archetyp codzienności
I tak żyjemy od świąt do ferii, od Sylwestra do Nowego Roku, od urodzin do imienin, od weekendu do wakacji…..
A co jest pomiędzy tymi zwrotnymi punktami???
Wczesne wstawanie, bardzo wczesne wstawanie, gonitwa by zdążyć na czas do pracy, tkwienie w korku wdychając spaliny, słuchanie uwag bezmyślnego szefa, zmaganie się z 30-toma parami ziejących pustką oczu, kiedy tłumaczysz im czym jest alegoria, sporządzanie sprawozdań, których nikt nie czyta, podliczanie danych,z których nic nie wynika?
Lista jest długa…
Tego wszystkiego właśnie znieść już nie mogłam, tego właśnie uniknąć chciałam. Stworzyłam świat na swoich
własnych warunkach.
Żyję zgodnie z porami roku czerpiąc z ich uroków przyjemność i chęć do działania. Obserwuję naturę, podziwiam wschody i zachody Słońca oraz Księżyca, puszczam oko do Gwiazd i Konstelacji. Rozpalam ogień
w kominku, wzniecam płomień w ognisku. Piekę chleb
i waniliowe ciasteczka. Spaceruję, podglądam jak żyją zwierzęta i ptaki, dostrzegam jak spadają liście, rozkwitają pąki, słucham tego co mówi jezioro, las, zwierzęta i ludzie.
Lista jest długa..
Czekam też na Gości, którzy tworzą istotę i klimat mojego Siedliska. Próbuję stworzyć im warunki do miłego, beztroskiego wypoczynku, staram się przyjąć ich tak, jak sama chciałabym być przyjmowana.
I tak żyję od świąt do Sylwestra, od wakacji do weekendu, a pomiędzy.. wstaję kiedy jestem wyspana, kładę się spać, kiedy mam ochotę, korzystam z przyjemności mojego Świata, afirmuję życie…
alternatywny sylwester dobiega końca
Moi Goście szykują się na pożegnalny spacer. Poprowadzę ich na cypel nad jeziorem Sosno. Będzie to przyjemna, dwugodzinna przechadzka, przy zimowej, odrobinę mroźnej i bardzo śnieżnej aurze. Chwytamy w dłonie kije do nordic walking, które pomogą nam utrzymać tepmo oraz sylwetkę w pozycji pionowej;)
Ruszamy!
pierś z indyka
Piękną, okazałą pierś z indyka przygotuję na jutrzejszą, ostatnią w tym roku kolację.
Ponieważ ten Rok przyniósł mi wiele dobrego, myślę więc, że i faszerowana pierś z indyka będzie udana
Zawsze mięso i ryby przygotowuję dzień wcześniej,
noc całą przyjmują aromaty zawarte w przyprawach, którymi je nacieram. Marynata przenika w głąb mięsa
zapewniając nie tylko kruchość ale i smakowitość
przy pałaszowaniu każdego kęsa..
W wydrążonym kawałku mięsa umieszczam suszone morele i śliwki, obsypuję indyka solą. Rozcieram
w dłoniach i posypuję ziołami; rozcieram szałwię, rozmaryn, tymianek, estragon.
Tak przygotowaną porcję mięsa odstawiam do spiżarki, zimnej! Jutro rano obsmażę mięso w moim ulubionym
garnku czyli woku i dodając bulionu będę dusiła około
godziny. Do sosu, który się wytworzy dodam jeszcze suszone owoce. Następnie mięso odstawię, aby wystygło, pokroję w plastry. Każdy plaster będzie miał w środku akcent śliwkowy bądź morelowy, ozdobiony będzie
żurawiną, otulony sosem i owocami..
Mam nadzieję, że z indyka nie zrobi się zając!
Zorka z Leśnego Siedliska
Zorka to Sunia wyjątkowa, jest 9-letnim owczarkiem niemieckim. Umaszczenie ma brązowo-rudo-czarne, kufę już trochę siwą, jest delikatna jak na owczarka, o arystokratycznych manierach .
