Żurawie przyleciały już dwa tygodnie temu. Donośny klangor rozbrzmiewa w całej okolicy, tego dzwięku nie sposób pomylić z żadnym innym. Rano, gdy wstaje dzień, budzi mnie tubalny odgłos trąbki – krzyk żurawi. Późnym popołudniem, gdy zapada zmierzch ponownie słychać jak żurawie krzyczą wniebogłosy. W ciągu dnia natomiast trwa żurawia cisza, te piękne ptaki znikają gdzieś na długie godziny, by pojawić się wraz z nastaniem zmierzchu i krzykiem oznajmić to całemu światu. Tak więc przez dwa tygodnie nie dane mi było ich spotkać, widziałam ich majestatyczne sylwetki powolnie płynące po niebie, słyszałam ich klangor niedaleko na polach, ale nie widziałm jak dumnie kroczą uważnie stąpając po ziemi… Dopiero dzisiaj, wczesnym przedpołudniem wśród szarości dnia, brunatności ziemi, zieleni pól i czerni lasu, „przez lekko zamglony obiektyw i niewyspane oko ” miałam szczęście zobaczyć wysmukłe postacie dostojnej, popielato upierzonej pary żurawi…