płyniemy solidną, drewnianą łodzią, spotykając na wodzie nielicznych wędkarzy i jeszcze mniej liczne perkozy dwuczube. Kolor wody w jeziorze zmienia się, raz jest błękitny, raz granatowy, zielony, szmaragdowy, niebieski….
Powracamy po kilku godzinach przyjemnego, letniego dryfowania, a u brzegu czeka na nas wierny jak pies kocurek Miluś.