Grzeczna, mądra, z niebywałą intuicją, zna się na ludziach . Jest bardzo empatyczna, wyczuwa moje nastroje i emocje, a także zamiary
i intencje innych ludzi.
Ma w naszym Siedlisku trochę pracy, pilnuje obejścia, alarmuje gdy ktoś się zbliża,
Gości wita przyjaźnie,
a na intruzów groźnie warczy i szczeka.
Ostatnio przybył Jej jeszcze jeden obowiązek,
opieka nad dwoma teraz już 6-miesięcznymi kociętami. Opieka ta rozwija się u Zorki nstynktownie, a przejawia się w codziennej
zabawie i wychowywaniu kotków.
Zorka lubi w ciepłe, słoneczne dni wylegiwać się
w cieniu, na trawie, a w mroźne i śnieżne
na posłaniu z „ciepłego misia”, na tarasie.
Z tarasu bowiem, ma doskonały widok na bramę,
a także przez szybę w drzwiach okiennych,
do salonu, może więc obserwować również to,
co dzieje się w środku domu.
Ulubioną potrawą Zorki jest gotowany kurczak
z marchewką, ryżem lub makaronem.
Ze smakiem zjada też jajka na miękko,
twarożek i ryby. Kiedy jest głodna przekazuje
mi tę informację, trącając mnie noskiem
i patrząc prosto w oczy.
Teraz też patrzy na mnie, swoimi wielkimi,
mądrymi oczyma, w pysku trzyma kawałek drewna, merda ogonem, a wszystko to oznacza,
że zaprasza mnie do zabawy…,
przez chwilę słoneczny
spacer rytualny
Kiedy po 22 wkładam buty, oznaczać to może tylko jedno, spacer z moimi zwierzakami po najbliższej okolicy . Nie muszę ich wołać, rytuał odbywać się może nawet bez słów; także w największe mrozy
i śnieżyce Zorka, Kicia i Miluś gotowe są do wyjścia.
Księżyc jak magiczna, jasna kula świeci wysoko na niebie. Zadzieram głowę mocno do góry, żeby go zobaczyć. Znakomicie oświetla otoczenie, księżyc
i śnieg wystarczają dziś za wszystkie światła mojego Siedliska .Gwiazd na niebie nie widać, zasłaniają je galopujące białe cumulusy. Gwiazdy śmieją się dzisiaj na Ziemi.
Czy Wy też obserwujecie Takie Zjawiska?
A cała wesoła ferajna biega w najlepsze po śniegu, zaczepiając się nawzajem, goniąc, dokazując…
wiem, że są teraz szczęśliwe..
spotkanie z dzikiem
Ubieram się ciepło, zakładam kurtkę, czapkę, rękawice…
i śniegowce – ochraniacze na spodnie, wybieram się bowiem na spacer, zamierzam przez las dojść do jeziora.
Zimą, przy tej ilości śniegu jest to duże wyzwanie, dukty leśne nie są odśnieżone, trzeba więc brnąć w białym puchu…po kolana.
Zorka, swą psią intuicją wyczuwa, że czeka ją jedna
z ulubionych przjemnośći – spacer!
Kociaki też się szykują, ale muszą zostać w domu, nie dadzą rady w takich warunkach…
Kiedy nie ma śniegu, do jeziora można dojść w kilka zaledwie minut, przy tej aurze jednak, spacer przeradza się w wyprawę, …nie na delikatne łapki kociąt.
Idziemy więc z Zorką same.
Dzisiaj temperatura nie jest tak niska, jak w dni poprzednie, tylko -2, ale zimny wiatr potęguje uczucie chłodu. Zorka bardzo się cieszy, biega wesoło, jak kiedyś, gdy była szczeniakiem.
