sernik na zimno, najprostszy na świecie

Najprostszy na świecie sernik na zimno.

Na dnie szklanego prostokątnego naczynia układam biszkopty lub ostatnio tak lubiane przeze mnie petit beurre. W połowie wody (250 ml) rozpuszczam żółtą, cytrynową galaretkę,  kiedy ostygnie  dodaję  do  niej  i delikatnie rozprowadzam 4 serki homogenizowane (800 g) o waniliowym smaku. Kiedy serki z galaretką lekko stężeją zalewam nimi biszkopty tudzież wspomniane ciasteczka petit beurre. Naczynie z serkową masą umieszczam w lodówce, przygotowuję owoce,  pachnące słodyczą ostatnie już tegoroczne truskawki, kwaskowe wiśnie z sąsiedzkiego sadu, pachnące lasem soczyste owoce malin, słodko-kwaśne czarne jagody, skąpane w poranny blasku słońca bergmanowskie poziomki  tudzież.. inne sezonowe owoce, które układam na homogenizowanej waniliowo-cytrynowej masie. Owoce te  zalewam  czerwoną truskawkową  galaretką i oczekuję na podniebny, wysmakowany owocowo-sernikowy efekt.. 

Jabłonka, las, jagody i ja

W gorące lipcowe południe, zaraz po powtórnym przebudzeniu, po podwójnej filiżance aromatycznej kawy, po śniadaniu trwającym dłużej niż zazwyczaj udajemy się do lasu na jagody. Jagodowe ciemnofioletowe owoce połyskują gdzieniegdzie wśród jasnozielonych liści, Jabłonka oddaje się jagodowym poszukiwaniom, a ja jak zwykle podglądam rzeczywistość.

dla Kurki Domowej

Zmarła nasza blogowa koleżanka, Kurka Domowa. Energiczna, otwarta na świat i ludzi, pełna humoru i optymizmu młoda kobieta.  Choć nie znałyśmy się osobiście to łączyła nas niezwykła  więź.  Od trzech lat odwiedzałam Jej blogowe poletko, podziwiałam zdjęcia, uczestniczyłam w Jej życiu, kiedy zachorowała wierzyłam, że wyzdrowieje i powróci do pełnej formy. Stało się inaczej.

Kurko, trudno ubrać w słowa, to co czuję…

dla Ciebie kwiaty, które tak lubiłaś…

Ciconia ciconia, niecodzienny sprzedawca

Niedaleko Sumówka, w intrygująco brzmiącej miejscowości Konojady, znajduje się „szkółka roślinna” do której jedziemy aby dokupić kilka drzewek i posadzić je przed domem w naszym Siedlisku. U progu gospodarstwa w szkółce wita nas niecodzienny sprzedawca sadzonek..

Bocian rozgląda się, taksując wzrokiem piękne roślinne okazy…

Oprowadza nas po szkółce…

Prezentuje czarny wachlarz z pierwszo- i drugorzędowych lotek…

Odwraca się na pięcie i odchodzi…

…chyba nie lubi niezdecydowanych klientów…

jezioro Sosno, Miluś i perkoz dwuczuby

Jest gorące czerwcowe przedpołudnie, idziemy Starą Drogą przez las nad jezioro, nad jezioro Sosno. Nakręcona jakiś czas temu kukułka, kuka, zaskakując nas raz po raz  swoim bliskim odgłosem. Świerszcze, niczym greckie cykady melodyjnie grają, głośno skrzeczą kruki, miło brzęczą trzmiele. Idziemy nad jezioro z zamiarem opłynięcia łodzią  jego najpiękniejszych zakątków, towarzyszy nam kot Miluś, zawsze ciekawy wszelkim eskapadom.

Miluś zostaje na brzegu jeziora, a my wśród grążeli żółtych płyniemy solidną, drewnianą łodzią, spotykając na wodzie nielicznych wędkarzy i jeszcze mniej liczne perkozy dwuczube.  Kolor wody w jeziorze zmienia się, raz jest błękitny, raz granatowy, zielony, szmaragdowy, niebieski….

Powracamy po  kilku godzinach przyjemnego, letniego dryfowania, a u brzegu czeka na nas wierny jak pies kocurek Miluś.