Mijamy ośnieżone, uginające się pod ciężarem śniegu drzewa. Na śniegu, jak na mapie, widać mnóstwo ścieżek wydeptanych przez tutejszych mieszkańców, rozpoznaję trop zająca, dzika, saren,…żadnego śladu człowieka:)
Za każdym razem idąc na spacer, spotykam jakieś zwierzęta, nie tylko ich ślady. Teraz też w oddali widzę samotnego dzika, stoi bez ruchu, po chwili kopytem uderza w śnieg i rozgarniając go, szukując pożywienia, w ziemię.
Zastygam w bezruchu, Zorka dostrzegłszy zwierzę, także.
Patrzymy to na siebie, to na dzika, Zorka czeka na moją decyzję, co robimy?
Dzik wyczuwa, że nie jest już sam, nasze spojrzenia spotykają się. Ogarnia mnie strach. Dzik jest ogromny, pewnie to odyniec, samice poruszają się z młodymi
w stadach, a samce żyją samotnie.
Wycofujemy się, taka jest moja reakcja, Zorka w lot odczytuje mój zamiar, zawracamy.
Dzik nie pragnie wcale konfrontacji z nami, znika gdzieś między drzewami.
Przez chwilę muszę ochłonąć, zrobiło mi się gorąco…
Nie rezygnujemy jednak z wyprawy, nad jezioro docieramy inną drogą, lód pokrwa całą, wielką taflę.
Zorka z nostalgiczną miną patrzy w dal, może chciała, jak czasem bywało, pogonić tego dzika?
Stoimy jeszcze przez chwilę, słyszę odgłosy lasu, wiatr, trzask łamanej gdzieś gałązki. Chłonę bezmiar białej przestrzeni. Chcę ten obraz zapamiętać…
Czas wracać do domu.
piernikowe ciasteczka
Kilka dni temu zrobiłam ciasto na pierniczki,
teraz sprawdzam czy jest takie, jak być powinno,
czyli gładkie, lśniące i jednolite.
Niestety, nie spełnia ono moich oczekiwań,
trochę się kruszy…
Zabieram się więc, za jego ponowne wyrabianie,
pod wpływem ciepła rąk, staje się coraz bardziej
sprężyste, oj ciężka to praca takie wyrabianie ciasta!
Zjadam kawałek, jest pyszne i takie pierrrne..,
poleży sobie jeszcze zawinięte w płócienną ściereczkę,
potem znowu je pougniatam, no i w końcu upiekę..
tworząc różne choinkowo – serduszkowe formy.
barszczyk wigilijny czas przygotowywać
Od rana sypie śnieg, wolno padają drobne płatki, na drzewa, pola, drogę..,
oby ten śnieżny pejzaż utrzymał się do Świąt.
Myślę o potrawach wigilijnych, zamierzam przygotować barszczyk czerwony,
i w tym celu właśnie nastawię dziś buraki na zakwas.
Mam 4 kg buraków ćwikłowych, które kupiłam u miejscowych Gospodarzy,
myję je, obieram, kroję w plastry, układam w wielkim słoju razem
z obranymi z łupek ząbkami czosnku, po dwa na każdy kilogram.
Zalewam buraczki źródlaną wodą, na wierzchu kruszę kromkę razowego
chleba, który zrobiłam na zakwasie. Nakładam na górę gazę, obwiązuję ją,
Odstawiam słój w ciepłe i ciemne miejsce. Po 5-6 dniach zdejmę pianę,
która utworzy się na wierzchu, a zakwas przeleję do butelek, zakręcę
i ustawię w spiżarce. Może tak stać nawet do Wielkanocy, chociaż wówczas
potrzebować będę inny zakwas, na barszcz biały:)
Dzień przed Wigilią ugotuję wywar warzywny, z suszonymi borowikami,
ziarnami ziela angielskiego, liściem laurowym.. połączę wywaz z zakwasem
z buraczków, przemieszam, przez noc smaki się połączą i barszczyk,
będzie gotowy na wieczerzę.
A śnieg sypie nadal, Zorka bawi się z kociakami, które nurkują w białym
puchu, stają na tylnych łapkach, a przednimi starają się uchwycić
wirujące płatki…